czwartek, 24 czerwca 2021

20 - Nigdy w życiu

 

ROZDZIAŁ 20

 

Nigdy w życiu

 

 

 

Ryn

 

„Nigdy się o to nie martwiłam i powiedziałam o tym Boone’owi. Widzisz, ja też późno rozkwitałam” - oznajmiła Anne-Marie.

To było następnego ranka i siedzieliśmy przy okrągłym stole Boone’a w jadalni, Anne-Marie i ja.

Boone i Porter byli w kuchni, Boone robił matce więcej kawy, a Porter brał kolejnego pączka.

Wystarczy powiedzieć, że Sadler’owie mogli odstawić kawę.

A Porter mógł odłożyć pączki.

„Nie pozwól jej karmić cię tym gównem” - stwierdził Porter, podchodząc do stołu - „Widziałem jej zdjęcia, kiedy z każdego kroku w jej życiu, byłem u jej boku przez ponad połowę i zawsze była wspaniała.”

Zatrzymał się, by pochylić się i pocałować czubek jej włosów.

Anne-Marie uśmiechała się radośnie.

Porter wyprostował się i wrócił na swoje krzesło, mówiąc - „Ale nie żartuję, Boone był prawdziwie chudym, brzydkim typkiem.”

Zakrztusiłam się kawą.

„Porter!” - Anne-Marie ucięła.

„Nie kłamię” - powiedział Porter.

„Doprawdy…” - zwróciła się do mnie Anne-Marie - „…jeśli przetrwam ten weekend bez zabijania go, to będzie cud.”

„Jeśli przetrwam ten weekend bez zabicia was obojga, to będzie cud” – powiedział Boone z kuchni.

Anne-Marie odwróciła się do syna - „Ja się nie wyśmiewam.”

„Mamo, mówisz mojej dziewczynie, jakim byłem kurewsko brzydki.”

„Boone Andrew Sadler! Język!” - zawołała zirytowana.

O mój Boże, ci ludzie byli zabawni.

„Mamo, mam trzydzieści trzy lata. Mogę powiedzieć „kurwa” we własnym domu, zwłaszcza gdy ciągle rozmawiasz o tym gównie z moją kobietą” - odparł Boone – „Myślę, że rozumiesz, że ją lubię. Więc chciałbym, żeby po waszym wyjściu też się tu kręciła.”

Walczyłam i wygrałam z pragnieniem śmiechu.

„To nie tak, że sam mi tego nie powiedziałeś, kochanie” - przypomniałam mu, chociaż w jego obecnym nastroju zrobiłam to ostrożnie.

„Tak, Rynnie, ale nie jestem wielkim fanem, kiedy mówi o tym mój tata jedzący trzeciego pączka” - odpowiedział Boone.

„Czy liczymy?” - spytał Porter.

„Naprawdę Porter. Twój cholesterol” - powiedziała Anne-Marie.

„Jestem sprawny jak skrzypce” - oświadczył.

Jeszcze raz pokręciła głową, tym razem  gestem znaczącym mężczyźni i ich złudzenia co do ich zdrowia.

„Wiesz, to nie jest takie genialne, że teraz masz kobietę, z którą możesz się przeciwko nam sprzymierzyć” - zauważył Porter, nie tracąc ani drżącej głowy, ani, jak się wydawało, wiadomości, którą wysłała.

Wreszcie” - odpaliła, a do mnie - „Czy możesz sobie wyobrazić…” - powiedziała to ostatnie słowo strasznym tonem - „…mnie i czterech chłopców w moim domu. Pozwól, że ci powiem, że to nie zaczyna się ani nie kończy wraz z ich skłonnością do słowa na k.”

Udała, że przeszedł ją dreszcz.

To było dobre.

W tym momencie pozwoliłam sobie zacząć śmiać.

„Żyłam absolutnie dniem, w którym moi synowie znajdą kobiety, żebym mogła odpocząć od wszystkich… rzeczy… mężczyzn” – zakończyła.

Zaśmiałam się mocniej.

Mój telefon zaczął dzwonić.

„Kochałaś każdą sekundę” - twierdził Porter.

„Nie, kiedy jeden z moich chłopców mówi przy mnie słowo na k” - odpowiedziała, gdy wstałam po telefon.

„Mamo, zostaw to. Jestem facetem. Przeklinam. Nie uprawiam hazardu, nie oszukuję ani nie kradnę. Uważaj się za szczęściarę” - powiedział Boone, przynosząc matce ostatnią filiżankę Nespresso.

Był też synem, który przynosił matce kawę, a to musiało się liczyć.

Mam na myśli, poważnie.

Kochałam tych ludzi.

Przestałam się do nich uśmiechać, gdy sprawdziłam telefon.

Moje serce zabiło.

Angelica.

Nie miałam od niej wiadomości, odkąd się rozłączyła, ile to było teraz? Tygodnie temu?

W międzyczasie mama poinformowała, że Ang dostała „pracę” u koleżanki, która miała rozwijającą się firmę na Etsy i potrzebowała kogoś, kto pakowałby i wysyłał, żeby miała więcej czasu na projektowanie naklejek, wyrzeźbienie symboli zastępczych lub cokolwiek innego.

To było w niepełnym wymiarze godzin. Gotówka pod stołem (prawdopodobnie po to, by Angelica nadal mogła skubać rząd na to, co od nich dostawała). I moim zdaniem całkowicie fałszywe.

Ujęcie mamy: „Przynajmniej próbuje”.

Moje zdanie: „to były bzdury.”

Ale nikt mnie o to nie pytał, a mnie już w tym nie było, więc nie miało to ze mną nic wspólnego.

Teraz dzwoniła.

Wieści o dzieciach były zerowe. Portia najwyraźniej wróciła do szkoły. Z tego, co wiedziałam po tym, jaki był Brian, Jethro zawsze będzie Jethro, ktoś się nim zajmie, nawet jeśli nie byłby rodzicem.

Wyszłam z tego i starałam się udawać, że za nimi nie tęsknię, ale i tak nie mogłam nic z tym teraz zrobić, na wypadek, gdyby nie byli bezpieczni, bo ja nie byłam bezpieczna, tak jak zawsze …iść naprzód.

I znowu dzwoniła.

Telefon przestał dzwonić, tak długo się na niego gapiłam.

Ale tak jak w przypadku Angeliki za każdym razem, gdy czegoś chciała, wszystko zaczęło się od nowa.

Albo może być coś złego z dziećmi.

Chwyciłam telefon, odwróciłam się do Sadler’ów i zobaczyłam, że dwoje z nich patrzy na mnie z przyjazną ciekawością, jeden miał ściągnięte brwi i powiedziałam - „Przepraszam. Muszę to odebrać. Chwileczkę” - i ruszyłam w stronę łazienki.

„Hej” - odpowiedziałam.

„Twój brat jest w szpitalu” - oznajmiła - „Dziś go wypisują, potem pójdzie do więzienia, bo już go aresztowano, choć był tak pijany, że chyba tego nie pamięta. I będzie musiał zostać uwolniony. Nie jestem już w tym. Nie mam pieniędzy, bez względu na to, co myślisz. Ale nawet gdybym miała, nie dałabym ich temu pijanemu dupkowi. I nie zobaczy swoich dzieci, dopóki nie wyjdzie z tego tyłka. I możesz mu powiedzieć, że to powiedziałam. Możesz mu też powiedzieć, żeby nawet nie próbował tu przychodzić, jeśli nadal będzie pił, albo zadzwonię na policję.”

W połowie drogi do łazienki zatrzymałam się na słowie „szpital”.

„Jest w szpitalu?” - wyszeptałam.

„Uderzył w zaparkowany samochód podczas jazdy. Nikt nie został ranny oprócz niego. Nie miał zapiętych pasów i mocno uderzył się w głowę, spierdolił sobie ramię, został poharatany. Myśleli, że może mieć wstrząs mózgu, więc zatrzymali go na noc. Teraz, kiedy go wypuszczają, jest popieprzony i żeby powiedzieć, ja się cieszę. Może to będzie oznaczać, że się, kurwa, obudzi.”

Miałam pytania, około miliarda, ale nie wydobyłam ich, dopóki nie zaczęła wypuszczać swój jad.

„I tak wiesz, skoro już z nim skończyłam, więc muszę z tobą skończyć - nie było łatwo stracić Briana. Nie było łatwo zajść w ciążę tak wcześnie i nie mieć życia. Wszyscy moi przyjaciele dobrze się bawią i robią różne rzeczy. Idą do szkoły. Rozpoczynają pracę. Zdobywają mieszkania. Ubierają się i chodzą do klubu. A ja byłam w domu i gruba z Portią albo zmieniałam brudne pieluchy, a mój mąż pił do snu. Więc może chciałam się trochę zabawić. Może chciałam być normalna. Albo udawać przez chwilę. I żeby jakaś suka nie wywaliła tego mi w twarz, bo ona nie rozumie. Wszystko, co zrobiłam, to się zakochałam, a następną rzeczą, jaką znam, jest moje życie w toalecie.”

Szczerze mówiąc, nie miałam czasu na jej gówno.

Więc ucięłam to, pytając - „Czy mama wie?”

Ja nie powiem twojej matce, że jej syn jest takim wielkim pojebem. June to porządna dama. Przynajmniej ona zawsze była dla mnie przyzwoita.”

„Jaki szpital?”

„Szwedzki.”

Rozłączyłam się i odwróciłam, wpadając na Boone’a, który był tak blisko za mną, że był prawie na mnie.

Odchyliłam głowę do tyłu.

„Mój brat miał wypadek. Jest w szwedzkim szpitalu.”

„Weź swoją torebkę, kochanie, chodźmy” - odpowiedział natychmiast.

Pobiegłam do torebki.

Kiedy wróciłam do Boone’a, jego mama miała torebkę na ramieniu, a oboje jego rodzice zmierzali w stronę drzwi.

„Pójdziemy” - zadecydował Porter.

Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie.

„Ja nie…”

„Idziemy z tobą, laleczko” - powiedział Porter łagodnie, ale stanowczo.

Laleczko.

Boone miał tatę, który nazywał dziewczynę swojego syna „laleczko”.

Chciało mi się płakać.

Nie zrobiłam tego, ponieważ Boone zacisnął moją dłoń w swojej ciepłej i silnej dłoni i zebrałam swoje gówno do kupy.

Pokłóciliśmy się o to, kto gdzie będzie siedział w Charger’ze Boone’a, co zostało rozwiązane, gdy Anne-Marie podeszła do strony kierowcy, aby dostać się w ten sposób z tyłu, Porter delikatnie odsunął mnie na bok, zanim wsiadł z tyłu po stronie pasażera, a Boone oczywiście wykonał ruch gliniarza, kładąc rękę na czubku mojej głowy i wkładając mnie z przodu.

Boone trzymał nas w trasie przez około minutę, zanim wyjąkałam - „Mój brat ma… ma, no cóż, problem. I pił przed wypadkiem. Nikt inny nie został ranny” - powiedziałam bardzo szybko.

„W porządku, kochanie, tak?” - powiedziała Anne-Marie, pochylając się do przodu i klepiąc mnie po ramieniu - „W tej chwili zabierzmy cię do szpitala i zawieźmy do twojego brata. Okej?”

„Tak, okej.”

„Czy ktoś, kto do ciebie dzwonił, powiedział matce?” - zapytała.

„Uch… n-nie. Nie.”

Tak.

Ciągle się jąkałam.

„Chcesz, żebym ja lub Boone do niej zadzwonili, czy możesz to zrobić?”

„Tak naprawdę, no wiesz, nie zdecydowałam, czy…”

„Zadzwoń do matki, Kathryn” - poleciła łagodnie Anne-Marie.

„Racja, tak, racja” - wyszeptałam, podnosząc telefon.

Ręka Boone’a zacisnęła się na moim udzie i nie puściła.

„Hej, cukiereczku” - przywitała się mama.

„Mamo…” - Głos mi się załamał.

Palce Boone’a napięły się.

„Ryn…” - szepnęła mama - „Czy wszystko w porządku, kochanie?”

„Nic mu nie jest. Wypisują go. Ale Brian miał wypadek. Boone zabiera mnie właśnie do szwedzkiego.”

„Jestem w drodze” - powiedziała.

„Mamo” - przełknęłam - „Pił. Został aresztowany. Zabiorą go do aresztu, kiedy zostanie wypisany.”

„W porządku, Kathryn. W porządku, kochanie. Słyszę cię. Sprawdźmy najpierw, czy z twoim bratem wszystko w porządku. Spotkamy się tam. W porządku?”

„Tak, mamo.”

„Powiedziałaś, że Boone prowadzi?”

„Tak” - wypchnęłam.

„W porządku. Dobrze” - powiedziała.

„Um, jego rodzice są z nami. Pamiętasz, jak ci powiedziałam? Są w mieście.”

Mama z początku nic nie mówiła, byłam pewna, bo nadal nie była wielką fanką tego, że poznałam ich, zanim on ją poznał, szczególnie warto było to powtórzyć, kiedy mieszkali z dala od stanów, a ona nie.

Teraz prawdopodobnie była mniej fanką ze względu na sposób, w jaki miała poznać ich wszystkich.

„No dobrze, miło będzie ich poznać” - powiedziała - „Wreszcie Boone’a.”

Wyszczekałam śmiech, który był zupełnie nie rozbawiony.

Palce Boone’a zacisnęły się mocniej.

„Ryn, wszystko będzie dobrze” - powiedziała mama.

„Tak” - skłamałam.

„Do zobaczenia wkrótce.”

„Tak” - powtórzyłam.

„Do widzenia, cukiereczku.”

„Pa, mamo. Kocham cię.”

„Ja też cię kocham, moja Kathryn.”

O, rany.

Moja mama.

Rozłączyłyśmy się.

Opuściłam rękę z telefonem.

„Rynnie, jesteś ze mną?” - zapytał czule Boone.

„Tak” - mruknęłam, wyglądając przez okno, myśląc, Brian nie mógłby wybrać weekendu, kiedy rodziców Boone’a nie byłoby w mieście, żeby przestraszyć swoją rodzinę do cholery i jeszcze bardziej spieprzyć mu życie.

„Ryn, hej” - Boone potrząsnął moim udem - „Bądź blisko mnie.”

Nie mogłam się doczekać.

„Tak” - wyszeptałam.

„Okej” - powiedział Boone, zdjął dłoń z mojego uda i odwrócił ją do góry. - „Ręka” - zażądał.

Włożyłam rękę w jego.

Zacisnął mocno wokół niej palce, pociągnął w swoją stronę i oparł na udzie.

Ten jeden raz ten kontakt z Boone’em, to wskazanie, jaki był niesamowity, nie poprawił mi humoru.

*****

Tak więc dziewczyna ma różne przerażające myśli o spotkaniu z rodzicami faceta, o spotkaniu z jej rodzicami i o tym, jak wszyscy się spotykają, i jak źle to wszystko może się wydarzyć.

Ale nawet w moich najdzikszych wyobrażeniach sposób, w jaki to poszło w holu Szwedzkiego Centrum Medycznego, był gorszy, niż ktokolwiek mógł sobie wyobrazić.

Na szczęście mama to zrobiła, tak samo Sadler’owie (cała trójka), więc niezręczność uderzyła tylko w strefę zagrożenia, a nie w stratosferę.

I może było słabe, ale mnie to nie obchodziło.

Kiedy wyszliśmy na korytarz przed salą Briana, gdzie stał mundurowy policjant, poprosiłam Boone’a, żeby ze mną wszedł.

Angelica powiedziała, że był poharatany, a jeśli wyglądał źle, potrzebowałam Boone’a.

A Brian nie był ostatnio dla mnie taki miły, więc jeśli nadal by tak się zachowywał, potrzebowałam Boone’a.

Mama nie pisnęła słówka, podobnie jak Porter i Anne-Marie. Sadler’owie powiedzieli, że przyniosą nam kawę i będą w poczekalni.

Boone, będąc Boone’m, powiedział jedno słowo.

„Absolutnie.”

Boone rozmawiał z gliną, żeby dostać się do środka.

Mama weszła pierwsza, a Boone trzymał mnie za rękę, kiedy weszliśmy za nią.

A Brian był poharatany.

Oczywiście było tam trochę rozbitego szkła, ponieważ miał małe skaleczenia na całej twarzy. Szereg najgorszych z nich wydawał się pochodzić z, jak sądzę, największej rany. Tej pod bandażem, który miał na środku czoła. A jego ramię było na temblaku.

Więc tak, miał tę ranę głowy i to, jak wyglądała wyjaśniało, o ile bardzo gorzej mogło być.

Był też blady, ale zielony wokół oczu, pierwsze dotyczyło jego zdrowia i kłopotów, ostatnie kaca.

O tak, ostatnia rzecz.

Był przykuty kajdankami do łóżka.

Zauważyłam, że wyglądał na zakłopotanego, kiedy zobaczył mamę.

Wyglądał na złego, kiedy zobaczył mnie.

Był wściekły, gdy zobaczył Boone’a.

„Ty tak poważnie z tym pieprzonym facetem?”

To były jego pierwsze słowa do nas.

„Brian, to jest Boone, chłopak twojej siostry i…” - zaczęła mama.

„Więc teraz się z nim pieprzysz?” - zapytał mnie Brian.

Wciągnęłam oddech.

Boone znieruchomiał.

Nawiasem mówiąc, Brian był również na tym przyjęciu u Lottie i Mo, na które poszła mama.

Było tam dużo ludzi, nie sądziłam, że spotkał Boone’a.

Ale najwyraźniej wiedział, kim jest.

„Prawdopodobnie pozwoliłaś mu się pieprzyć, bo może sprawić, że wynajdzie różne gówniane rzeczy, abyś mogła szantażować rodzinę i przyjaciół” - ciągnął Brian.

„Brian, mogę sobie wyobrazić, że wolisz nie skupiać się na swojej obecnej sytuacji” – stwierdziła mama - „Ale w żadnym momencie nie jest w porządku rozmawiać w ten sposób z twoją siostrą.”

Ręka Boone’a zaczęła pompować moją.

„Mamo, przestań mówić do mnie, jakbym był dzieckiem” - warknął Brian.

„Więc przestań się tak zachowywać.” - odpowiedziała.

Brian ponownie spojrzał na Boone’a i na mnie.

„Wiesz, nie potrzebuję Ryn, żeby sprowadzała swojego dupka z Drużyny A, żeby grzebał w moim gównie. Ile powtórzeń robisz, żeby zdobyć takie bicepsy, bracie? Kurwa, jesteś śmieszny.”

„Brian, przestań mówić” - warknęła mama.

Boone nagle odwrócił się do mnie i pośpiesznie wykrzyknął - „Ryn!”

Ale było za późno.

Wszystko pociemniało i straciłam przytomność.

*****

„Pieprz się”.

„Pieprzyć mnie? Chryste, twoja siostra właśnie zemdlała w twoim szpitalnym pokoju, wstrzymując oddech, ponieważ nie może poradzić sobie z patrzeniem, jak brat, którego kocha, niszczy swoje cholerne życie, a jednocześnie słuchając, jak rzuca na nią podłe gówno. Pokoju, przed którym jest gliniarz, aby zabrać cię do aresztu, ponieważ nie możesz wydostać się ze świata, w którym myślisz, że wszystko kręci się wokół ciebie. Nie chodzi o to, że spieprzyłeś jej dzień. Spieprzyłeś ostatnie lata jej życia po tym, jak zajęła się w pierwszej kolejności twoim tyłkiem.”

„Święta Kathryn.”

„Tak, według mnie.”

„No pewnie, bo ssie twojego kutasa.”

„Jezu. Widziałbyś w tym coś śmiesznego, Brian, takim jesteś wielkim cholernym mężczyzną.”

Otworzyłam oczy.

Siedziałam w fotelu w rogu sali szpitalnej Briana, mama siedziała na oparciu i trzymała mnie za rękę.

Byłam trochę przygarbiona, ale słysząc, jak Boone i Brian rozmawiają ze sobą w ten sposób, wyprostowałam się, szepcząc - „Mamo”.

Potrząsnęła głową i odszepnęła- „Niech to się stanie.”

Ja też pokręciłam głową i powtórzyłam - „Mamo”.

„Musi to usłyszeć.”

„Ja…”

„Cicho, Kathryn.”

Wyjrzałam za nią i po linii ciała Boone’a mogłam stwierdzić, jak szalenie był wkurzony.

Stał w nogach łóżka, prawdopodobnie po to, by ustawić się gdzieś, gdzie nie miałby pokusy, by przyłożyć mojemu bratu.

Brian siedział, czerwony na twarzy i wściekły, pochylając się w stronę Boone’a.

Ale musiał usłyszeć mamę i mnie, bo patrzył prosto na mnie.

„Święta Kathryn się budzi” - powiedział szyderczo.

Boone przesunął się na bok, żeby mój brat mnie nie widział.

Powiedział też - „Chryste, ty wciąż jesteś pijany.”

„Wypiłem tylko kilka, a to nie jest taka wielka pieprzona sprawa.”

„Jesteś w pieprzonym szpitalu.”

„Miałem wypadek!”

„Zmądrzej; ty spowodowałeś wypadek, bracie. A masz takie pierdolone szczęście, że nie masz pojęcia. Jakbyś uderzył w kogoś, to po wyjściu z więzienia nie byłoby dla ciebie nadziei; jesteś tak cholernie słaby, że poczucie winy by cię zniszczyło i spędziłbyś resztę życia na dnie cholernej butelki.”

Mama skrzywiła się.

Otworzyłam usta, żeby zawołać Boone’a.

Mama pokręciła głową.

Zamknęłam usta.

„Wiesz, nie zapraszałem cię tutaj” - powiedział Brian.

„Twoja siostra to zrobiła.”

„Nie rozumiesz, że mam w dupie to, czego chce moja siostra?”

„Tak, zrozumiałem to, zanim ona to zrobiła.”

Skrzywiłam się.

Mama mocno trzymała mnie za rękę.

„Wiesz, kolego…” - zaczął Boone - „…nie wiem, co doprowadziło cię do tego miejsca, ale lepiej zrób bilans. Ponieważ te dwie kobiety rzuciły wszystko, żeby tu być, kiedy dowiedziały się, co się z tobą stało. Nie, co sobie zrobiłeś. Rzuciły wszystko, żeby się tu dostać, zobaczyć, czy wszystko w porządku i zabrać cię z powrotem. Nigdy w życiu nie zapomnę wyrazu twarzy Ryn, kiedy spojrzała na mnie i powiedziała mi, że jej brat miał wypadek. Nigdy tego nie zapomnę. Ponieważ to spojrzenie wyrwało dziurę w mojej cholernej duszy.”

Mocno zacisnęłam oczy.

Brian nie miał na to odpowiedzi.

Ponownie otworzyłam oczy, kiedy Boone mówił dalej.

„A jeśli nie poukładasz swojego gówna, następnym razem, gdy to czy coś takiego się stanie, jeśli nie skończy się to tragedią w taki czy inny sposób, nie będą się tym przejmować. I możesz spróbować przekonać siebie, że się tym nie przejmiesz, ale jeśli sprawisz, że to gówno się wydarzy, będziesz torturować się utratą ich przez resztę swoich cholernych dni.”

Z tymi słowami odwrócił się i przypalił mnie oczami.

„Kochanie, naprawdę chciałbym, żebyś opuściła tę salę ze mną” – powiedział.

„Idź” - zachęciła mama - „Porozmawiam z twoim bratem.”

Nie chciałam zostawiać matki samej z Brianem.

Ale widząc wyraz jej twarzy i czując emocje, które wyczuwałam od Boone’a, skinęłam głową i wstałam.

Boone wyciągnął rękę.

Podeszłam do niego i wzięłam ją, ale zatrzymałam się i spojrzałam na Briana.

„Tak cholernie bardzo cię kocham” - wyszeptałam.

Głowa Briana odskoczyła w bok pod wpływem siły jego wzdrygnięcia.

„Proszę, wydobrzej” - dokończyłam.

A potem Boone wyciągnął mnie z sali.

*****

„Porter kupił mi Samsunga. Ona do mnie mówi. Myśli, że to wszystko. Ale nie wiem, dlaczego lodówka musi z tobą rozmawiać” - powiedziała mojej matce Anne-Marie.

„Naprawdę nie rozumiem, co lodówka musi coś robić oprócz tego, że utrzymuje zimne jedzenie” - powiedziała mama do Anne-Marie - „Mój znajomy kupił taką, kosztuje ponad pięć tysięcy dolarów. A nawet nie ma dystrybutora wody.”

„Szaleństwo” - mruknęła Anne-Marie.

„Ale Maria mówi mi, że to najwspanialsza rzecz w lodówkach” – powiedziała mama - „Jestem pewna, że Ryn wie, co robi, umieszczając tutaj jedną z tych rzeczy. Ludzie myślą, że są tak niesamowite, że może po prostu sprzedać ten dom z powodu lodówki.”

„Cóż, widziałam to. Gdyby to była lodówka na wino” - odpowiedziała Anne-Marie.

Obie zaczęły rechotać.

Boone, który obejmował mnie ramieniem i trzymał mnie przyciśniętą przodem do swojego boku (i byłam schowana blisko), napiął ramię, by mnie czule ścisnąć.

Położyłam głowę na jego ramieniu i oddałam mu uścisk z rękami wokół jego talii.

Żadne z nas nie powiedziało, że lodówka nie została kupiona przeze mnie.

„Annie! Nowy plan!” - krzyknął Porter gdzieś z głębi domu - „Nie jedziemy do Savannah na wakacje w przyszłym miesiącu. Wracamy do Denver. Ryn potrzebuje dodatkowej pary rąk.”

„Mówiłem ci” - mruknął Boone.

„Porterze Sadler, mamy zarezerwowane loty i wszystkie wycieczki!” - odkrzyknęła Anne-Marie.

„A ja bym chciał spojrzeć na kilka starych domów!” - krzyknął.

„Cóż, ja nie!” - odkrzyknęła.

„Klątwa oświeconego człowieka!” - ryknął.

„Jezu” - powiedział Boone pod nosem.

Zaczęłam się cicho śmiać.

„On jest szalony. Ja chętnie pojechałabym do Savannah” - powiedziała mama.

„Cóż, wygląda na to, że będę miała wolny bilet” - odpowiedziała Anne-Marie.

Znowu zaczęły rechotać.

Boone ruszył ze mną, omijając je szeroko, żeby wyprowadzić mnie tylnymi drzwiami. Następnie poprowadził mnie na środek podwórka.

I tam odwrócił mnie do siebie i oparł przedramiona na moich ramionach, ale zbliżył twarz do mojej.

„Więc ten problem z kontrolą, który masz, obejmuje wstrzymywanie oddechu, aż zemdlejesz, tak że gówno, które cię pieprzy, przestaje cię atakować?”

No to ruszamy.

„Może” - powiedziałam.

„Mała, odleciałaś. Gdybym nie wiedział, że wstrzymujesz oddech i był przygotowany, by cię złapać, mogłabyś zrobić sobie krzywdę.”

„To się zdarzyło wcześniej tylko raz” - zapewniłam go.

„Niech zgadnę, z twoim ojcem.”

„Tak.”

Zacisnął usta.

Tak.

Weszliśmy w to.

Opuściłam czoło na jego klatkę piersiową, a kiedy to zrobiłam, owinął ramiona wokół moich ramion.

Owinęłam swoje wokół jego żeber.

„Dla mojego spokoju, Rynnie, musisz uważać i przestać to robić” - mruknął nad moją głową.

„Twoja mama i tata wiedzą, że mój brat ma problem z alkoholem.”

„Tak.”

„A moja mama spotkała ciebie i ich, po przyjechaniu do szpitala, aby zobaczyć, że jej syn jest przykuty do łóżka szpitalnego.”

„I?”

Odchyliłam głowę do tyłu i złapałam jego wzrok.

„Boone, postaw się w mojej sytuacji.”

„Twoja matka prędzej by wydłubała sobie oko, niż pomyślała o mnie źle, gdyby jeden z moich braci miał problem, na który nie miałem wpływu.”

Słuszna uwaga.

I to była prawda.

Szedł dalej.

„A moi rodzice zobaczyli dzisiaj siostrę, która tak bardzo kocha swojego brata, bez względu na jego problemy, że świrowała na samą myśl, że jest ranny i ma kłopoty. Tak bardzo, że ledwo mogła mówić.”

Hmmm.

„I zobaczyli, że ma matkę, która trzymała to w kupie i rzuciła wszystko, aby dostać się do swojego chłopca.”

Cóż, to był lepszy sposób patrzenia na to.

„A twoja mama widziała, że masz mężczyznę i jego rodzinę, którzy będą cię wspierać.”

Kolejny lepszy sposób.

„Innymi słowy…” - kontynuował - „…czy wolałbym, żeby te dwie spotkały się, żeby chichotać o drogich lodówkach i gównach, podczas gdy mama i tata krzyczeli przez dom? Może. Ale sposób, w jaki się poznali, też nie był do niczego.”

„Pan Jasna Strona” - wyszeptałam, wciskając się w niego.

„Rynnie, nie możesz kontrolować świata. Nie możesz zrobić wszystkiego okej dla swojej bratanicy i bratanka, bo mają gównianych rodziców. Mają gównianych rodziców, ale takich mają i nic nie możesz na to poradzić. Nie możesz dostosować biegu życia do swoich potrzeb, by wszystko było idealne dla tych, na których ci zależy. Tak jak nie mogłaś wstrzymać oddechu i sprawić, by twój brat przestał mówić, żebyś nie musiała słyszeć jego brzydoty i twój mężczyzna ani twoja mama też tego nie słyszeli. I kochanie…” - podszedł bliżej - „…uwaga. Nie możesz sprawić, by Hattie wpuściła Axla i nie możesz dać Axlowi narzędzi, by się tam dostać. To musi się stać tak, jak to się stanie, albo nie, jeśli tak ma być.”

Zobaczymy o tym ostatnim.

„Jezu, Ryn, czy ty mnie słuchasz?” - zapytał.

Całkowicie wiedział, że będę mieszać się do Hattie i Axla.

Mimo wszystko to było poważne, więc powiedziałam - „Tak, Boone, słyszę cię i masz rację” - Z wyjątkiem Hattie i Axla, ale w tym momencie nie zamierzałam się tym dzielić, i to nie tylko dlatego, że on już o tym wiedział - „I będę uważała. I będę… nie wiem.”

„Znajdź sposób, aby odpuścić.”

Uśmiechnęłam się do niego - „Może potrzebuję więcej seksu.”

Zachichotał i obiecał - „W tym mogę pomóc. I na pewno się tym zajmę.”

Przycisnęłam się bliżej, wciąż się do niego uśmiechając.

Potem spoważniałam.

„Ale prawdę mówiąc, popracuję nad tym. Obiecuję. Okej?”

„Bardziej niż okej. I jestem tutaj. I pomogę.”

Dopasowałam się do niego.

Pochylił się i dotknął ust moimi, zanim odsunął się i zakończył naszą dyskusję słowem „Okej”.

„Prawdopodobnie powinniśmy tam wejść, zanim twój tata znajdzie pas na narzędzia Hound’a. Zauważyłam, że Hound nie lubi, gdy ktoś dotyka jego pasa z narzędziami.”

Boone znów zaczął chichotać, ale odwrócił mnie w stronę domu.

Nie mogłam powiedzieć, że widziałam wtedy super coś poza Boone’m, na przykład, jaki był słodki, ale nie przegapiłam całej trójki naszych rodziców, którzy oderwali się od tylnego okna w chwili, gdy się odwróciliśmy.

„Możliwe, że wszyscy są szurnięci” - mruknął Boone.

On też tego nie przegapił.

„Są słodcy.”

„Tak, ty nie powiedziałaś mamie, żeby nie wspominała o pracy twojej dziewczyny, dopóki ona o tym nie wspomni, tylko po to, by twoja mama wspomniała o tym praktycznie, zanim twoja dziewczyna usadowiła się w swoim krześle podczas ich pierwszej wspólnej kolacji.”

Wydawał się niezadowolony.

To też było urocze.

„Miała rację, uspokoiła mój umysł.”

„To, co powiedział mój tata, jest prawdą. Ona jest jak walec.”

„W takim razie dobrze, że znalazłeś sobie posłuszną dziewczynę.”

„Zauważyłem, że w zasadzie dzieje się tak tylko wtedy, gdy jesteśmy w łóżku” - zauważył.

„Czy to złe?”

Pochylił twarz blisko mojej, nawet gdy ciągle szliśmy.

„Ani trochę” - warknął.

Zmarszczyłam na niego nos.

Pocałował go.

Potem, zanim weszliśmy do domu, zaczął zwracać uwagę na to, dokąd nas prowadzi.

Wszyscy nasi rodzice udawali zaabsorbowanie jakością moich szafek kuchennych.

Nie szurnięci.

Ale totalnie dziwaczni.

I wiesz co?

Kochałam to.

*****

Tego wieczoru mama i ja byłyśmy w kuchni Boone’a, robiąc lasagne.

Boone i jego rodzice byli w salonie Boone’a, rozmawiając, ale przede wszystkim dając nam przestrzeń, nawet jeśli wszyscy nadal byliśmy w tej samej przestrzeni.

Mama zajmowała się makaronem, posiekanym jajkiem na twardo i serem mozzarella.

Miałam do czynienia z sosem mięsnym i twarogiem.

Byłyśmy tak blisko siebie, jak tylko mogłyśmy i nadal wykonywałyśmy naszą pracę.

„Naprawdę lubię jego mieszkanie” - powiedziała pod nosem.

„Tak” - zgodziłam się.

„A jego rodzice są wspaniali” - ciągnęła.

„Tak” - zgodziłam się.

„I naprawdę lubię jego.”

„Tak” - powiedziałam głębiej i z niemałym uczuciem.

„Ryn, stało się tak, jak to się stało, i to się skończyło. Musisz przejść nad tym.”

Rany, moja mama mnie znała.

„Wiem. Boone trochę mnie do tego doprowadził.”

„Więc co jest teraz w głowie mojej dziewczynki?”

Spojrzałam na nią.

„Sposób, w jaki Boone rozmawiał z Brianem. Jeśli mu się polepszy, albo i nie, ale znajdziemy jakiś sposób, by odtąd ruszyć dalej, Boone jest moim facetem i będzie moim facetem, mamo. Czuję to. Nigdzie się nie wybiera. Nigdy w życiu. A Brian jest moim bratem. Nie wiem, czy mogą przejść przez te wszystkie słowa. Powinnyśmy były ich powstrzymać.”

„Wiesz, byłam rozdartą matką.”

O rany.

„Mamo” - szepnęłam.

„Uderzenie tego, co się dzieje z twoim bratem, walczyło ze szczęściem spowodowanym żarliwością, z jaką ten mężczyzna wstawił się za tobą.”

O cholera.

Poczułam, że zaczynają mnie piec oczy.

„Moja dziewczynka nigdy tego nie miała od mężczyzny. Nigdy. W całym swoim życiu. A wiem…” - zakreśliła dłoń z wiotkim makaronem - „…, że kobiety nie potrzebują mężczyzn i bla, bla, bla. Nie o tym mówię. Nie miałaś ojca, który by się tobą opiekował. Opiekowałaś się swoim bratem i do dziś boli mnie, że musiałam na tobie polegać. Więc, Ryn, nie obchodzi mnie, czy jest mężczyzną, kobietą, Marsjaninem, byłam po prostu obok siebie i widziałam, że miałaś kogoś, kto cię złapie, kiedy upadniesz, dosłownie, a potem walczy o ciebie.”

„Miałam ciebie” - przypomniałam jej.

„Kochanie, wiesz, co mam na myśli” - powiedziała łagodnie.

Przytaknęłam.

Wiedziałam, co miała na myśli.

„Teraz dwie rzeczy z tym i Brianem” – kontynuowała. – „Po pierwsze, sposób, w jaki do ciebie mówił, Ryn, nie był w porządku. Ogólnie nie w porządku, ale nie w porządku z siostrą, jaką byłaś dla niego. I ktoś musiał mu to wyjaśnić.”

Cóż, nie mogłam się z tym spierać.

I zdecydowanie można powiedzieć, że Boone przedstawił sprawę bardzo jasno.

„A po drugie, twój brat potrzebuje trochę prawd. Ty dałaś mu kilka. Ja dałam mu kilka. Angelica dała mu kilka. Ten wypadek i jego obecna sytuacja to kolejne kilka. A Boone też dał mu kilka dzisiaj. Pomyślałam, że to ważne, aby Brian dowiedział się od osoby, którą uważa za osobę z zewnątrz, jak jego zachowanie wpływa na ludzi, którzy go kochają, i pomyślałam, że to dobrze, że przyszło to szczerze, a nawet w złości.”

Hmmm.

Z tym mogłabym się kłócić.

„Droga do jego uzdrowienia nie przejdzie przez nas. Cokolwiek to przyniesie, będzie osobiste.” - kontynuowała - „A to będzie wynikać w każdym niuansie ze zrozumienia, że krzywdzi siebie i ludzi, których kocha. A ja znam mojego chłopca. Kiedy znajdzie wolę walki z tym, nie będzie zły na Boone’a za to, że zwrócił na to uwagę. Będzie szczęśliwy, że masz mężczyznę, który wstawił się za tobą.”

Nie byłam tego taka pewna.

„Ryn, jeśli nie będzie, to będzie oznaczać, że ma więcej pracy do wykonania” - oznajmiła mama.

„Racja” - powiedziałam niepewnie.

„Racja” - powiedziała zdecydowanie.

„Myślę, że musimy teraz wycofać się z tego naskakiwania” - powiedziałam.

Skinęła głową - „Zgadzam się. Ale nie ratujemy go, Ryn. Ponosi konsekwencje. Możemy go wesprzeć, jak nam na to pozwoli, ale nie w ten sposób. Ostatnia noc mogła być znacznie gorsza. Nieumyślnie włączałyśmy go od dłuższego czasu. To się kończy.”

Teraz była moja kolej na skinienie głową.

Wypuściła głęboki oddech.

Po zrobieniu tego wymamrotała - „Dokończmy tę lasagne, aby nakarmić twojego mężczyznę i jego rodziców, ponieważ muszę zabrać się za przygotowanie sosu do sałatki Cezar”.

Bonusem tego, że mama była w pobliżu było to, że przygotowywała sałatkę Cezar. Od zera. Coś, czego mnie nie nauczyła. I coś, co było genialne.

Skończyłyśmy i sprzątałam, gdy mama zawołała Boone’a, aby pomógł jej znaleźć cały sprzęt, którego potrzebowała do zrobienia dressingu.

Boone obdarzył mnie łagodnym spojrzeniem i łagodnym uśmiechem, gdy szedł długimi krokami, by pomóc mamie.

Oddałam mu takie same.

Potem mój wzrok powędrował do kanapy i zobaczyłam, że Anne-Marie robi coś na swoim telefonie.

Ale Porter patrzył na mnie.

Kiedy złapał mój wzrok, uśmiechnął się swoim delikatnym uśmiechem.

Serce mi się ścisnęło i nie było nieprzyjemnie.

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.

 


 

10 komentarzy: