sobota, 19 czerwca 2021

10 - Zagrożenie zneutralizowane

 

ROZDZIAŁ 10

 

Zagrożenie zneutralizowane

 

 

 

Ryn

 

Obudziłam się z szarpnięciem, a mój oddech się urywał.

Leżałam na plecach, na kanapie, z laptopem na brzuchu.

Zasnęłam, badając alkoholizm, zespół stresu pourazowego i najlepsze strategie fugowania płytek.

Wcześniej Boone musiał iść do pracy.

Ale nie odszedł, dopóki nie zrobiliśmy planów.

Wiele planów.

Obejmowały one fakt, że Boone i ja mieliśmy ustalone rzeczy na ten dzień, kończący się tym, że spędzi noc u mnie.

Kiedy, miałam nadzieję, będziemy uprawiać więcej seksu.

Następnego dnia, przy odrobinie szczęścia, po porządnym śnie (i więcej seksu), w końcu zamierzałam zagłębić się w katastrofę domu, który chciałam odnowić, gdy Boone będzie w pracy. A ponieważ miałam tego wieczoru wolne od Smithie’s, miałam skończyć w domu, wrócić do siebie, wziąć prysznic, Boone zabrałby mnie na kolację, a potem spędzilibyśmy noc u niego.

Nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć, gdzie mieszkał.

Nie mogłam się też doczekać uprawiania tam seksu.

To była strefa, którą mieliśmy zajmować do weekendu, kiedy Boone miał przyjść do odnawianego domu i mi pomóc, mówiąc, że zapyta swoich kumpli Mo, Maga, Axla i Auggie’go, czy tam by byli.

Boone dołączył do tego - „Zdecydujemy, na kogo padnie później, ale byłoby fajnie, gdybyśmy mogli wygospodarować trochę czasu na film.”

Nie było nawet dyskusji, że rozbijamy się w osobnych mieszkaniach.

Bylibyśmy u mnie.

Albo będziemy u niego.

Wszystko to doprowadziło mnie do przekonania, że ​​okazujemy się jedną z tych nowych par, które nie mogą się nawzajem nacieszyć. Planowanie bycia razem co sekundę. Niechętnie opuszczaliśmy swoje towarzystwo, planując, kiedy znów się zobaczymy, i łącząc się tak szybko, jak to możliwe, gdy tylko znaleźliśmy się poza swoją przestrzenią.

Przykład: piętnastominutowa sesja całowania i obściskiwania, którą odbyliśmy pod moimi drzwiami, zanim wyszedł, i fakt, że wysłałam mu SMS-a, zanim dojechał do końca mojego bloku.

I odpisał mi SMS-a, kiedy stał na światłach.

Nawiasem mówiąc, powstało wiele dalszych tekstów.

Chciałam trochę się przespać, ale nie mogłam. Nie, czekając na wiadomość od mężczyzny, który został w moim domu, ponieważ czułam się z nim bezpieczniej, bo lubił wlewać na krążek cebuli tyle keczupu, ile ja, pomoże mi wywalić dywan przesiąknięty kocim moczem i udało mu się dokonać niemożliwego wyczynu kochania się ze mną (zamiast pieprzenia się ze mną) na mojej umywalce w łazience.

Nasz pierwszy raz.

Romantyczny i głęboki.

I na umywalce w łazience.

Było w tym coś niesamowitego, coś, co grało ludziom, którymi byliśmy i parze, którą miałam nadzieję, że zostaniemy.

Idziemy do tego, do siebie, od chwili, gdy to poczuliśmy.

Co więcej, nieczęsto Dom tracił kontrolę.

Ale sub, którą byłam, kobiecie, którą byłam, to się podobało.

Podobało mi się, że to, co dzieliliśmy ze sobą, znaczyło dla niego tak wiele, że tak bardzo mnie pragnął, że nie mógł tego powstrzymać.

Więc wziął to, co chciał.

O tak.

Lubiłam to.

I dopiero z tą myślą zapadłam w drzemkę.

To, co mi się teraz nie podobało, kiedy leżałam na kanapie z laptopem na brzuchu, z wygaszonym ekranem, to, że poczułam, że coś jest nie tak.

Nie mogłam się domyśleć, dopóki…

Poderwałam się do siedzenia i złapałam laptopa, zanim spadł na podłogę.

Gówno.

Brzmiało to jak…

Ostrożnie przekręciłam się, położyłam laptopa na stoliku do kawy i stopę na podłodze. Używając stopy, by się zaprzeć, pochyliłam się jeszcze głębiej, trzymając swoje ciało pod ścianą między salonem a jadalnią i zerkając przez podwójny otwór na tyły mojego mieszkania.

Do mojej kuchni prowadziły tylne drzwi. Nigdy ich nie używałam. Nie robiłam tego, ponieważ prowadziło to do małego ganku, pod którym znajdowały się wszystkie kubły na śmieci dla każdej jednostki. Poza tym było pięć nieprzydzielonych miejsc parkingowych i, chociaż w domu były tylko cztery mieszkania, zawsze były one zajęte, więc już dawno przestałam zawracać sobie głowę próbami parkowania tam, ponieważ było to ćwiczenie na próżno.

Drzwi miały zamek z gałką, rygiel i łańcuch, a także wózek kuchenny z przodu, ponieważ nigdy z nich nie korzystałam, ale moja kuchnia była tak mała, że ​​mogłam wykorzystać dodatkową powierzchnię i miejsce do przechowywania.

W drzwiach było okno.

I przez to okno, oświetlone w dzień, przez półprzezroczystą rzymską roletę, którą na nie zaciągnęłam, widziałam zacienioną postać.

Chwyciłam telefon i na bosaka wsunęłam tyłek do sypialni (co ważne, gdzie był mój paralizator), a jednocześnie dzwoniłam do Boone’a.

Stałam w sypialni, wciąż słysząc drapanie tylnych drzwi, z paralizatorem w dłoni, kiedy po dwóch dzwonkach odebrał Boone.

„Hej, mała” - przywitał się.

„Ktoś próbuje się włamać pod moimi tylnymi drzwiami” - syknęłam.

Żadnej chwili ciszy.

Bez wahania.

Wyciął - „W twoim domu jest miejsce z zamykaniem?”

„Tak. Łazienka.”

„Idź tam. Zamknij się. Ktoś tam wkrótce będzie.”

Udałem się tam, mówiąc - „Mam paralizator. Złapałam to…”

„Kimkolwiek są, nie chcę, żeby byli na tyle blisko, żebyś mogła użyć tego paralizatora. Zamknij się w łazience, Kathryn. Ktoś jest w drodze. Muszę już iść, Słonko. Idź do łazienki.”

„Dobra, Boone” - wyszeptałam.

„Ochronię cię, mała” - wyszeptał w odpowiedzi, po czym się rozłączył.

Zamknęłam się w łazience, zastanawiając się, dlaczego nie chciał, żebym uciekła od frontu.

Chciałam wyjść z przodu.

Myślał, że tam też ktoś będzie?

Nie słyszałam już drapania tylnych drzwi. Nie słyszałam też, żeby ktoś wpadł na kuchenny wózek po wejściu, wózek, którego nie widać z zacienionego okna.

Nic nie słyszałam.

Dopóki nie usłyszałam.

Strzały z broni palnej.

Blisko.

Trzy.

Szarpnęłam się z hałasem, wizja bycia na parkingu centrum handlowego z lecącymi kulami i to, jak niesamowicie nieprzyjemne to było, pędziła przez mój mózg.

Moje ręce były o wiele bardziej drżące, kiedy nacisnęłam przycisk, aby ponownie wybrać numer Boone.

Pierwszy dzwonek przerwał się, kiedy odebrał, a ja nie czekałam na jego powitanie.

Pisnęłam - „Strzały!”

„Zadzwonię po gliny. Pozostawań w miejscu. Przykucnij. Axl prawie tam jest, Kathryn. Zachowaj swoje gówno.”

„Tak, tak” - wydyszałam, wpatrując się w drzwi.

„I niedługo tam będę.”

Po tym znowu się rozłączył.

Ukucnęłam i słuchałam… intensywnie.

Żadnych więcej wystrzałów.

Więcej niczego.

Okej, cholera, włamanie w środku dnia?

A strzelanina w alejce?

Mieszkałam w mieście. W miastach mieszkali nikczemni ludzie, którzy robili złe rzeczy. Nikczemni ludzie, do których strzelali inni nikczemni ludzie. Byli też poskręcani ludzie mieszkający w miastach, którzy potrzebowali środków na dalsze bałaganiarstwo i mogli mieć ludzi, którzy chcieliby do nich strzelać. Co więcej, byli wędrowni ludzie, którzy mieszkali w miastach, którzy być może nie byli przy zdrowych zmysłach, ale potrzebowali jedzenia lub ubrania, albo po prostu działali niewłaściwie i mogli strzelać do ludzi, chcąc nie chcąc.

Ale po kilku ostatnich dniach nie mogłam uwierzyć, że cokolwiek się działo, wliczając w to próbę włamania i strzały z broni palnej, miało coś wspólnego z tego rodzaju rzeczami.

Może z wyjątkiem nikczemnych ludzi.

Telefon zadzwonił w mojej dłoni i podskoczyłam, przerażona nagłym hałasem.

Zobaczyłam też na ekranie napis BRETT (tak, zaprogramowałam go).

Cholera, zapomniałam.

Pewnie dzwonił, żeby umówić się na spotkanie.

Odebrałam telefon, zaczynając mówić - „Brett, to nie jest naprawdę…”

„Zagrożenie zostało zneutralizowane, Ryn.”

Mrugnęłam na cokół umywalki.

Brett rozłączył się.

„Rynie!” - usłyszałam krzyk Axla.

Słyszałam też syreny na zewnątrz.

Kurczę, wyglądało na to, że Axl był o wiele lepszy w włamywaniu się i wchodzeniu niż ktokolwiek, kto był na zewnątrz.

„Łazienka!” - wrzasnęłam, prostując się z przykucnięcia i podchodząc do drzwi.

„Otwórz, Słonko” - powiedział Axl z holu - „Jest bezpiecznie.”

Odblokowałam i otworzyłam drzwi.

Axl stał dokładnie w wejściu.

Zrobił skanowanie ciała, które zakończyło się szybkim, ale intensywnym skanowaniem twarzy, zanim zapytał - „Okej?”

W tym momencie dużo się działo, więc szybko to opiszę.

Nie jestem pewna, czy to był priorytet, ale zacznę od tego, że Axl wyglądał niesamowicie.

Ten rodzaj niesamowitego wyglądu, nieważne jak często go widywałaś lub, powiedzmy, ktoś mógł właśnie zostać zastrzelony za twoimi tylnymi drzwiami, musiałaś poświęcić chwilę, aby zrozumieć, jak niesamowicie wyglądał.

Był młody, prawdopodobnie po trzydziestce, jak wszyscy przyjaciele Boone’a, ale miał gęste włosy, które były trochę kremowo-srebrne, przeszywające stalowoniebieskie oczy, nokautującą strukturę kości i, de rigueur[1] jak to z tymi kolesiami, zabójcze ciało.

Po drugie, miałam wrażenie, że Brett właśnie zadzwonił do mnie, żeby podzielić się tym, że on, a dokładniej jeden z jego ludzi, zastrzelił kogoś, kto próbował włamać się do mojego domu.

Aby przekazać tę ostatnią część Axlowi, zaczęłam - „Wszystko w porządku. Uch…”

To było tyle, ile mi się udało.

Axl zaczął wydawać rozkazy.

„Muszę wyjść i spotkać się z glinami. Idź do swojego salonu. Zostań tam. Nie idź do kuchni. Rozumiesz?”

Nie idź do mojej kuchni?

„Właśnie…”

Delikatnie wykręcił paralizator ze śmiertelnego uścisku, który na nim miałam i położył go na umywalce w łazience.

Następnie wziął mnie za obie ręce i stwierdził - „W tej chwili wiele się wydarzy szybko, Ryn. Zanim to się stanie, poświęć sekundę, zbierz swoje gówno do kupy, tak?”

Skłoniłam się.

Ścisnął moją dłoń w chwili, gdy od frontowych drzwi dobiegło głośne pukanie i głęboki głos krzyknął - „Policja!”

„Idę” - powiedział, ponownie ściskając, a potem wyszedł.

Dobra, cholera.

Dobra, cholera.

Zagrożenie zneutralizowane.

Czy na moim tylnym ganku był martwy facet?

Poszłam do swojego salonu, przyglądając się Axlowi w moim przedpokoju, który rozmawiał z glinami przy drzwiach, ale nie zajęło mi sekundę, żeby poskładać moje gówno do kupy.

Nie zrobiłam, bo nie miałam sekundy.

Gliniarze byli w środku, Axl razem z nimi, tłocząc się wokół mnie, jakby był ochroniarzem, a ja byłam celebrytką, która niczego nie podejrzewała uwięziona w morzu wściekłych fanów.

Słychać było więcej syren.

Przyszło więcej gliniarzy, a na tyłach domu działo się gówno, którego nie widziałam, robiło dużo hałasu i zwracało uwagę wszystkich policjantów, którzy weszli do domu.

Mój wózek kuchenny został przeniesiony bezceremonialnie, a pojemnik wypełniony mąką, który na nim stał, spadł na podłogę (wiedziałam o tym po puf unoszącym się z niego, który widziałam nad blatem, z miejsca w którym stałam w salonie).

I w końcu, Mo pokazał, odbył dziesięciosekundową naradę z Axlem, a potem przykleił się do mnie, zanim Axl wystartował.

„Uh, Mo…” – zaczęłam, ale Mo spojrzał na mnie, zanim spojrzał ponad moją głową i uniósł podbródek.

Odwróciłam się i wtedy wszedł Boone.

Boone wykonał skan ciała, który był intensywny, a następnie skan twarzy, który był o siedemset stopni wyższy niż intensywność Axla.

Następnie podszedł do mnie i wziął mnie w ramiona.

Okej, to było dobre.

Wcisnęłam się w niego.

„Co się dzieje?” - zapytałam jego pierś.

Zapytałam o to, gdy męski głos stwierdził - „Sadler, musimy porozmawiać z twoją dziewczyną”.

„Sekundę” - odparł Boone.

„Dobrze” - powiedział mężczyzna. Potem kontynuował - „Morrison, potrzebuję cię.”

Mo chrząknął i poczułam, że nas opuszcza.

Odsunęłam się lekko (ale nie całkowicie z ramion Boone’a) i spojrzałam na niego.

„Co się dzieje?”

„Mała, kurwa” - mruknął. Potem - „Na twoim tylnym ganku jest martwy facet.”

Okej, po pierwsze, dowody sugerowały, że Brett nie wycofał się tak, jak obiecał Boone’owi.

Po drugie, nie można było twierdzić, że Brett nie był bardzo oddany sprawieniu, aby „jego dziewczyny” były w porządku.

Na koniec, jeśli nie zablokowałabym tego, to by mnie cholernie przeraziło.

„Gliniarze będą musieli zrobić kilka rzeczy, które prawdopodobnie trochę potrwają” – mówił dalej Boone - „Ale potem, przepraszam, kochanie, poproszą cię, żebyś tam poszła i spojrzała na faceta, aby zobaczyć, czy go znasz”.

Fantastycznie.

„Boone, muszę ci coś powiedzieć” - powiedziałam, a potem zostałam poddana skanowi twarzy, którego intensywność nie została jeszcze zmierzona i to był cholerny cud, że nie wypalił skóry z mojego ciała.

Kiedy to zrobił, wymamrotał - „Później”.

Tak.

Dobry pomysł.

Później.

Wtedy rozmawiali ze mną policjanci.

Powiedziałam im, że spałam. Powiedziałam im, że widziałam i słyszałam, jak ktoś próbuje się włamać. Powiedziałam im, że zadzwoniłam do Boone’a. Odpowiedziałam na znajome już pytania o to, dlaczego zadzwoniłam do Boone’a, a nie do gliniarzy. Następnie zadałam sobie to samo pytanie, dlaczego ponownie zadzwoniłam do Boone’a, a nie do gliniarzy, kiedy usłyszałam strzały (to była łatwiejsza odpowiedź, był to ostatni telefon, który wybrałam, więc najłatwiej go było trafić, gdy świrowałam). A potem ponownie odpowiedziałam na te pytania, kiedy wyszło na jaw, że dzień wcześniej odwiedzili mnie policjanci z Englewood, ponieważ moja znajoma została zamordowana i byłam przesłuchiwana, ponieważ zostałam pół-porwana przez rzekomego zabójcę gliniarza.

Nie powiedziałam im, że wkrótce po tym, jak na tyłach mojego domu rozległy się strzały, rzekomy zabójca gliny, Brett „Cisco” Rappaport, powiedział mi do telefonu, że kogoś zamordowano na moim tylnym ganku.

To było coś, czym prawdopodobnie powinnam była się podzielić.

Po pewnym czasie (a w tym czasie było wielu policjantów kręcących się po moim domu, wszyscy przeszli przez moją kuchnię, roznosząc wszędzie mąkę), jeden z nich podniósł podbródek na Boone’a, a Boone wziął mnie za rękę.

„Gotowa?” - zapytał.

Nie widziałam zwłok przed ani po pogrzebie mojej ciotki Flo, która w rzeczywistości była ciocią mojej mamy, której mąż z jakiegoś bezbożnego powodu zażądał, aby na pogrzebie miała otwartą trumnę.

Ciotka Flo nie była młoda, ale kiedy żyła, była pełna życia. Zawsze miała zaróżowione policzki, błyszczące oczy i zapas andyjskich miętówek, które przemycała, jakby była szpiegiem przekazującym tajemnice państwowe.

To zawsze mnie rozśmieszało i sprawiało, że czułam się ważna i myślałam, że ciocia Flo wiedziała, że potrzebuję obu tych rzeczy, zwłaszcza tej ostatniej.

Martwa wyglądała po prostu... martwa. A to tylko pogłębiło wszystko, co zostało przeze mnie stracone, jak widziałam ją w ten sposób.

Potem już nigdy nie chciałam widzieć martwego ciała.

Więc odpowiedź na pytanie Boone’a brzmiała, do diabła, nie, nie byłam gotowa.

I tak pokiwałam głową.

Podeszliśmy do otwartych drzwi z tyłu kuchni.

Pierwszą rzeczą, jaką zauważyłam, było to, że na zewnątrz, za samochodami i dookoła alejki, było wielu gapiów.

Jednak przy taśmie z miejsca zbrodni, która powstrzymywała gapiów, byli Mag i Auggie, dwaj inni bliscy kumple Boone’a, wraz z Axlem i Mo.

Był z nimi także Hawk Delgado, szef Boone’a.

Wielu nie zgodziłoby się w tym momencie, że ważne jest opisanie Augustusa Hero i Hawka Delgado.

Ci ludzie po pierwsze, nie byli kobietami, a po drugie, nigdy nie spojrzeli w oczy na Augustusa Hero ani Hawk Delgado.

Auggie wyglądał jak grecki bóg.

Pomyśl o tym w każdym niuansie dobroci, jaki może to za sobą pociągać.

Koniec.

Rzecz w tym, że nie sposób było opisać Hawka Delgado.

Jedyny sposób, w jaki mogłam to zrobić, to podzielić się tym, że był rodzajem zmysłowej eksplozji.

Na początek był wspaniały i dobrze zbudowany.

Ale emanował charyzmą, męskością i pewnością siebie do tego stopnia, że było to prawie do zaspokojenia. Jakbyś mogła go powąchać, a nawet posmakować.

Nie był facetem w moim typie, głównie dlatego, że był bardzo, bardzo zakochany w swojej żonie i całej rodzinie, którą tworzyli, nie wspominając o tym, że od samego początku po tym, jak go zobaczyłam i wiedziałam, że może być mój, zależało mi na Boone’m.

Ale byłam heteroseksualną kobietą, więc na różnych poziomach podobało mi się każde spotkanie z Hawkiem Delgado (i Augustusem Hero).

Z wyjątkiem tego, jak oczy Hawka uniosły się w moją stronę w chwili, gdy dotarłam do progu i zobaczyłam niezadowolenie na jego przystojnej twarzy.

Jejć.

„Mała” - mruknął Boone, mocniej ściskając moją dłoń.

Zwróciłam na niego wzrok.

Pochylił głowę.

Z pewnym wahaniem również spojrzałam w dół.

Ciało było zakryte.

Dobrze.

Uff.

Krótka ulga.

„Panno Jansen, zrobimy to naprawdę szybko” - zaproponował gliniarz stojący na zewnątrz na moim ganku.

„Super, dzięki” - wymamrotałam.

Policjant przykucnął.

Przygotowałam się.

Zdjął prześcieradło z twarzy kaukaskiego mężczyzny w czarnej, dzianej czapce, chociaż w Denver była późna wiosna i na zewnątrz musiało być ponad 15˚C.

Dobrą wiadomością było to, że nie miał rany głowy.

Złą wiadomością było to, że miał otwarte oczy.

Wiadomość niepewna w tym scenariuszu była taka, że nigdy w życiu go nie widziałam.

„Nie znam go” - podzieliłam się.

„Jest pani pewna?” - zapytał gliniarz.

Kiwnęłam głową i zwróciłam uwagę na oficera - „Jestem pewna. Nigdy wcześniej go nie widziałam.”

Policjant spojrzał na Boone’a, na ciało i wykonał ruch, który, jak wiedziałam, oznaczał, że zarzuca prześcieradło z powrotem, ale nie spojrzałam.

„Skończyłeś?” – zapytał Boone faceta.

„Tak” - odpowiedział oficer.

Boone wyciągnął mnie za drzwi.

Wędrowaliśmy przez mąkę, która, z ulgą zauważyłam, że została w większości wessana przez lata tłuszczu i błota, które uczyniły dywan prawdziwą gąbką.

Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo było to okropne, głównie dlatego, że na moim tylnym pokładzie był martwy mężczyzna z otwartymi oczami.

„Mała” - zawołał Boone.

Zagrożenie zneutralizowane.

„Ryn.”

Okej.

W porządku.

Nikczemni ludzie próbowali włamać się do domu w ciągu dnia.

Ludzie pracowali w ciągu dnia. To była dobra szansa, że jakiś przypadkowy zły facet zaatakował mój dom, myśląc, że jestem gdzieś w jakimś biurze, tyrając dla ludzi, więc moje mieszkanie było wolne, by wziąć to, czego sobie życzył.

Ale ten człowiek martwy na moim tylnym ganku nie był jakiś przypadkowy złym facetem, który zaatakował mój dom.

Co oznaczało, że prawdopodobnie wiedział, że tam jestem.

Zaczęłam się trząść.

„Kathryn!” - Boone uciął, mocno ściskając moją dłoń i obejmując moją szczękę, odwracając moją twarz do jego.

„Znasz tego faceta?” - zapytałam.

„Nie” - odpowiedział Boone.

„Kim był ten facet?” - zapytałam.

„Nie miał przy sobie dowodu tożsamości” - odpowiedział Boone.

„Dlaczego on tu był?” - zapytałam.

„Nie wiem, mała” - powiedział.

„Nie mam z tym nic wspólnego” - powiedziałam mu coś, co wiedział.

Jego usta zacisnęły się.

To nie była świetna odpowiedź.

„Boone” - szepnęłam.

„Przenoszą ciało i sprzątają.”

Nie byłam przy nim zbyt często, ale wiedziałam, że to głos Hawka Delgado.

Miałam przeczucie, że moje szaleństwo nie może już dłużej być powstrzymywane i niepokojące było zrozumienie, nawet na samym początku, że będzie to mieć wiele warstw.

„Poczekajcie. Myślę, że Ryn ma coś do powiedzenia” - powiedział cicho Boone.

Odwróciłam.

Cała brygada tam była. Mo, Mag, Auggie i Axl.

Tak samo jak Hawk.

To było dużo jak na jedną dziewczynę.

Ledwo to zauważałam.

„Ryn.”

Hawk powiedział to swoim głębokim głosem. Był krótki. Lakoniczny. Autorytatywny.

Moje oczy skierowały się wprost na niego.

„Jesteś bezpieczna i pozostaniesz bezpieczna.”

Tysiąc lat temu rycerze wyruszający na wyprawy składali przysięgi tak brzmiącymi głosami.

Przywódcy rewolucji wygłaszali przemówienia głosami, które tak brzmiały.

Nieszczęśliwi kochankowie składali obietnice głosami, które tak brzmiały.

Odprężyłam się.

„Przynieście jej trochę wody, dobrze?” - Boone poprosił brygadę ogólnie, a Axl i Auggie prawie wpadli na siebie, tak szybko obaj poruszali się, żeby dać mi szklankę wody.

Okej, wiedziałam z natury, że to byli chłopcy Lottie, a Mo był solą ziemi i traktował Lottie jak złoto, a ona założyła Mag’a z moją dziewczyną, Evie, i, że byli solidni jak skała, że ci faceci byli dobrymi facetami.

Ale teraz, gdy wszyscy nadciągnęli w czasie troski, przyklejali się do mnie i wpadali na siebie, żeby przynieść szklankę wody, widziałam, że ci faceci byli naprawdę, naprawdę dobrymi facetami.

Boone i ja zatrzymaliśmy się w mojej jadalni.

Zaprowadził mnie do salonu, gdzie posadził mnie na kanapę.

Hawk i Boone odeszli, by poradzić sobie z ostatnimi policjantami, którzy wychodzili, podczas gdy Mo i Mag stali nade mną, a potem Mo, Mag, Axl i Auggie wisieli nade mną, jakbym potrzebowała moralnego wsparcia, kiedy sączyłam wodę.

I nie mylili się.

Boone i Hawk wrócili, a Boone usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem i tuląc do siebie.

Reszta chłopców (i Hawk, którego nikt przy zdrowych zmysłach nie nazwałby „chłopcem”) czekała, aż to zrobi, zanim Boone nalegał - „Dobra, czego nie powiedziałaś glinom?”

Część mojego wielowarstwowego szaleństwa przesuwało się, wynurzając na powierzchnię.

„Powinnam była im powiedzieć” - powiedziałam do Boone’a.

„Powiedz nam” - powiedział Boone.

„Myślę, że miałeś rację co do Bretta.”

Oczy Boone’a przesunęły się przez chwilę na osobę, która, jak podejrzewałam, była Hawkiem, zanim do mnie wrócili.

„Dlaczego to mówisz?”

„Zadzwonił do mnie.” - przełknęłam - „Po strzałach.”

„Cholera” - usłyszałam, głos należał do Mag’a.

„I powiedział, że zagrożenie zostało zneutralizowane.” - dokończyłam.

„Kurwa” - usłyszałam i to był Auggie.

Ale Boone wstał z kanapy, żądając ode mnie - „Gdzie jest twój telefon?”

Ja też wstałam i powiedziałam - „Boone, może powinniśmy po prostu…”

„Gdzie jest twój pieprzony telefon, Ryn?” - odgryzł.

„Boone” - powiedział cicho Hawk.

„Pieprzyć to” - powiedział Boone do Hawka.

Brwi Axla uniosły się w taki sposób, że wyczułam, że nieczęsto ktoś tak rozmawiał z Hawkiem.

Jak: nigdy.

Poczułam, jak mój telefon wysuwa się z tylnej kieszeni, gdzie gdzieś po drodze go schowałam.

„Wpuść mnie” - rozkazał, wręczając mi go.

„Boone, myślę...”

„Kathryn.”

Zamknęłam się i wzięłam od niego telefon, myśląc, że to całkiem niezłe, biorąc pod uwagę, że jego apodyktyczne zachowanie i ciągłe przerywanie mi przełamywało moje szaleństwo, a zamiast tego zaczynałam się wkurzać.

Ale nie chciałam rozmawiać z nim przed jego szefem i przyjaciółmi.

Więc włączyłam telefon, spojrzałam na niego, aktywował się i oddałam go Boone’owi.

Zrobił dwa kroki dalej, odwrócił się do nas plecami, wykonał połączenie i wyjrzał przez okno.

„Nie. Masz Sadlera, skurwysynu” – powiedział do okna - „Musimy porozmawiać i wiesz dlaczego. Wymień czas i miejsce i lepiej uwierz, że będę miał ze sobą moich chłopców i będziemy uzbrojeni. Więc zaplanuj odpowiednio.”

Mój wzrok powędrował do Hawka.

Miał ręce skrzyżowane na piersi, oczy utkwione w swoim mężczyźnie i starannie pusty wyraz twarzy.

Podobnie jak cztery razy Mo, Mag, Axl i Auggie.

„Dobrze. Będę tam” - oznajmił Boone i znów się do niego odwróciłam.

Nie patrzył na mnie.

Spojrzał na Hawka.

„Kto jest na niej, a kto ze mną?”

„Mo na niej, reszta z tobą. Łącznie ze mną” - odpowiedział Hawk.

„Jedziemy” - powiedział Boone.

I bez zbędnych ceregieli podszedł do mnie, zahaczył mnie za głowę i przyciągnął, żeby pocałować mnie w czoło.

Odchylił się i wplótł palce w moje włosy, delikatnie je pociągając.

Kiedy spojrzał mi w oczy, rozkazał - „Zadzwoń do swoich dziewczyn, rób wszystko, co musisz zrobić, aby sobie poradzić. Mo ma cię, dopóki nie wrócę, a potem ja będę cię miał.”

Chociaż gdy ktoś (to ja) jechał na skraju wielowarstwowego szaleństwa po tym, jak martwe ciało zostało usunięte z jego tylnych drzwi, można powiedzieć, że dobroć Boone Sadlera wypowiadającego słowa „będę cię miał” była tak samo wysoko na skali każdego z wykresów jak intensywny skan twarzy, który mi wcześniej dał. Mimo to nie miałam szansy wypowiedzieć pierwszego słowa ani nawet otworzyć ust, zanim Boone wyruszył z Hawkiem, Axlem, Auggie’m i Magiem.

Obróciłam się do drzwi, żeby zobaczyć, jak przez nie znikają.

A kiedy usłyszałam, jak zamykają się moje frontowe drzwi, odwróciłam się do Mo.

„Chcesz, żebym zadzwonił do Lottie?” - zaoferował.

„Co oni zrobią?” - zapytałam.

„Wyjaśnią, że strzelanie do kogoś na tylnym ganku jest nie do przyjęcia. Teraz chcesz, żebym zadzwonił do Lottie?”

„Jak oni to zrobią?”

„Nie wiem.”

„Okłamałbyś mnie, że nie wiesz, jak to zrobią?”

„Mogę tylko powiedzieć, że Boone nie zrobiłby tego tak, jak ja, ponieważ Boone nie jest mną. Po prostu wiem, że, jak zdecyduje się to zrobić, to będzie jasne.”

„Jak ty byś to zrobił?”

„Nie jestem pewien, czy chcesz wiedzieć.”

Postanowiłam porzucić tę linię przesłuchiwania. Mo miał odpoczywającą przerażającą twarz, mimo że był dużym wrażliwcem. Nie chciałam mieć powodu, by sądzić, że jest kimś innym.

„Kiedy wszystko się działo, Boone powiedział mi, żebym poszła do łazienki, a nie do drzwi wejściowych” - podzieliłam się - „Dlaczego nie kazał mi uciekać frontowymi drzwiami?”

„Ponieważ czasami z tyłu jest facet, który ujawnia swoją obecność wyłącznie po to, by wypłoszyć cię, żebyś wyszła z przodu. A nie jest dobrym scenariuszem być wkurzona, myśląc tylko o ucieczce i robiąc dokładnie to, czego chcą. Wpadasz na złego faceta, którego się tam nie spodziewasz.”

Nie.

To nie byłby dobry scenariusz.

Ciągnęłam dalej.

„Czy miałby jakiś powód, by sądzić, że ktoś będzie od frontu?”

„Tych gliniarzy, którzy cię odwiedzili, było dwóch. Więc tak.”

Kurwa.

„Jakim cudem jestem w środku tego bałaganu?” - zapytałam.

„Ponieważ Cisco to skurwiel.”

Przyszło mi do głowy, że Mo mówił do mnie teraz więcej słów, niż myślę, że kiedykolwiek od niego słyszałam, odkąd go znałam.

Jak wspomniałam, nie był nieprzyjazny. Po prostu nie był rozmowny.

„Czy nie masz czegoś lepszego do roboty niż opiekowanie się mną?” - zapytałam.

„Nie.”

Był ślub rycerski, przemówienie rewolucjonisty i głos obietnicy kochanka.

I wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mogę już tego zakopywać.

„Myślę, że teraz zeświruję” - wyszeptałam.

Mo nie wahał się.

W jednej sekundzie ta wielka góra mężczyzny znajdowała się cztery kroki ode mnie.

W następnej byłam w ciasnym niedźwiedzim uścisku.

Objęłam ramionami jego mocno umięśnioną talię i zaczęłam się trząść.

Powiedziałam też - „Myślę, że dobrze byłoby teraz zadzwonić do Lottie”.

„Czegokolwiek potrzebujesz.”

Tak, ci faceci byli naprawdę, naprawdę dobrymi facetami.

A jakiś przypadkowy człowiek zginął na moim tylnym ganku z powodów, których do końca nie rozumiałam.

I to było ekstremalne.

Więc w tym momencie wiedziałam tylko jedno, trzymając się góry Mo.

Miałam naprawdę szczęście, że miałam tych naprawdę dobrych facetów.

 



[1] wedle oczekiwań

10 komentarzy: