ROZDZIAŁ 20
Nigdy
w życiu
Ryn
„Nigdy
się o to nie martwiłam i powiedziałam o tym Boone’owi. Widzisz, ja też późno
rozkwitałam” - oznajmiła Anne-Marie.
To
było następnego ranka i siedzieliśmy przy okrągłym stole Boone’a w jadalni,
Anne-Marie i ja.
Boone
i Porter byli w kuchni, Boone robił matce więcej kawy, a Porter brał kolejnego
pączka.
Wystarczy
powiedzieć, że Sadler’owie mogli odstawić kawę.
A
Porter mógł odłożyć pączki.
„Nie
pozwól jej karmić cię tym gównem” - stwierdził Porter, podchodząc do stołu -
„Widziałem jej zdjęcia, kiedy z każdego kroku w jej życiu, byłem u jej boku
przez ponad połowę i zawsze była wspaniała.”
Zatrzymał
się, by pochylić się i pocałować czubek jej włosów.
Anne-Marie
uśmiechała się radośnie.
Porter
wyprostował się i wrócił na swoje krzesło, mówiąc - „Ale nie żartuję, Boone był
prawdziwie chudym, brzydkim typkiem.”
Zakrztusiłam
się kawą.
„Porter!”
- Anne-Marie ucięła.
„Nie
kłamię” - powiedział Porter.
„Doprawdy…”
- zwróciła się do mnie Anne-Marie - „…jeśli przetrwam ten weekend bez zabijania
go, to będzie cud.”
„Jeśli
przetrwam ten weekend bez zabicia was obojga, to będzie cud” – powiedział Boone
z kuchni.
Anne-Marie
odwróciła się do syna - „Ja się nie
wyśmiewam.”
„Mamo,
mówisz mojej dziewczynie, jakim byłem kurewsko brzydki.”
„Boone
Andrew Sadler! Język!” - zawołała zirytowana.
O mój Boże,
ci ludzie byli zabawni.
„Mamo,
mam trzydzieści trzy lata. Mogę powiedzieć „kurwa” we własnym domu, zwłaszcza
gdy ciągle rozmawiasz o tym gównie z moją kobietą” - odparł Boone – „Myślę, że
rozumiesz, że ją lubię. Więc chciałbym, żeby po waszym wyjściu też się tu
kręciła.”
Walczyłam
i wygrałam z pragnieniem śmiechu.
„To
nie tak, że sam mi tego nie powiedziałeś, kochanie” - przypomniałam mu, chociaż
w jego obecnym nastroju zrobiłam to ostrożnie.
„Tak,
Rynnie, ale nie jestem wielkim fanem, kiedy mówi o tym mój tata jedzący trzeciego
pączka” - odpowiedział Boone.
„Czy
liczymy?” - spytał Porter.
„Naprawdę
Porter. Twój cholesterol” - powiedziała Anne-Marie.
„Jestem
sprawny jak skrzypce” - oświadczył.
Jeszcze
raz pokręciła głową, tym razem gestem znaczącym
mężczyźni i ich złudzenia co do ich
zdrowia.
„Wiesz,
to nie jest takie genialne, że teraz masz kobietę, z którą możesz się przeciwko
nam sprzymierzyć” - zauważył Porter, nie tracąc ani drżącej głowy, ani, jak się
wydawało, wiadomości, którą wysłała.
„Wreszcie” - odpaliła, a do mnie - „Czy możesz
sobie wyobrazić…” - powiedziała to
ostatnie słowo strasznym tonem - „…mnie i czterech chłopców w moim domu. Pozwól,
że ci powiem, że to nie zaczyna się ani nie kończy wraz z ich skłonnością do
słowa na k.”
Udała,
że przeszedł ją dreszcz.
To
było dobre.
W
tym momencie pozwoliłam sobie zacząć śmiać.
„Żyłam
absolutnie dniem, w którym moi synowie znajdą kobiety, żebym mogła odpocząć od
wszystkich… rzeczy… mężczyzn” –
zakończyła.
Zaśmiałam
się mocniej.
Mój
telefon zaczął dzwonić.
„Kochałaś
każdą sekundę” - twierdził Porter.
„Nie,
kiedy jeden z moich chłopców mówi przy mnie słowo na k” - odpowiedziała, gdy wstałam po telefon.
„Mamo,
zostaw to. Jestem facetem. Przeklinam. Nie uprawiam hazardu, nie oszukuję ani
nie kradnę. Uważaj się za szczęściarę” - powiedział Boone, przynosząc matce
ostatnią filiżankę Nespresso.
Był
też synem, który przynosił matce kawę, a to musiało się liczyć.
Mam
na myśli, poważnie.
Kochałam
tych ludzi.
Przestałam
się do nich uśmiechać, gdy sprawdziłam telefon.
Moje
serce zabiło.
Angelica.
Nie
miałam od niej wiadomości, odkąd się rozłączyła, ile to było teraz? Tygodnie
temu?
W
międzyczasie mama poinformowała, że Ang dostała „pracę” u koleżanki, która
miała rozwijającą się firmę na Etsy i potrzebowała kogoś, kto pakowałby i wysyłał,
żeby miała więcej czasu na projektowanie naklejek, wyrzeźbienie symboli zastępczych
lub cokolwiek innego.
To
było w niepełnym wymiarze godzin. Gotówka pod stołem (prawdopodobnie po to, by
Angelica nadal mogła skubać rząd na to, co od nich dostawała). I moim zdaniem
całkowicie fałszywe.
Ujęcie
mamy: „Przynajmniej próbuje”.
Moje
zdanie: „to były bzdury.”
Ale
nikt mnie o to nie pytał, a mnie już w tym nie było, więc nie miało to ze mną
nic wspólnego.
Teraz
dzwoniła.
Wieści
o dzieciach były zerowe. Portia najwyraźniej wróciła do szkoły. Z tego, co
wiedziałam po tym, jaki był Brian, Jethro zawsze będzie Jethro, ktoś się nim
zajmie, nawet jeśli nie byłby rodzicem.
Wyszłam
z tego i starałam się udawać, że za nimi nie tęsknię, ale i tak nie mogłam nic
z tym teraz zrobić, na wypadek, gdyby nie byli bezpieczni, bo ja nie byłam
bezpieczna, tak jak zawsze …iść naprzód.
I
znowu dzwoniła.
Telefon
przestał dzwonić, tak długo się na niego gapiłam.
Ale
tak jak w przypadku Angeliki za każdym razem, gdy czegoś chciała, wszystko
zaczęło się od nowa.
Albo
może być coś złego z dziećmi.
Chwyciłam
telefon, odwróciłam się do Sadler’ów i zobaczyłam, że dwoje z nich patrzy na
mnie z przyjazną ciekawością, jeden miał ściągnięte brwi i powiedziałam -
„Przepraszam. Muszę to odebrać. Chwileczkę” - i ruszyłam w stronę łazienki.
„Hej”
- odpowiedziałam.
„Twój
brat jest w szpitalu” - oznajmiła - „Dziś go wypisują, potem pójdzie do
więzienia, bo już go aresztowano, choć był tak pijany, że chyba tego nie pamięta.
I będzie musiał zostać uwolniony. Nie jestem już w tym. Nie mam pieniędzy, bez
względu na to, co myślisz. Ale nawet gdybym miała, nie dałabym ich temu
pijanemu dupkowi. I nie zobaczy swoich dzieci, dopóki nie wyjdzie z tego tyłka.
I możesz mu powiedzieć, że to powiedziałam. Możesz mu też powiedzieć, żeby
nawet nie próbował tu przychodzić, jeśli nadal będzie pił, albo zadzwonię na
policję.”
W
połowie drogi do łazienki zatrzymałam się na słowie „szpital”.
„Jest
w szpitalu?” - wyszeptałam.
„Uderzył
w zaparkowany samochód podczas jazdy. Nikt nie został ranny oprócz niego. Nie
miał zapiętych pasów i mocno uderzył się w głowę, spierdolił sobie ramię,
został poharatany. Myśleli, że może mieć wstrząs mózgu, więc zatrzymali go na
noc. Teraz, kiedy go wypuszczają, jest popieprzony i żeby powiedzieć, ja się cieszę. Może to będzie oznaczać, że się,
kurwa, obudzi.”
Miałam
pytania, około miliarda, ale nie wydobyłam ich, dopóki nie zaczęła wypuszczać swój
jad.
„I
tak wiesz, skoro już z nim skończyłam, więc muszę z tobą skończyć - nie było
łatwo stracić Briana. Nie było łatwo zajść w ciążę tak wcześnie i nie mieć
życia. Wszyscy moi przyjaciele dobrze się bawią i robią różne rzeczy. Idą do
szkoły. Rozpoczynają pracę. Zdobywają mieszkania. Ubierają się i chodzą do klubu.
A ja byłam w domu i gruba z Portią albo zmieniałam brudne pieluchy, a mój mąż
pił do snu. Więc może chciałam się trochę zabawić. Może chciałam być normalna.
Albo udawać przez chwilę. I żeby jakaś suka nie wywaliła tego mi w twarz, bo
ona nie rozumie. Wszystko, co zrobiłam, to się zakochałam, a następną rzeczą,
jaką znam, jest moje życie w toalecie.”
Szczerze
mówiąc, nie miałam czasu na jej gówno.
Więc
ucięłam to, pytając - „Czy mama wie?”
„Ja nie powiem twojej matce, że jej syn
jest takim wielkim pojebem. June to porządna dama. Przynajmniej ona zawsze była dla mnie przyzwoita.”
„Jaki
szpital?”
„Szwedzki.”
Rozłączyłam
się i odwróciłam, wpadając na Boone’a, który był tak blisko za mną, że był
prawie na mnie.
Odchyliłam
głowę do tyłu.
„Mój
brat miał wypadek. Jest w szwedzkim szpitalu.”
„Weź
swoją torebkę, kochanie, chodźmy” - odpowiedział natychmiast.
Pobiegłam
do torebki.
Kiedy
wróciłam do Boone’a, jego mama miała torebkę na ramieniu, a oboje jego rodzice
zmierzali w stronę drzwi.
„Pójdziemy”
- zadecydował Porter.
Nie,
nie, nie, nie, nie, nie, nie.
„Ja
nie…”
„Idziemy
z tobą, laleczko” - powiedział Porter łagodnie, ale stanowczo.
Laleczko.
Boone
miał tatę, który nazywał dziewczynę swojego syna „laleczko”.
Chciało
mi się płakać.
Nie
zrobiłam tego, ponieważ Boone zacisnął moją dłoń w swojej ciepłej i silnej
dłoni i zebrałam swoje gówno do kupy.
Pokłóciliśmy
się o to, kto gdzie będzie siedział w Charger’ze Boone’a, co zostało rozwiązane,
gdy Anne-Marie podeszła do strony kierowcy, aby dostać się w ten sposób z tyłu,
Porter delikatnie odsunął mnie na bok, zanim wsiadł z tyłu po stronie pasażera,
a Boone oczywiście wykonał ruch gliniarza, kładąc rękę na czubku mojej głowy i
wkładając mnie z przodu.
Boone
trzymał nas w trasie przez około minutę, zanim wyjąkałam - „Mój brat ma… ma, no
cóż, problem. I pił przed wypadkiem. Nikt inny nie został ranny” - powiedziałam
bardzo szybko.
„W
porządku, kochanie, tak?” - powiedziała Anne-Marie, pochylając się do przodu i
klepiąc mnie po ramieniu - „W tej chwili zabierzmy cię do szpitala i zawieźmy
do twojego brata. Okej?”
„Tak,
okej.”
„Czy
ktoś, kto do ciebie dzwonił, powiedział matce?” - zapytała.
„Uch…
n-nie. Nie.”
Tak.
Ciągle
się jąkałam.
„Chcesz,
żebym ja lub Boone do niej zadzwonili, czy możesz to zrobić?”
„Tak
naprawdę, no wiesz, nie zdecydowałam, czy…”
„Zadzwoń
do matki, Kathryn” - poleciła łagodnie Anne-Marie.
„Racja,
tak, racja” - wyszeptałam, podnosząc telefon.
Ręka
Boone’a zacisnęła się na moim udzie i nie puściła.
„Hej,
cukiereczku” - przywitała się mama.
„Mamo…”
- Głos mi się załamał.
Palce
Boone’a napięły się.
„Ryn…”
- szepnęła mama - „Czy wszystko w porządku, kochanie?”
„Nic
mu nie jest. Wypisują go. Ale Brian miał wypadek. Boone zabiera mnie właśnie do
szwedzkiego.”
„Jestem
w drodze” - powiedziała.
„Mamo”
- przełknęłam - „Pił. Został aresztowany. Zabiorą go do aresztu, kiedy zostanie
wypisany.”
„W
porządku, Kathryn. W porządku, kochanie. Słyszę cię. Sprawdźmy najpierw, czy z
twoim bratem wszystko w porządku. Spotkamy się tam. W porządku?”
„Tak,
mamo.”
„Powiedziałaś,
że Boone prowadzi?”
„Tak”
- wypchnęłam.
„W
porządku. Dobrze” - powiedziała.
„Um,
jego rodzice są z nami. Pamiętasz, jak ci powiedziałam? Są w mieście.”
Mama
z początku nic nie mówiła, byłam pewna, bo nadal nie była wielką fanką tego, że
poznałam ich, zanim on ją poznał, szczególnie warto było to powtórzyć, kiedy
mieszkali z dala od stanów, a ona nie.
Teraz
prawdopodobnie była mniej fanką ze względu na sposób, w jaki miała poznać ich
wszystkich.
„No
dobrze, miło będzie ich poznać” - powiedziała - „Wreszcie Boone’a.”
Wyszczekałam
śmiech, który był zupełnie nie rozbawiony.
Palce
Boone’a zacisnęły się mocniej.
„Ryn,
wszystko będzie dobrze” - powiedziała mama.
„Tak”
- skłamałam.
„Do
zobaczenia wkrótce.”
„Tak”
- powtórzyłam.
„Do
widzenia, cukiereczku.”
„Pa,
mamo. Kocham cię.”
„Ja
też cię kocham, moja Kathryn.”
O,
rany.
Moja
mama.
Rozłączyłyśmy
się.
Opuściłam
rękę z telefonem.
„Rynnie,
jesteś ze mną?” - zapytał czule Boone.
„Tak”
- mruknęłam, wyglądając przez okno, myśląc, Brian
nie mógłby wybrać weekendu, kiedy rodziców Boone’a nie byłoby w mieście, żeby
przestraszyć swoją rodzinę do cholery i jeszcze bardziej spieprzyć mu życie.
„Ryn,
hej” - Boone potrząsnął moim udem - „Bądź blisko mnie.”
Nie
mogłam się doczekać.
„Tak”
- wyszeptałam.
„Okej”
- powiedział Boone, zdjął dłoń z mojego uda i odwrócił ją do góry. - „Ręka” -
zażądał.
Włożyłam
rękę w jego.
Zacisnął
mocno wokół niej palce, pociągnął w swoją stronę i oparł na udzie.
Ten
jeden raz ten kontakt z Boone’em, to wskazanie, jaki był niesamowity, nie
poprawił mi humoru.
*****
Tak
więc dziewczyna ma różne przerażające myśli o spotkaniu z rodzicami faceta, o
spotkaniu z jej rodzicami i o tym, jak wszyscy się spotykają, i jak źle to
wszystko może się wydarzyć.
Ale
nawet w moich najdzikszych wyobrażeniach sposób, w jaki to poszło w holu
Szwedzkiego Centrum Medycznego, był gorszy, niż ktokolwiek mógł sobie wyobrazić.
Na
szczęście mama to zrobiła, tak samo Sadler’owie (cała trójka), więc
niezręczność uderzyła tylko w strefę zagrożenia, a nie w stratosferę.
I
może było słabe, ale mnie to nie obchodziło.
Kiedy
wyszliśmy na korytarz przed salą Briana, gdzie stał mundurowy policjant,
poprosiłam Boone’a, żeby ze mną wszedł.
Angelica
powiedziała, że był poharatany, a jeśli wyglądał źle, potrzebowałam Boone’a.
A
Brian nie był ostatnio dla mnie taki miły, więc jeśli nadal by tak się zachowywał,
potrzebowałam Boone’a.
Mama
nie pisnęła słówka, podobnie jak Porter i Anne-Marie. Sadler’owie powiedzieli,
że przyniosą nam kawę i będą w poczekalni.
Boone,
będąc Boone’m, powiedział jedno słowo.
„Absolutnie.”
Boone
rozmawiał z gliną, żeby dostać się do środka.
Mama
weszła pierwsza, a Boone trzymał mnie za rękę, kiedy weszliśmy za nią.
A
Brian był poharatany.
Oczywiście
było tam trochę rozbitego szkła, ponieważ miał małe skaleczenia na całej
twarzy. Szereg najgorszych z nich wydawał się pochodzić z, jak sądzę,
największej rany. Tej pod bandażem, który miał na środku czoła. A jego ramię
było na temblaku.
Więc
tak, miał tę ranę głowy i to, jak wyglądała wyjaśniało, o ile bardzo gorzej mogło być.
Był
też blady, ale zielony wokół oczu, pierwsze dotyczyło jego zdrowia i kłopotów,
ostatnie kaca.
O
tak, ostatnia rzecz.
Był
przykuty kajdankami do łóżka.
Zauważyłam,
że wyglądał na zakłopotanego, kiedy zobaczył mamę.
Wyglądał
na złego, kiedy zobaczył mnie.
Był
wściekły, gdy zobaczył Boone’a.
„Ty
tak poważnie z tym pieprzonym facetem?”
To
były jego pierwsze słowa do nas.
„Brian,
to jest Boone, chłopak twojej siostry i…” - zaczęła mama.
„Więc
teraz się z nim pieprzysz?” - zapytał mnie Brian.
Wciągnęłam
oddech.
Boone
znieruchomiał.
Nawiasem
mówiąc, Brian był również na tym przyjęciu u Lottie i Mo, na które poszła
mama.
Było
tam dużo ludzi, nie sądziłam, że spotkał Boone’a.
Ale
najwyraźniej wiedział, kim jest.
„Prawdopodobnie
pozwoliłaś mu się pieprzyć, bo może sprawić, że wynajdzie różne gówniane
rzeczy, abyś mogła szantażować rodzinę i przyjaciół” - ciągnął Brian.
„Brian,
mogę sobie wyobrazić, że wolisz nie skupiać się na swojej obecnej sytuacji” –
stwierdziła mama - „Ale w żadnym momencie nie jest w porządku rozmawiać w ten
sposób z twoją siostrą.”
Ręka
Boone’a zaczęła pompować moją.
„Mamo,
przestań mówić do mnie, jakbym był dzieckiem” - warknął Brian.
„Więc
przestań się tak zachowywać.” - odpowiedziała.
Brian
ponownie spojrzał na Boone’a i na mnie.
„Wiesz,
nie potrzebuję Ryn, żeby sprowadzała swojego dupka z Drużyny A, żeby grzebał w
moim gównie. Ile powtórzeń robisz, żeby zdobyć takie bicepsy, bracie? Kurwa, jesteś śmieszny.”
„Brian,
przestań mówić” - warknęła mama.
Boone
nagle odwrócił się do mnie i pośpiesznie wykrzyknął - „Ryn!”
Ale
było za późno.
Wszystko
pociemniało i straciłam przytomność.
*****
„Pieprz
się”.
„Pieprzyć
mnie? Chryste, twoja siostra właśnie zemdlała w twoim szpitalnym pokoju,
wstrzymując oddech, ponieważ nie może poradzić sobie z patrzeniem, jak brat,
którego kocha, niszczy swoje cholerne życie, a jednocześnie słuchając, jak
rzuca na nią podłe gówno. Pokoju, przed którym jest gliniarz, aby zabrać cię do
aresztu, ponieważ nie możesz wydostać się ze świata, w którym myślisz, że wszystko
kręci się wokół ciebie. Nie chodzi o to, że spieprzyłeś jej dzień. Spieprzyłeś
ostatnie lata jej życia po tym, jak zajęła się w pierwszej kolejności twoim
tyłkiem.”
„Święta
Kathryn.”
„Tak,
według mnie.”
„No
pewnie, bo ssie twojego kutasa.”
„Jezu.
Widziałbyś w tym coś śmiesznego, Brian, takim jesteś wielkim cholernym mężczyzną.”
Otworzyłam
oczy.
Siedziałam
w fotelu w rogu sali szpitalnej Briana, mama siedziała na oparciu i trzymała
mnie za rękę.
Byłam
trochę przygarbiona, ale słysząc, jak Boone i Brian rozmawiają ze sobą w ten
sposób, wyprostowałam się, szepcząc - „Mamo”.
Potrząsnęła
głową i odszepnęła- „Niech to się stanie.”
Ja
też pokręciłam głową i powtórzyłam - „Mamo”.
„Musi
to usłyszeć.”
„Ja…”
„Cicho,
Kathryn.”
Wyjrzałam
za nią i po linii ciała Boone’a mogłam stwierdzić, jak szalenie był wkurzony.
Stał
w nogach łóżka, prawdopodobnie po to, by ustawić się gdzieś, gdzie nie miałby
pokusy, by przyłożyć mojemu bratu.
Brian
siedział, czerwony na twarzy i wściekły, pochylając się w stronę Boone’a.
Ale
musiał usłyszeć mamę i mnie, bo patrzył prosto na mnie.
„Święta
Kathryn się budzi” - powiedział szyderczo.
Boone
przesunął się na bok, żeby mój brat mnie nie widział.
Powiedział
też - „Chryste, ty wciąż jesteś pijany.”
„Wypiłem
tylko kilka, a to nie jest taka wielka pieprzona sprawa.”
„Jesteś
w pieprzonym szpitalu.”
„Miałem
wypadek!”
„Zmądrzej;
ty spowodowałeś wypadek, bracie. A masz takie pierdolone
szczęście, że nie masz pojęcia. Jakbyś uderzył w kogoś, to po wyjściu z
więzienia nie byłoby dla ciebie nadziei; jesteś tak cholernie słaby, że poczucie
winy by cię zniszczyło i spędziłbyś resztę życia na dnie cholernej butelki.”
Mama
skrzywiła się.
Otworzyłam
usta, żeby zawołać Boone’a.
Mama
pokręciła głową.
Zamknęłam
usta.
„Wiesz,
nie zapraszałem cię tutaj” - powiedział Brian.
„Twoja
siostra to zrobiła.”
„Nie
rozumiesz, że mam w dupie to, czego chce moja siostra?”
„Tak, zrozumiałem to, zanim ona to zrobiła.”
Skrzywiłam
się.
Mama
mocno trzymała mnie za rękę.
„Wiesz,
kolego…” - zaczął Boone - „…nie wiem, co doprowadziło cię do tego miejsca, ale
lepiej zrób bilans. Ponieważ te dwie kobiety rzuciły wszystko, żeby tu być,
kiedy dowiedziały się, co się z tobą stało. Nie, co sobie zrobiłeś. Rzuciły wszystko,
żeby się tu dostać, zobaczyć, czy wszystko w porządku i zabrać cię z powrotem.
Nigdy w życiu nie zapomnę wyrazu twarzy Ryn, kiedy spojrzała na mnie i
powiedziała mi, że jej brat miał wypadek. Nigdy tego nie zapomnę. Ponieważ to
spojrzenie wyrwało dziurę w mojej cholernej duszy.”
Mocno
zacisnęłam oczy.
Brian
nie miał na to odpowiedzi.
Ponownie
otworzyłam oczy, kiedy Boone mówił dalej.
„A
jeśli nie poukładasz swojego gówna, następnym razem, gdy to czy coś takiego się
stanie, jeśli nie skończy się to tragedią w taki czy inny sposób, nie będą się
tym przejmować. I możesz spróbować przekonać siebie, że się tym nie przejmiesz,
ale jeśli sprawisz, że to gówno się wydarzy, będziesz torturować się utratą ich
przez resztę swoich cholernych dni.”
Z
tymi słowami odwrócił się i przypalił mnie oczami.
„Kochanie,
naprawdę chciałbym, żebyś opuściła tę salę ze mną” – powiedział.
„Idź”
- zachęciła mama - „Porozmawiam z twoim bratem.”
Nie
chciałam zostawiać matki samej z Brianem.
Ale
widząc wyraz jej twarzy i czując emocje, które wyczuwałam od Boone’a, skinęłam
głową i wstałam.
Boone
wyciągnął rękę.
Podeszłam
do niego i wzięłam ją, ale zatrzymałam się i spojrzałam na Briana.
„Tak
cholernie bardzo cię kocham” - wyszeptałam.
Głowa
Briana odskoczyła w bok pod wpływem siły jego wzdrygnięcia.
„Proszę,
wydobrzej” - dokończyłam.
A
potem Boone wyciągnął mnie z sali.
*****
„Porter
kupił mi Samsunga. Ona do mnie mówi. Myśli, że to wszystko. Ale nie wiem,
dlaczego lodówka musi z tobą rozmawiać” - powiedziała mojej matce Anne-Marie.
„Naprawdę
nie rozumiem, co lodówka musi coś robić oprócz tego, że utrzymuje zimne jedzenie”
- powiedziała mama do Anne-Marie - „Mój znajomy kupił taką, kosztuje ponad pięć
tysięcy dolarów. A nawet nie ma dystrybutora wody.”
„Szaleństwo”
- mruknęła Anne-Marie.
„Ale
Maria mówi mi, że to najwspanialsza rzecz w lodówkach” – powiedziała mama - „Jestem
pewna, że Ryn wie, co robi, umieszczając tutaj jedną z tych rzeczy. Ludzie
myślą, że są tak niesamowite, że może po prostu sprzedać ten dom z powodu
lodówki.”
