ROZDZIAŁ 12
Więc ja odpadam
Boone
Boone
zrobił jeden objazd, zanim wrócił do Ryn.
Poszedł
odwiedzić Smithiego.
Zadzwonił
z wyprzedzeniem i nie był zaskoczony, kiedy trafił do biura Smithiego, że
zobaczył tam jego siostrzeńca, Doriana.
Boone
nie znał Doriana zbyt dobrze.
Ale
to, co wiedział, podobało mu się.
A
biorąc pod uwagę, że miał wrażenie, że Dorian stał za przejściem ze striptizu
do rewii, lubił go bardziej.
Nie
trzeba dodawać, że po tym, jak Smithie przeżył wybryki Rockowych Lasek w
czasach ich świetności, nie był zadowolony, gdy usłyszał, że Ryn została uwikłana
w jakąś niebezpieczną sprawę, która nie miała z nią nic wspólnego, ale
obejmowała ją jako cel przestępcy seksualnego.
Smithie
nie dmuchał i nie bujał.
Po
tym, jak Boone wyłożył, mężczyzna odchylił się na krześle, spojrzał w sufit i
powiedział - „Drogi Boże. Masz moje oddanie. Wiem, że nie żyłem bez skazy. Ale
nie rozumiem. To znaczy, trzeba zadać pytanie. Co do cholery?”
Bóg
prawdopodobnie często zadawał to pytanie, choć może nie w tym języku.
Boone
wiedział jedno, że rzadko na nie odpowiadał, chyba że zwracałeś uwagę na znaki.
Boone
wierzył w Boga, ale nie chodził do kościoła. Jego matka chodziła i w okresie dorastania
co niedzielę uczęszczał do szkółki niedzielnej, po której sztywno nudził się na
kazaniu.
Jego
tata, który nie chodził z nimi do kościoła, przedstawił swój punkt widzenia,
gdy każdy z jego synów skończył czternaście lat, mówiąc do matki - „Teraz są
już prawie dorosłymi mężczyznami, kobieto. Muszą nauczyć się podejmować decyzje
dotyczące wielu rzeczy, w tym tego, w jaki sposób oddają cześć.”
On,
ani żaden z jego braci, nigdy więcej nie chodził do kościoła.
To
nie był Bóg.
To
nie była wiara.
Teraz,
kiedy był starszy i lepiej to rozumiał: to był dogmat.
W
końcu, w niedziele, on, jego tata i bracia wychodzili i coś robili, na przykład
na wędrówkę lub granie w łapanie piłki w parku. A gdy jego matka nie była w
zasięgu słuchu, jego tata był entuzjastycznie nastawiony do powiedzenia - „Tu
jest Bóg, chłopcy, to jest to, co nam dał, a nie jakiś przeklęty budynek.”
Porter
Sadler miał na myśli park albo wędrówkę i bycie razem.
I
nawet gdy Boone miał czternaście lat, wiedział, że jego ojciec ma rację.
Boone
nie podzielił się swoją ideologią dotyczącą religii ze Smithiem i Dorianem.
Powiedział
- „Myślę, że Ryn musi zostać zawieszona, dopóki to gówno nie zostanie
uporządkowane, żebym mógł mieć pewność, że jest bezpieczna.”
Dorian
wtedy się włączył.
Zrobił
to, mówiąc - „Nie”.
Boone
spojrzał na faceta.
„Słucham?”
- zapytał.
„Nie”
- powtórzył Dorian.
Boone
milczał głównie dlatego, że potrzebował energii, by kontrolować swój
temperament.
„Synu,
zaufaj mi. Przeszedłem przez to” - powiedział Smithie do Doriana, po czym
skinął głową w stronę Boone’a - „Ci chłopcy mają umiejętności, których my nie
mamy. Mogą wykonać zadanie. A, wciąż mówiąc przez doświadczenie, pogorszy się,
zanim będzie lepiej.”
Boone
nie był wielkim fanem tej ostatniej części. Ale znał historie Rockowych Lasek i
przez co musiała przejść załoga Nightingale’a, aby przeprowadzić przez nie
swoje kobiety. Więc choć to było do bani, wiedział też, że Smithie się nie
mylił.
„Więc
Ryn jest tą, która zapłaci za niektórych skurwysynów, którzy ją namierzają?” -
zapytał Dorian.
„Pokryję
jej pensję” - odparł Smithie, otwarcie urażony, że Dorian zakłada, że tego nie
zrobi.
„Pokryjesz
jej napiwki?” - Dorian naciskał.
„No…
tak” - powiedział Smithie.
„I
co? Ona dostosuje swoje życie, by pasowało do ich gówna?”
Smithie
nie miał na to odpowiedzi.
Dorian
zwrócił się do Boone’a - „Myślę, że chciałbym, aby Ryn zastanowiła się, gdzie
chce z tym wszystkim pójść. Czuje się, że chce skulić się za twoim murem
ochronnym, to jej. Nie, zabezpieczymy ją, kiedy tu będzie.”
„Ian”
- wycedził Smithie - „Mamy bramkarzy, nie ochroniarzy.”
„Osobiście
zadbam o jej ochronę” - oświadczył Dorian.
„Kocham
cię, chłopcze, ale nie masz umiejętności, aby to zrobić” - odparł Smithie - „I
dodam do tego, że absolutnie nie chcę, żebyś ty skupiał uwagę brudnych gliniarzy.”
To
było mądre, zwłaszcza gdy mówili o brudnych, rasistowskich gliniarzach.
„Nie
masz tych umiejętności, ale masz rację” - wtrącił Boone, powiedział Dorianowi i
zrobił to, zanim ich dyskusja przerodziła się w kłótnię, jak wskazywał wyraz
twarzy Doriana, który miał zamiar to zrobić.
Powiedział
swoje następne, nawet jeśli naprawdę nie chciał tego mówić - „Muszę powiadomić
Ryn w pełni o tym, co się dzieje, co to dla niej znaczy i to ona musi podjąć
decyzję. Kiedy to zrobi, spotkamy się ponownie, aby dowiedzieć się, jak
zapewnić jej bezpieczeństwo podczas pracy, jeśli do tego dojdzie.”
„Moje
inne dziewczyny, moi bywalcy?” - zapytał Smithie - „To gówno się
rozprzestrzenia. Masz złych gliniarzy, wszystko idzie. Kto ich ochroni?”
„Na
razie musimy zacząć od Ryn” - powiedział Boone.
„Właściwie
to nie” - dokończył Smithie - „Widzisz, nadal jestem tu szefem i to, co mówię, będzie.
Miałem dziewczyny pod ochroną w tym barze. Zaatakowane na korytarzach. Porwane
na parkingu. I gorzej. Dużo gorzej. O wiele gorzej niż oszołomione, porwane i
odpychające dupków tacami, więc mam nadzieję, że zrozumiesz, czemu to mówię.
Nie chcę, żeby Ryn cierpiała z powodu okoliczności, na które nie miała wpływu.
I kocham tę dziewczynę, nie wątp w to. Ale mam więcej do myślenia niż tylko o
niej.”
Smithie
zwrócił uwagę na Doriana i mówił dalej.
„Rozumiem,
synu. Musisz coś zrobić. A powodem, dla którego przygotowuję cię do przejęcia dla
mnie, jest to, że niezawodnie stoisz za moimi dziewczynami. Ale musisz się tego
nauczyć. Nie możemy brać pod uwagę tylko Ryn i tego, co się z nią dzieje. Jeśli
ten klub i ludzie, którzy tu pracują, staną się celem brudnych gliniarzy…” - urwał
i potrząsnął głową.
To
stawało się znajomym refrenem.
Mamá
Nana się wycofała.
I
Smithie, na swój sposób, też.
Smithie
spojrzał na Boone’a.
„Zadzwonię
do niej” - stwierdził.
„Pozwól,
że najpierw z nią porozmawiam” - odparł Boone.
Smithie
skinął głową.
Dorian
stukał palcami w podłokietnik fotela i chociaż mężczyzna wstał, by uścisnąć
dłoń Boone’a przed odejściem, żaden z nich nie ruszył się tak, jakby mieli za
nim podążać, więc pomyślał, że będą mieli nieprzyjemną dyskusję.
Boone
miał mieć to samo z Ryn.
Pojechał
do domu Ryn, zaparkował, a kiedy szedł do drzwi wejściowych, wyszła Lottie, a
za nią Mo.
Lottie
była w pełni kobietą. Dużo cycków. Dużo włosów. Ale tylko nieco ponadprzeciętny
wzrost i bardzo smukła.
Mo
był wielkim mężczyzną. Kopiec mięśni. W ogóle nie miał włosów.
Byli
idealnym dopasowaniem.
Lottie
była także jedną z najbardziej kobiecych kobiet, jakie znał Boone. Miała to i
obnosiła się z tym.
Była
w tym, jak jeden z kumpli. Kiedy chłopcy Mo byli razem, ona była w centrum. Nie
można jej było urazić. Dawała tyle, ile mogła, co sprowadzało się do dokuczania
i przekomarzania się.
I
kochała Mo do szaleństwa.
Ostatnia
część była wszystkim, czego potrzebował Boone, by kochać Lottie jak siostrę.
Ale
reszta nie bolała.
Jednak
w tym momencie rzuciła Boone’owi spojrzenie, którego nie mógł rozszyfrować,
poza tym, że była wkurzona.
Zatrzymał
się w wejściu do mieszkania Ryn, a ona nie zwlekała z podaniem mu tego.
„Napraw
to” - warknęła, odwróciła się, spojrzała na swojego mężczyznę i powtórzyła -
„Napraw to”.
Następnie
okrążyła Mo i wpadła do domu.
Dobrze.
Lottie
też przeżyła całą sprawę z Rockowymi Laskami, a jedna z Rockowych Lasek była
jej siostrą. Tą, która, jeśli Boone się nie mylił, odparła atak w Smithie’s
tacą.
Gdy
drzwi zatrzasnęły się od środka, Boone spojrzał na Mo.
„Dzwonił
Hawk. Poinformował mnie. Poinformowałem Lottie” - powiedział mu Mo.
Boone
poczuł chłód na skórze.
„Czy
Ryn wie?”
Mo
potrząsnął głową.
To
nie on był tym, który miał jej przekazać tę wiadomość.
Chodziło
o to, że chciał być blisko, kiedy to dostanie.
Był
trochę zaskoczony, biorąc pod uwagę powitanie Lottie, w nastroju, w jaki
wszedł, kiedy trafił do salonu Ryn.
Evie
też tam była. Wszyscy pili mrożoną herbatę lub herbatę z napisem „Long Island”,
a Pepper była na nogach, pochylona w kierunku Hattie, muskając coś na ustach
Hattie i mówiąc - „Przysięgam na Boga, że po tym pulchną. Jakbyś dostała
zastrzyki. To niesamowite.”
Pieprzyły
się z makijażem.
Zastrzelili
mężczyznę niecałe pięćdziesiąt kroków stąd, a one pieprzyły się z makijażem.
Musiał
przyznać, że mówiło to o nich wszystkich więcej niż jakakolwiek rekomendacja
Lottie, że to gówno, a jej chłopcy muszą się tam dostać.
Ryn
odwróciła się do niego, kiedy wszedł przez drzwi i natychmiast posłała mu
ogromny uśmiech.
Chryste,
była ładna.
Nigdy
ładniejsza niż wtedy, gdy się uśmiechała… lub śmiała. A teraz widział, jak dochodzi,
więc to było coś.
Więc
ostatnią rzeczą, jaką chciał zrobić, to zetrzeć ten uśmiech z jej twarzy.
Zerwała
się i podeszła do niego, wołając - „Hej”.
„Hej”
- powiedział, kiedy do niego podeszła.
Położyła
rękę na jego brzuchu i odchyliła głowę do tyłu.
Nie
przegapił jej zaproszenia ani możliwości przyjęcia go.
Pochylił
się i dotknął ustami jej ust.
Kiedy
się odsunął, wymamrotał - „Możemy przez chwilę porozmawiać w twoim pokoju?”
To
było coś, co otrzymał od swojego ojca.
Porter
Sadler nie był człowiekiem, który by poddawał się negatywnym emocjom.
Ale
jedną rzeczą, którą Porter otwarcie nienawidził, było odwlekanie.
Od
najmłodszych lat wwiercano w Boone’a, że gówniane rzeczy trzeba zrobić. A jeśli
niektóre z tych rzeczy były bardziej niewygodne, uciążliwe lub irytujące niż
inne, robiłeś to najpierw.
Poza
tym robiło się późno i Ryn będzie myślała o obiedzie i niedługim dostaniu się
do pracy, a ponieważ nie miała pracy, do której mogłaby się dostać, musiała
wiedzieć.
Jej
wzrok przesuwał się po jego twarzy, a kiedy skończyła to, skinęła głową.
Wziął
ją za rękę i poprowadził do jej sypialni, słysząc szept Pepper - „Co się
dzieje?”
„Później”
– powiedziała Lottie.
Ryn
nie mógł ich nie słyszeć, ale to nie był jedyny powód, kiedy zaprowadził ją do
jej pokoju, natychmiast zapytała - „Co się dzieje?”
Podszedł
do niej, położył ręce na jej biodrach i przyciągnął ją bliżej.
Zrozumiała
jego aluzję i uniosła ręce, by położyć je na jego ramionach, ale poza tym trzymała
się z daleka.
Szła
dalej.
To
było trochę szalone i bardzo mocne, że przeżyła taki dzień, począwszy do
zamordowania mężczyzny na jej ganku i była ze swoimi dziewczynami, pijąc
herbatę i eksperymentując z makijażem.
Miał
wrażenie, że Kathryn Jansen została zmuszona do przejścia od wielu rzeczy w
swoim życiu.
Ale
gówno miało stać się ekstremalne.
I
poczuł, jak przeszył go dreszcz czystej wściekłości, że będzie musiała znieść
kolejny cios.
Z
niemałym wysiłkiem otrząsnął się z tego i postanowił zrobić to szybko, aby
mogli dostać się do części, w której przejdzie dalej.
Ale
tym razem będzie tam, aby pomóc.
„Okej.
Cisco powiedział, że była kampania, która miała na celu zmuszenie go do
ujawnienia się i odpowiedzi za zabójstwo, którego nie popełnił. Skupiają się na
kobietach w jego życiu, które coś dla niego znaczą. Najpierw wzięli na cel jego
siostrę. Stalker. Tak źle, że rzuciła pracę i przeprowadziła się na Alaskę.
Wiesz o Corinne. A teraz to ty. Wykorzystują do tej pracy byłych więźniów, nie
wiemy jak, możemy zgadywać dlaczego. A facet, którego wysłali po tobie, był
przestępcą seksualnym.”
Wciągnęła
powietrze.
Boone
szybko mówił dalej.
„Więc
był powód, dla którego Cisco zareagował na włamanie do twojego domu. Nadal tego
nie toleruję i żałuję, że musiałaś to przeżyć. Ale to prawdopodobnie ważny
powód. Może nie wiedział, co ten facet zamierzał zrobić, ale wiedział, że
stawka jest podnoszona.”
„O
mój Boże” - wydyszała.
„Jak
powiedziałem, ci faceci atakują tylko kobiety w życiu Cisco. Nie mam pojęcia
dlaczego, ale uważam, że nie potrzebujemy więcej dowodów, że to dupki” -
ciągnął Boone.
„Nie”
- szepnęła.
Była
przerażona i nie ukrywała tego.
Do
cholery.
Wcisnął
się w jej biodra.
„Już
to robimy, mała” - zapewnił ją - „Hawk, chłopaki. Eddie i Hank. Chudy i Mitch.
Malik. Chaos. Sebring będzie trzymał ucho przy ziemi, jeśli nie będzie brodzić
na pełnym gazie. To nie potrwa długo, a ja odtąd będę cię lepiej opiekować.”
Potrząsnęła
głową i wcisnęła się w jego ramiona, mówiąc - „To nie jest na tobie, Boone.”
„Nie
jest, ale jest” - przysunął się bliżej i wyjaśnił - „Jesteśmy od niedawna, ale
nadal jesteś moja. Moja do jedzenia krążków cebuli, moja do pieprzenia na
umywalce i moja do ochrony.”
Albo
znała Domów na tyle, by wiedzieć, że nie sprzeciwia się temu, albo znała
wystarczająco facetów takich jak on, bo nie odpowiadała.
„Rozmawiałem
ze Smithiem. Mieliśmy dyskusję z nim, ze mną i Dorianem. Smithie zdecydował, że
masz przerwę, dopóki to wszystko się nie skończy” - zakończył.
Chociaż
miał zamiar powiedzieć więcej, ale jej zmiana wyrazu twarzy sprawiła, że
przestał mówić.
„Rozmawiałeś
ze Smithiem?”
„Musiał
wiedzieć” - zauważył Boone oczywistość.
Odsunęła
się od jego rąk i zapytała ponownie, ale tym razem dodała więcej słów, a przy
ostatnich, wskazując na siebie kciukiem - „Rozmawiałaś ze Smithiem? Moim szefem?”
„Ryn,
widzę, że nie myślisz jasno po tym, co się stało, ale ten facet, który próbował
się dzisiaj włamać, zamierzał wyrządzić ci krzywdę, która nie jest tak
ostateczna jak śmierć, ale nie musisz żyć ze śmiercią, ponieważ byłabyś martwa.
Pod żadnym pozorem nie jest to dobry scenariusz, ale tylko trochę mniej zły, niż
gdybyś musiała żyć z tym, co ten facet zrobiłby ci przez resztę twojego, miejmy
nadzieję, bardzo długiego życia.”
Jej
oczy zwęziły się w sposób, którego żaden mężczyzna nie chciał widzieć na twarzy
swojej kobiety.
„Nie
myślę jasno?”
„Kathryn,
mężczyzna został zamordowany, kiedy ukrywałaś się w swojej łazience. Słyszałaś,
że to się stało. Reagujesz na to i widzę, że reagujesz, nie dostrzegając sytuacji,
w której się znajdujesz.”
„Dobra,
Boone, ale Smithie jest moim szefem. A ja muszę pracować.”
„Smithie
pokryje twoją wypłatę.”
„Czy
wiesz, ile Smithie pokrył przez lata?”
Nie
wiedział tego, ale liczył się z sercem Smithiego i gównem, które wydawało się
nieustannie wirować wokół jego dziewczyn, więc pewnie kazał swojej księgowej
stworzyć pozycję na to gówno.
Kontynuowała
- „Nie jestem jedną z tych dziewczyn. Pojawiam się. Zajmuję się tym.”
„Nie
da się tego po prostu załatwić” - stwierdził.
„Okej,
to też, ale może będę miała coś do powiedzenia na temat tego, jak pokierować
moim życiem. Nie wiem, jedno słowo, może dwa. Jak myślisz?”
Prawdę
mówiąc, przyszło mu do głowy, że powinien był najpierw udać się do niej, a nie
do Smithiego.
Prawdę
mówiąc, nie znał jej dobrze (jeszcze), ale znał ją wystarczająco, by wiedzieć,
że byłoby to daremne, ponieważ była kobietą, której życie zderzało się z
twardością, ale otrząsała się i szła dalej.
Wiedział
też, że nie była nieświadoma, że jest
tego typu kobietą,
ale w tym momencie najwyraźniej
nie rozumiała,
że to
nie był jeden z tych momentów, kiedy mogła po prostu to zrobić.
Co
więcej, miała teraz ludzi, którzy nie tylko byli chętni, ale w jego przypadku
chcieli się nią opiekować, w tym Smithie, ale przede wszystkim Boone. Powiedział
jej
to cholerne sam tego ranka i jasno dał do zrozumienia, że wiele
dla niego znaczy. A teraz najwyraźniej o tym zapomniała.
Co
doprowadziło go do miejsca, w którym było oczywiste, że była na niego wkurzona
za to, że nie robił nic poza dbaniem o nią, a to nie było fajne.
Dlatego
wrócił - „Jesteś na mnie wkurzona bez powodu.”
„Bez
powodu…?” - potrząsnęła głową z niedowierzaniem - „Poszedłeś i rozmawiałeś z
moim szefem, który podjął decyzję dotyczącą mojego życia, mojego czasu i mojej pracy nie tylko bez mojego wkładu,
ale także zanim poznałam pełnię tego, co się dzieje.”
„Smithie
miał z tym pewne doświadczenie, Kathryn, i działa dla twojego dobra.”
„Czy
ktoś pomyślał, że może ja wiem, czym jest moje własne dobro?” - warknęła, po
czym wycedziła - „To znaczy, nie wiem, ale domyślam się, że najlepiej to
oceniam.”
Nie
był wielkim fanem jej tonu.
„Skończ
z sarkazmem, kochanie” - warknął.
„Pieprzyć
to, Boone” - ugryzła go - „Co zrobię z całym moim wolnym czasem? Ukryję się za
zamkniętymi drzwiami łazienki i przeczekam?
„Zajmę
się tobą.”
„Właściwie
nie, nie zajmiesz” - odparła - „Jesteś zwolniony z obowiązków, biorąc pod
uwagę, że nie jesteś super gorący w ich wykonywaniu.”
Boone
znieruchomiał.
Pieprzone
piekło.
Nie
tylko to powiedziała.
Szła
dalej.
„Teraz
muszę porozmawiać z Lottie, dziewczynami i cholernym Smithiem, więc wybacz mi.”
Zmusiła
się do poruszania się wokół niego.
Boone
powstrzymał ją mówiąc, jego głos znów wibrował, tak jak wcześniej tego dnia,
kiedy rozmawiał z Cisco.
„Powinienem
być bardziej ostrożny. Nie powinienem był cię dzisiaj opuszczać, ale nie miałem
pojęcia, że połowa tego gówna się dzieje” - uciął - „Więc to był cholernie cios
poniżej pasa, Ryn.”
Jej
brwi uniosły się, mimo że jej włosy kołysały się pod gwałtownym szarpnięciem
głowy.
„To
nie było …”
Boone
przerwał jej.
„I
od razu, niektóre dupki postawiły na tobie potwora, to nie jest w żaden sposób moja
wina.”
„Oczywiście,
że…”
„Ale
jeśli myślisz, że nawalam w pracy, kochanie, słyszałem. Musisz ufać temu, kto
cię wspiera. Więc ja odpadam.”
Po
tym całe jej ciało drgnęło.
„Boone,
jeśli pozwolisz mi mówić” - powiedziała powoli, na wpół zirytowana, ale mimo to
w jej słowach była ostrożność.
Za
późno, kurwa.
„Myślę,
że powiedziałaś dość” – odpowiedział. – „Porozmawiam z Mo i chłopcami. Będziesz
dobra.”
I
z tymi słowami odwrócił się, wyszedł z jej pokoju, korytarzem i prosto do drzwi
frontowych.
Nie
zatrzasnął ich.
Nawet
nie zatrzasnął drzwi samochodu.
Pojechał
do biura ostrożnie, ale nie spokojnie.
A
na parkingu zadzwonił, żeby upewnić się, że Ryn jest osłonięta.
Potem
poszedł do pracy.
I
pracował nad gównem, które było jej gównem.
Nawet
jeśli tak nie było.
O kurcze. Mam nadzieje, że wyjaśnią nieporozumienie.
OdpowiedzUsuńWow 😁 odpada? Serio? Kiepski Alfa 😳 szok... Dziękuję ❤️
OdpowiedzUsuńDziekuje
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za rozdział :Do ile ta książka ma rozdziałów?
OdpowiedzUsuń23+epilog, ale rozdziały są krótkie (bo to nowela). Tylko dlatego daja radę zamieszczać 2 rozdziały dziennie ;)
UsuńOn chciał dla niej dobrze a wyszło jak zawsze czyli źle :(
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję,czekam z niecierpliwością na kolejne części ;)
OdpowiedzUsuńNo i uniósł się duma...a nawet jej nie zrozumiał
OdpowiedzUsuńDziękuję❤ oboje postąpili głupio
OdpowiedzUsuń