„Cóż,
widziałam to. Gdyby to była lodówka na wino” - odpowiedziała Anne-Marie.
Obie
zaczęły rechotać.
Boone,
który obejmował mnie ramieniem i trzymał mnie przyciśniętą przodem do swojego
boku (i byłam schowana blisko), napiął ramię, by mnie czule ścisnąć.
Położyłam
głowę na jego ramieniu i oddałam mu uścisk z rękami wokół jego talii.
Żadne
z nas nie powiedziało, że lodówka nie została kupiona przeze mnie.
„Annie!
Nowy plan!” - krzyknął Porter gdzieś z głębi domu - „Nie jedziemy do Savannah
na wakacje w przyszłym miesiącu. Wracamy do Denver. Ryn potrzebuje dodatkowej
pary rąk.”
„Mówiłem
ci” - mruknął Boone.
„Porterze
Sadler, mamy zarezerwowane loty i wszystkie wycieczki!” - odkrzyknęła
Anne-Marie.
„A
ja bym chciał spojrzeć na kilka starych domów!” - krzyknął.
„Cóż,
ja nie!” - odkrzyknęła.
„Klątwa
oświeconego człowieka!” - ryknął.
„Jezu”
- powiedział Boone pod nosem.
Zaczęłam
się cicho śmiać.
„On
jest szalony. Ja chętnie pojechałabym do Savannah” - powiedziała mama.
„Cóż,
wygląda na to, że będę miała wolny bilet” - odpowiedziała Anne-Marie.
Znowu
zaczęły rechotać.
Boone
ruszył ze mną, omijając je szeroko, żeby wyprowadzić mnie tylnymi drzwiami. Następnie
poprowadził mnie na środek podwórka.
I
tam odwrócił mnie do siebie i oparł przedramiona na moich ramionach, ale
zbliżył twarz do mojej.
„Więc
ten problem z kontrolą, który masz, obejmuje wstrzymywanie oddechu, aż
zemdlejesz, tak że gówno, które cię pieprzy, przestaje cię atakować?”
No
to ruszamy.
„Może”
- powiedziałam.
„Mała,
odleciałaś. Gdybym nie wiedział, że wstrzymujesz oddech i był przygotowany, by
cię złapać, mogłabyś zrobić sobie krzywdę.”
„To
się zdarzyło wcześniej tylko raz” - zapewniłam go.
„Niech
zgadnę, z twoim ojcem.”
„Tak.”
Zacisnął
usta.
Tak.
Weszliśmy
w to.
Opuściłam
czoło na jego klatkę piersiową, a kiedy to zrobiłam, owinął ramiona wokół moich
ramion.
Owinęłam
swoje wokół jego żeber.
„Dla
mojego spokoju, Rynnie, musisz uważać i przestać to robić” - mruknął nad moją
głową.
„Twoja
mama i tata wiedzą, że mój brat ma problem z alkoholem.”
„Tak.”
„A
moja mama spotkała ciebie i ich, po przyjechaniu do szpitala, aby zobaczyć, że
jej syn jest przykuty do łóżka szpitalnego.”
„I?”
Odchyliłam
głowę do tyłu i złapałam jego wzrok.
„Boone,
postaw się w mojej sytuacji.”
„Twoja
matka prędzej by wydłubała sobie oko, niż pomyślała o mnie źle, gdyby jeden z
moich braci miał problem, na który nie miałem wpływu.”
Słuszna
uwaga.
I
to była prawda.
Szedł
dalej.
„A
moi rodzice zobaczyli dzisiaj siostrę, która tak bardzo kocha swojego brata,
bez względu na jego problemy, że świrowała na samą myśl, że jest ranny i ma
kłopoty. Tak bardzo, że ledwo mogła mówić.”
Hmmm.
„I
zobaczyli, że ma matkę, która trzymała to w kupie i rzuciła wszystko, aby dostać
się do swojego chłopca.”
Cóż,
to był lepszy sposób patrzenia na to.
„A
twoja mama widziała, że masz mężczyznę i jego rodzinę, którzy będą cię
wspierać.”
Kolejny
lepszy sposób.
„Innymi
słowy…” - kontynuował - „…czy wolałbym, żeby te dwie spotkały się, żeby
chichotać o drogich lodówkach i gównach, podczas gdy mama i tata krzyczeli przez
dom? Może. Ale sposób, w jaki się poznali, też nie był do niczego.”
„Pan
Jasna Strona” - wyszeptałam, wciskając się w niego.
„Rynnie,
nie możesz kontrolować świata. Nie możesz zrobić wszystkiego okej dla swojej bratanicy
i bratanka, bo mają gównianych rodziców. Mają gównianych rodziców, ale takich
mają i nic nie możesz na to poradzić. Nie możesz dostosować biegu życia do
swoich potrzeb, by wszystko było idealne dla tych, na których ci zależy. Tak
jak nie mogłaś wstrzymać oddechu i sprawić, by twój brat przestał mówić, żebyś
nie musiała słyszeć jego brzydoty i twój mężczyzna ani twoja mama też tego nie
słyszeli. I kochanie…” - podszedł bliżej - „…uwaga. Nie możesz sprawić, by
Hattie wpuściła Axla i nie możesz dać Axlowi narzędzi, by się tam dostać. To
musi się stać tak, jak to się stanie, albo nie, jeśli tak ma być.”
Zobaczymy
o tym ostatnim.
„Jezu,
Ryn, czy ty mnie słuchasz?” - zapytał.
Całkowicie
wiedział, że będę mieszać się do Hattie i Axla.
Mimo
wszystko to było poważne, więc powiedziałam - „Tak, Boone, słyszę cię i masz
rację” - Z wyjątkiem Hattie i Axla, ale w tym momencie nie zamierzałam się tym
dzielić, i to nie tylko dlatego, że on już o tym wiedział - „I będę uważała. I będę…
nie wiem.”
„Znajdź
sposób, aby odpuścić.”
Uśmiechnęłam
się do niego - „Może potrzebuję więcej seksu.”
Zachichotał
i obiecał - „W tym mogę pomóc. I na pewno się tym zajmę.”
Przycisnęłam
się bliżej, wciąż się do niego uśmiechając.
Potem
spoważniałam.
„Ale
prawdę mówiąc, popracuję nad tym. Obiecuję. Okej?”
„Bardziej
niż okej. I jestem tutaj. I pomogę.”
Dopasowałam
się do niego.
Pochylił
się i dotknął ust moimi, zanim odsunął się i zakończył naszą dyskusję słowem
„Okej”.
„Prawdopodobnie
powinniśmy tam wejść, zanim twój tata znajdzie pas na narzędzia Hound’a. Zauważyłam,
że Hound nie lubi, gdy ktoś dotyka jego pasa z narzędziami.”
Boone
znów zaczął chichotać, ale odwrócił mnie w stronę domu.
Nie
mogłam powiedzieć, że widziałam wtedy super coś poza Boone’m, na przykład, jaki
był słodki, ale nie przegapiłam całej trójki naszych rodziców, którzy oderwali
się od tylnego okna w chwili, gdy się odwróciliśmy.
„Możliwe,
że wszyscy są szurnięci” - mruknął Boone.
On
też tego nie przegapił.
„Są
słodcy.”
„Tak,
ty nie powiedziałaś mamie, żeby nie wspominała o pracy twojej dziewczyny,
dopóki ona o tym nie wspomni, tylko po to, by twoja mama wspomniała o tym
praktycznie, zanim twoja dziewczyna usadowiła się w swoim krześle podczas ich
pierwszej wspólnej kolacji.”
Wydawał
się niezadowolony.
To
też było urocze.
„Miała
rację, uspokoiła mój umysł.”
„To,
co powiedział mój tata, jest prawdą. Ona jest jak walec.”
„W
takim razie dobrze, że znalazłeś sobie posłuszną dziewczynę.”
„Zauważyłem,
że w zasadzie dzieje się tak tylko wtedy, gdy jesteśmy w łóżku” - zauważył.
„Czy
to złe?”
Pochylił
twarz blisko mojej, nawet gdy ciągle szliśmy.
„Ani
trochę” - warknął.
Zmarszczyłam
na niego nos.
Pocałował
go.
Potem,
zanim weszliśmy do domu, zaczął zwracać uwagę na to, dokąd nas prowadzi.
Wszyscy
nasi rodzice udawali zaabsorbowanie jakością moich szafek kuchennych.
Nie
szurnięci.
Ale
totalnie dziwaczni.
I
wiesz co?
Kochałam
to.
*****
Tego
wieczoru mama i ja byłyśmy w kuchni Boone’a, robiąc lasagne.
Boone
i jego rodzice byli w salonie Boone’a, rozmawiając, ale przede wszystkim dając
nam przestrzeń, nawet jeśli wszyscy nadal byliśmy w tej samej przestrzeni.
Mama
zajmowała się makaronem, posiekanym jajkiem na twardo i serem mozzarella.
Miałam
do czynienia z sosem mięsnym i twarogiem.
Byłyśmy
tak blisko siebie, jak tylko mogłyśmy i nadal wykonywałyśmy naszą pracę.
„Naprawdę
lubię jego mieszkanie” - powiedziała pod nosem.
„Tak”
- zgodziłam się.
„A
jego rodzice są wspaniali” - ciągnęła.
„Tak”
- zgodziłam się.
„I
naprawdę lubię jego.”
„Tak”
- powiedziałam głębiej i z niemałym uczuciem.
„Ryn,
stało się tak, jak to się stało, i to się skończyło. Musisz przejść nad tym.”
Rany,
moja mama mnie znała.
„Wiem.
Boone trochę mnie do tego doprowadził.”
„Więc
co jest teraz w głowie mojej dziewczynki?”
Spojrzałam
na nią.
„Sposób,
w jaki Boone rozmawiał z Brianem. Jeśli mu się polepszy, albo i nie, ale
znajdziemy jakiś sposób, by odtąd ruszyć dalej, Boone jest moim facetem i
będzie moim facetem, mamo. Czuję to. Nigdzie się nie wybiera. Nigdy w życiu.
A
Brian jest moim bratem. Nie wiem, czy mogą przejść przez te wszystkie słowa.
Powinnyśmy były ich powstrzymać.”
„Wiesz,
byłam rozdartą matką.”
O
rany.
„Mamo”
- szepnęłam.
„Uderzenie
tego, co się dzieje z twoim bratem, walczyło ze szczęściem spowodowanym żarliwością,
z jaką ten mężczyzna wstawił się za tobą.”
O
cholera.
Poczułam,
że zaczynają mnie piec oczy.
„Moja
dziewczynka nigdy tego nie miała od mężczyzny. Nigdy. W całym swoim życiu. A wiem…”
- zakreśliła dłoń z wiotkim makaronem - „…, że kobiety nie potrzebują mężczyzn
i bla, bla, bla. Nie o tym mówię. Nie miałaś ojca, który by się tobą opiekował.
Opiekowałaś się swoim bratem i do dziś boli mnie, że musiałam na tobie polegać.
Więc, Ryn, nie obchodzi mnie, czy jest mężczyzną, kobietą, Marsjaninem, byłam
po prostu obok siebie i widziałam, że miałaś kogoś, kto cię złapie, kiedy
upadniesz, dosłownie, a potem walczy o ciebie.”
„Miałam
ciebie” - przypomniałam jej.
„Kochanie,
wiesz, co mam na myśli” - powiedziała łagodnie.
Przytaknęłam.
Wiedziałam,
co miała na myśli.
„Teraz
dwie rzeczy z tym i Brianem” – kontynuowała. – „Po pierwsze, sposób, w jaki do
ciebie mówił, Ryn, nie był w porządku. Ogólnie nie w porządku, ale nie w
porządku z siostrą, jaką byłaś dla niego. I ktoś musiał mu to wyjaśnić.”
Cóż,
nie mogłam się z tym spierać.
I
zdecydowanie można powiedzieć, że Boone przedstawił sprawę bardzo jasno.
„A
po drugie, twój brat potrzebuje trochę prawd. Ty dałaś mu kilka. Ja dałam mu
kilka. Angelica dała mu kilka. Ten wypadek i jego obecna sytuacja to kolejne
kilka. A Boone też dał mu kilka dzisiaj. Pomyślałam, że to ważne, aby Brian
dowiedział się od osoby, którą uważa za osobę z zewnątrz, jak jego zachowanie
wpływa na ludzi, którzy go kochają, i pomyślałam, że to dobrze, że przyszło to szczerze,
a nawet w złości.”
Hmmm.
Z
tym mogłabym się kłócić.
„Droga
do jego uzdrowienia nie przejdzie przez nas. Cokolwiek to przyniesie, będzie
osobiste.” - kontynuowała - „A to będzie wynikać w każdym niuansie ze zrozumienia,
że krzywdzi siebie i ludzi, których kocha. A ja znam mojego chłopca. Kiedy
znajdzie wolę walki z tym, nie będzie zły na Boone’a za to, że zwrócił na to
uwagę. Będzie szczęśliwy, że masz mężczyznę, który wstawił się za tobą.”
Nie
byłam tego taka pewna.
„Ryn,
jeśli nie będzie, to będzie oznaczać, że ma więcej pracy do wykonania” -
oznajmiła mama.
„Racja”
- powiedziałam niepewnie.
„Racja”
- powiedziała zdecydowanie.
„Myślę,
że musimy teraz wycofać się z tego naskakiwania” - powiedziałam.
Skinęła
głową - „Zgadzam się. Ale nie ratujemy go, Ryn. Ponosi konsekwencje. Możemy go
wesprzeć, jak nam na to pozwoli, ale nie w ten sposób. Ostatnia noc mogła być
znacznie gorsza. Nieumyślnie włączałyśmy go od dłuższego czasu. To się kończy.”
Teraz
była moja kolej na skinienie głową.
Wypuściła
głęboki oddech.
Po
zrobieniu tego wymamrotała - „Dokończmy tę lasagne, aby nakarmić twojego
mężczyznę i jego rodziców, ponieważ muszę zabrać się za przygotowanie sosu do
sałatki Cezar”.
Bonusem
tego, że mama była w pobliżu było to, że przygotowywała sałatkę Cezar. Od zera.
Coś, czego mnie nie nauczyła. I coś, co było genialne.
Skończyłyśmy
i sprzątałam, gdy mama zawołała Boone’a, aby pomógł jej znaleźć cały sprzęt,
którego potrzebowała do zrobienia dressingu.
Boone
obdarzył mnie łagodnym spojrzeniem i łagodnym uśmiechem, gdy szedł długimi
krokami, by pomóc mamie.
Oddałam
mu takie same.
Potem
mój wzrok powędrował do kanapy i zobaczyłam, że Anne-Marie robi coś na swoim
telefonie.
Ale
Porter patrzył na mnie.
Kiedy
złapał mój wzrok, uśmiechnął się swoim delikatnym uśmiechem.
Serce
mi się ścisnęło i nie było nieprzyjemnie.
Uśmiechnęłam
się w odpowiedzi.
Trudny rozdział, chociaż cudowny w swojej prostocie. Dziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuje. Bratu przyda się kilka ostrych słów i lekcja dobrych manier.
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńMam jeszcze pytanie ile mamy jeszcze rozdziałów tej przyjemności???
OdpowiedzUsuńJeszcze 2 dni ;P
UsuńDziękuję! 😘
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję ☺️
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuń