środa, 23 czerwca 2021

18 - Niedobra nauczycielka

 

ROZDZIAŁ 18

 

Niedobra nauczycielka

 

 

 

Ryn

 

W następną środę zdałam sobie sprawę, że bez względu na to, ile filmów na YouTube obejrzałam z odświeżaniem ścian, nie było to tak łatwe, jak się wydawało.

Dzięki temu porozmawiałam z Hound’em, który powiedział - „Słuchaj, siostro, masz tu duży projekt. Nie przejmuj się gównem, którego nie musisz brać. Ściany są w porządku. Zalej skurwieli, pomaluj je i ruszaj dalej.”

Taki był zakres naszego czatu.

Ale po bliższym przyjrzeniu się zobaczyłam, że miał rację.

Po głębszej refleksji zdałam sobie sprawę, że w kilku słowach Hound podzielił się ze mną cennym spostrzeżeniem.

Jeśli miałam gonić za tym marzeniem, robić to i to jako sposób na życie, musiałam podejmować tego rodzaju decyzje.

Nie budowałam domów.

Nie udoskonalałam domów.

Odnawiałam je.

A jeśli czegoś nie trzeba było naprawiać, nie było powodu, aby to naprawiać.

A zwłaszcza nie było powodu, by tracić czas i pieniądze na naprawę tego.

Więc poszliśmy do sklepu z farbami, żebym kupiła kilka więcej próbek farby, żebym mogła mieć pewność co do palety kolorów, której zamierzam użyć na miejscu.

Potem, po spięciu ich wszystkich i chodzeniu po domu przez pół godziny, odbyłam drugą pogawędkę z Hound.

To było znacznie krótsze - „Jezu, tracę wolę życia”.

Następnie wziął pisaki, narysował duże strzałki na ścianie w kolorach, które wybrałam, zanim wyszłam, aby dać sobie możliwość przyjrzenia się innym kolorom.

Lekcja druga od Wielkiego i Mądrego Hound’a.

Nie trać czasu na niezdecydowanie i domysły.

Potem powiedział - „Idę do sklepu z farbami. Sam.”

Miałam wrażenie, że tak było, aby nie pozwolić mi się zbliżyć się do wyświetlacza z próbkami farby.

Miałam też wrażenie, że to mądra decyzja.

Na koniec miałam wrażenie, że Hound zamierza podarować mi farbę, bo nie było cholernej mowy - ponieważ nie było już powodu, aby chodzić do sklepu z farbami, z wyjątkiem jej zakupu - o tym, żebym go spłaciła.

Nawiasem mówiąc, kiedy Hound był w sklepie z farbami, zadzwonił do mnie Tack.

Po przywitaniu nie owijał w bawełnę, zanim powiedział - „Mam przyjaciela, który maluje, skrobie i odświeża ściany. Chcesz, żebym sprawdził, czy zgodzi się, żebyś była jego uczniem przez jakiś czas w niepełnym wymiarze godzin?” - pauza - „To znaczy po tym, jak twoje gówno zostanie uporządkowane.”

Czy tego chciałam?

Darmowe lekcje odświeżania ścian?

„Byłoby wspaniale, Tack” - powiedziałam mu.

„Rozumiem. Dam ci znać.”

Potem odłożył słuchawkę.

Całkowicie kochałam chłopców z Chaosu.

W tym momencie, ponieważ byłam na rozdrożu z tym, co robić następnie, a musiałam usiąść z Boone’em teraz, gdy mieliśmy wiele „następnych”, które mogły się wydarzyć, i musieliśmy zaplanować, co z dostawami Bretta i jak się z tym uporać, Mag zabrał mnie do domu. Ale najpierw podeszliśmy do mojego mieszkania, abym spędziła pół godziny na podlewaniu roślin i zabraniu ważnych zapasów.

„Dom”, do którego Mag zabrał mnie potem, był domem Boone’a, gdzie on i ja spędzaliśmy większość czasu.

Nie chodziło o to, że nie lubił mojego mieszkania.

Chodziło o to, że nie lubił mojej kuchni i nie chciał w niej gotować, dopóki nie pozwolę mu wywalić dywanu.

Absolutnie usłyszałam jak mówił o dywanie.

Ale nie potrzebowałam dwóch projektów remontowych i szczerze mówiąc, wolałam mieszkanie Boone’a, ponieważ po pierwsze było niesamowite, po drugie miał fantastyczną kamionkę, a po trzecie nikt nie został zamordowany przy jego tylnych drzwiach i nie tylko dlatego nie miał tylnych drzwi.

A teraz Boone był w domu, Mag poszedł z „Później” dla nas obojga i nadszedł czas, abym dała Boone’owi moją wersję prezentu.

Róże były niesamowite.

Ale miałam nadzieję, że oszaleje z radości na to, co wymyśliłam.

Więc po tym, jak dałam mu powitalnego buziaka w domu i upewniłam się, że nie jest zmęczony swoim dniem, a on zapytał mnie, czy zjem domową pizzę na kolację (tak chciałam, tylko… później), wyjął maszynę do chleba (tak, Boone miał maszynę do chleba, czy mój facet był niesamowity czy co?), a ja zabrałam dupę do łazienki.

To było ryzyko.

To nie było moje zadanie, by to prowokować.

Ale moje doświadczenie było takie, że jeśli chciałam grać, wychodziłam i znajdowałam kogoś, kto również chciał grać, więc zgadywanie, czy jestem w nastroju do gry, było niepotrzebne.

Nie wiedziałam, jak to działało, kiedy twój mężczyzna był twoim Domem.

Ale mieliśmy się przekonać.

A mieliśmy się przekonać, kiedy wyszłam z łazienki w super obcisłej ołówkowej spódnicy w kratę, która kończyła się jakieś pięć centymetrów nad kolanem, w białej bluzce z długimi rękawami, zapiętej pod samą szyję, z włosami upiętymi w seksowny, szkolny kok, w okularach w czarnych oprawkach ze zwykłymi szkłami na nosie i z lakierowanymi, czerwonymi czółenkami na dziesięciocentymetrowych szpilkach na stopach.

Słyszałam warkot jakiejś kuchennej aparatury.

Boone zmienił strój do pracy z bojówek, butów i obcisłej koszulki na strój domowy, czyli dżinsy, bardziej zużytą obcisłą koszulkę i, jak przypuszczałam z doświadczenia, bose stopy.

Robił coś przy ladzie, ale kiedy usłyszał otwierające się drzwi do łazienki, podniósł głowę, jego wzrok utkwił we mnie, a jego ciało całkowicie znieruchomiało.

Podeszłam do niego energicznie, a moje obcasy stukały o jego drewnianą podłogę.

Odwrócił tylko głowę, żeby zobaczyć, jak podchodzę do niego.

Stałam tam i powiedziałam z wyrzutem - „Panie Sadler, musimy porozmawiać o pańskich ocenach.”

Boone wpatrywał się we mnie.

Odwzajemniłam spojrzenie z bijącym sercem.

Boone wpatrywał się we mnie dłużej.

Dobra, cholera.

Więc odpowiedzmy: nie moim zadaniem było podżeganie.

Potem zostałam pochylona nad ladą z jedną ręką Boone’a na moich plecach, podczas gdy drugą podciągał mi spódnicę.

O tak.

Była ciasno dopasowana, ale był wyraźnie zdeterminowany i udało mu się włożyć rękę między moje nogi i przesunąć palcami po opuchniętych wargach cipki.

„Mokra” - szepnął.

Pstryknął łechtaczką.

Moje biodra drgnęły.

Oczywiście nie miałam na sobie bielizny.

Niedobra nauczycielka.

„Kathryn, my tak nie robimy” - warknął.

Ocho.

Może źle odczytałam jego reakcję.

Pogładził łechtaczkę.

Ale to było naprawdę dobre.

„Nauczycielka dostanie lekcję” - mruknął.

Tak.

Moje nogi zaczęły drżeć.

„Zostań tam, gdzie jesteś” - rozkazał Boone, zanim zdjął rękę z moich pleców, drugą spomiędzy moich nóg, a potem spódnica została mocno podciągnięta przez moje biodra.

Chyba słyszałam, jak to się drze.

Zdecydowanie słyszałam mój jęk.

Boone przejechał ręką po moim tyłku.

„Jeśli nie powiem ci, żebyś trzymała nogi złączone, masz być otwarta dla mnie, Kathryn” - poinstruował Boone.

Rozstawiłam nogi.

Wsunął rękę od tyłu między nie i chwycił moją płeć.

Nie ruszałam się i czekałam.

Nie poruszył się.

Nie ruszałam się i czekałam jeszcze trochę.

Cofnął rękę i szybko jak błyskawica wylądowała na moim tyłku z pysznym ukłuciem, sprawiając, że moje biodra szarpnęły się, a nogi napięły się.

Powoli zamknęłam oczy.

Tak.

Niech lekcja się zacznie.

*****

Leżeliśmy w łóżku.

Siedziałam na jeźdźca odwrócona do niego plecami na smyczy, z jedwabiem owiniętym wokół pięści Boone’a, a on właśnie doprowadził mnie do orgazmu, na który mi pozwolił i dalej ujeżdżałam go do jego.

Dał mi klapsy, kiedy byłam pochylona nad ladą.

Potem podniósł mnie na nią, położył na plecach i zjadł mnie tam.

Nie pozwolił mi dojść. Zabrał mnie do łóżka. Po drodze zniknęła moja spódnica, bluzka też, okulary już dawno, koronkowy stanik, który miałam na sobie, był ściągnięty pod piersi, a czółenka pozostały na swoim miejscu na nogach.

A droga do miejsca, w którym wtedy byliśmy, była długa i na koniec niezmiernie satysfakcjonująca.

Z szarpnięciami smyczą ujeżdżałam go delikatnie, zanim poczułam, że napięcie jest mocne w sposób, w jaki wiedziałam, że chce, żebym się zatrzymała i wzięła go w pełni.

Zrobiłam to.

Przesunął wolną ręką po moim krzyżu, tyłku, biodrach, w górę kręgosłupa, zanim wymamrotał - „Zejdź, Kathryn.”

Poluzował uchwyt na szaliku i zeszłam.

Usiadł i rozkazał - „Przodem do mnie i usiądź okrakiem.”

Usiadłam na nim okrakiem.

Przyjrzał mi się, w końcu unosząc mój cycek od spodu, gdzie był zwinięty stanik, pochylając do niego głowę i wciągając sutek do ust.

Miauknęłam, a moje uda zacisnęły się na jego biodrach.

Puścił mój sutek i odchylił głowę do tyłu, żeby na mnie spojrzeć.

„O niebo lepsza niż pani Steiner.”

Uśmiechnęłam się do niego.

Przeciągnął szalik na przód, pociągnął go, a ja pochyliłam twarz do jego.

Uniósł drugą rękę i przeciągnął palce przez moje włosy, trzymając mnie z tyłu głowy.

„Zaczekasz, aż zrobię ci kolację, potem zjesz pizzę nago i z obrożą, a potem zobaczymy, jak ci idzie, mała.”

Maraton pieprzenia w środę w nocy.

Jupi!

„Okej, Boone” - wyszeptałam.

Jego oczy przesunęły się po mojej twarzy i mruknął, jakby mnie tam nie było - „I nie myślisz, że jesteś marzeniem?”

„Daję dobrą uległość” - chwaliłam się nonszalancko.

Boone przykuł mój wzrok - „Dajesz wszystko dobrze, Ryn. Nawet nie wiedziałem, że skrywałem tę fantazję, dopóki nie wyszłaś z łazienki. Potem wyszłaś z łazienki i myślałem, że mój kutas eksploduje.”

Miło.

„Myślę, że musimy porozmawiać o wszystkich innych rzeczach, których nigdy nie robiłeś jako młody byczek Dom, myśląc, że jesteś dziwakiem i powstrzymując pragnienia.” - zasugerowałam.

„Zdecydowanie to zrobimy.”

Uśmiechnęłam się do niego ponownie.

Znowu mnie przyciągnął i musnął ustami moje.

Kiedy mnie rozluźnił, pozwalając mi się odsunąć, powiedział - „Mycie ciebie i zajmowanie się obiadem. Ciasto pewnie już otworzyło drzwi maszyny.”

Nie wiedziałam, co to znaczy, ale nie obchodziło mnie, czy ciasto się zepsuło i musieliśmy zamówić pizzę (choć pomyślałam, że domowe rzeczy Boone’a były bombą).

Chciałam tylko, żeby miał pożywienie, żeby miał energię, by wstrząsnąć moim światem.

Jeszcze raz.

„Okej” - zgodziłam się, choć to było niepotrzebne.

„Wespnij się, połóż się na boku, mała. Noga zgięta.” - rozkazał.

Posłuchałam.

Boone mnie oczyścił.

Boone robił pizzę, podczas gdy ja patrzyłam z tej samej pozycji w łóżku.

Boone zmusił mnie do uklęknięcia i pieprzył mi twarz podczas pieczenia.

Ale nie jadłam pizzy nago w jego łóżku.

Nadal miałam na sobie stanik i buty.

A Boone mnie nakarmił.

Potem związał mnie.

I, tak, już wiedziałam, co będzie.

Ale to był sen.

*****

Obudził nas dzwonek telefonu.

Boone poruszył się, wymamrotał - „Mój”, co oznaczało, że to jego telefon i ułożyłam z powrotem na wpół na nim, na wpół przyklejona do jego boku.

Potem Boone chwycił za smycz z szalika i leniwie pogładził go, gładząc jednocześnie moje plecy, witając się od niechcenia - „Hej, tato”.

Skoczyłam do pozycji siedzącej i prawie się udławiłam.

Boone posłał mi trochę zdziwione, głównie zmartwione spojrzenie, kiedy puścił szalik za moimi plecami.

„Poczekaj” - powiedział do ojca - „Wszystko w porządku? - zapytał mnie.

Nie było.

Boone głaskał moją smycz, odpowiadając na telefon od swojego ukochanego taty.

„Tak” - skłamałam.

Naciskał mnie na plecy, żebym znów się na nim położyła, a potem wrócił do swojego taty - „Co tam? - Następnie - „To była Ryn.”

O rany.

„Kathryn. Kathryn Jansen. Kobieta w moim życiu. To poważne.”

Kilka słów.

Żadnego owijania w bawełnę.

Szczerze.

Kobieta w moim życiu.

To poważne.

O rany!

„Oczywiście, że tak” - stwierdził stanowczo.

Miałam wrażenie, że wiem, co oznaczają te słowa i…

Ojej!

„Co? Ten poniedziałek? Fajnie” - ciągnął - „O której przylatujecie?”

Poczekaj sekundę.

Co się działo?

„Wspaniale. Tak. Porozmawiam z Hawkiem. Będzie spoko. Chcesz, żebym was odebrał z lotniska, czy wynajmiesz samochód?”

O mój Boże, o mój Boże, o mój Boże.

„W porządku. Tak. Wyjdziemy pierwszego wieczoru, a drugiego zrobię wam kolację u mnie.” - Pauza i - „Tak” - Pauza i przerażające - „Ona tam będzie” - Pauza i - „Świetnie. Nie mogę się doczekać, tato. Ucałuj mamę.” - Następnie rozłączył się, spojrzał na mnie i niepotrzebnie oznajmił - „Tata ma zaplanowane w ostatniej chwili spotkanie w Denver w poniedziałek. Zdarza się to czasami, chociaż zwykle ma więcej uwagi. Postanowili zrobić z tego weekend. Więc moi rodzice będą tu w piątek.”

Piątek?

Jak…

Jutro?

„Boone…” - zaczęłam.

Ale jego telefon zadzwonił ponownie, spojrzał na niego, uśmiechnął się i powiedział - „Poczekaj” - zanim odebrał.

Następnie.

Było to.

Powiedział - „Hej, mamo”.

Uśmiechał się.

Hiperwentylowałam.

„Powiedziałem tacie” - powiedział. Następnie - „Tak, ponieważ mężczyźni tego nie robią, a nie musimy zagłębiać się w takie rzeczy, skoro spotkasz się z nią w ten weekend.”

O Boże, o Boże, o Boże.

Pytała o mnie.

Ale oczywiście, że tak!

„Kathryn, ale wszyscy nazywają ją Ryn” - kontynuował z westchnieniem. Pauza i - „Jest wspaniała, zabawna. Polubisz ją.”

Nie polubi.

Byłam dobrą sub.

Dowody sugerowały, że dla Boone’a byłam dobrą dziewczyną.

To, czego nie robiłam, to bycie dobrą dziewczynę, uważaną za taką przez rodziców chłopaka.

Żaden z rodziców moich chłopaków mnie nie lubił.

Byłam zbyt samowystarczalna. Nie byłam dziewczęca (jako taka). Nie cierpiałam głupców. Nie lubiłam, gdy kolesie rządzą mną (kiedy nie byłam sub).

I na koniec, ale nie mniej ważne, pracowałam w klubie ze striptizem.

Wielu rodziców krzywo patrzyło na to dla swoich chłopców.

W moim, co prawda, niezbyt rozległym, doświadczeniu, wszyscy.

„Mamo, ona jest tutaj i wie, że spotka się z tobą w ten weekend, więc jest poważnie zdenerwowana. Czy możemy to odłożyć, skoro spotkasz ją jutro, żebym mógł zaopiekować się moją dziewczyną?”

Podczas jego dzielenia byłam „poważnie zdenerwowana”, więc uderzyłam go otwartą dłonią w klatkę piersiową.

Uśmiechnął się do mnie ponownie.

Spojrzałam na niego.

„Dobrze. Też cię kocham. Później” - powiedział do telefonu.

Następnie rzucił go na łóżko za mną, przetoczył się tak, że był na mnie.

„Będą cię kochać” - powiedział.

„Boone, pracuję w klubie ze striptizem” - przypomniałam mu.

„Jako środek do celu, ale to nie miałoby znaczenia. Nie oceniają.”

Przekonamy się o tym, prawdopodobnie tragicznie.

„Incydentalnie zaprzyjaźniam się z przestępcami” - kontynuowałam.

„Nie będą o tym wiedzieć.”

Myślałam, że to dobra decyzja.

„Boone” - uniosłam ręce po obu stronach jego twarzy - „Żaden z rodziców moich chłopaków mnie nie lubił.”

„Myślę, że ustaliliśmy, że wszyscy twoi ex byli frajerami, kochanie, więc jaka to niespodzianka? Ktoś stworzył ich takimi, jakimi byli.”

Hmmm.

To było ciekawe ujęcie.

„Sprawiasz że jestem szczęśliwy.”

Po tym, jak to powiedział, zamrugałam w jego cudowną twarz.

„Nie myśl, że umknęło im to, że miałem problemy po wyjściu z wojska” – kontynuował - „I nie myśl, że ich to nie martwiło albo że nie przeraża ich to, co zrobił Jeb, bo ja mam te same problemy, co Jeb.”

Racja.

Skoro wyciągnął Jeb’a, to może być dobry moment, żeby o nim porozmawiać.

Zanim zdążyłam wszcząć dyskusję na temat Jeb’a, Boone mówił dalej.

„Myślisz, że zobaczą mnie z piękną, pozbieraną kobietą, która świetnie się ubiera, rozśmiesza mnie i uszczęśliwia, i cię nie polubią?”

„Dobrze, uspokoję się na temat twoich rodziców, kochanie. Ale teraz myślę, że musimy porozmawiać o Jebie.”

Potrząsnął głową - „Muszę iść do pracy, więc nie mamy czasu na rozmowę o Jebie”.

To była prawda.

Nadal.

„W porządku, ale kochanie…” - wyszeptałam, gładząc kciukami jego policzki - „…musimy znaleźć czas, żeby o nim porozmawiać.”

„Problem z tym, co stało się z Jeb’em, polega na tym, że nie ma o czym rozmawiać. On jest martwy. Koniec.”

„Boone” - powiedziałam łagodnie.

„Kathryn” - powiedział niecierpliwie.

Ostrożnie ścisnęłam jego twarz, zanim zsunęłam ręce na jego klatkę piersiową i powiedziałam - „Nie będę naciskać. Powiem tylko, że to nie koniec. Nie dla ciebie. I nie dla jego żony ani nikogo, kto się o niego troszczył.”

„Masz rację” - burknął.

Teraz byłam w trudnej sytuacji, ponieważ nie chciałam, żeby wiedział, że rozmawialiśmy z Axlem, ale też nie chciałam ukrywać przed nim, że Axl i ja o tym rozmawialiśmy.

Gówno!

„Racja; więc temat pojawił się, gdy Axl i ja rozmawialiśmy, a on powiedział to w sposób, w jaki wiem, że myślał, że już wiem, ale powiedział mi, że opiekujesz się Whitney i Muriel.”

„Tak, więc?”

„Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to robisz?”

„Bo to nie jest tak, że jestem tam codziennie. Ale niezależnie od tego, przez ostatnie dwa tygodnie Whitney była w Kalifornii z rodzicami, bo zabrała Muriel do Disneylandu, na plażę i w ogóle, więc nie było się czym opiekować.”

O.

„Nie ukrywam przed tobą gówna, Ryn” - powiedział, brzmiąc na trochę zirytowanego.

„Okej” - odpowiedziałam.

„Zajmę się tym, jeśli coś pójdzie nie tak w jej domu. Latem koszę trawnik i przycinam jej krzaki. To nie tak, że jestem tam cały czas.”

„Nie mówię, że to problem, Boone. To słodkie, że to dla niej robisz.”

„Oczywiście jak by miała innego mężczyznę, ja odpadam.”

„Czy ona ma mieć innego mężczyznę?” - spytałam ostrożnie.

„Nie potrafię przewidzieć przyszłości, Ryn.”

„Czy to by cię niepokoiło, gdyby miała innego mężczyznę?” - zapytałam.

„Czy jest coś w koncepcji nie mamy czasu na rozmowę o tym, czego nie rozumiesz?” - zapytał w zamian.

Zamknęłam się.

Jego twarz złagodniała i wymamrotał - „To była mowa kutasa, kochanie. Przepraszam.”

Wzięłam oddech i wypuściłam powietrze, ciesząc się, jak szybko wycofywał się z tego nastroju i przepraszał za działanie.

„Porozmawiamy o tym, obiecuję” - obiecał.

Skłoniłam głową.

„Tęsknię za nim” - powiedział - „Jestem na niego wkurzony. Jestem na siebie wkurzony, że nie zauważyłem żadnych znaków. I nienawidzę tego, że jego córka dorośnie, nie wiedząc, jak wspaniały był jej tata.”

„To dużo” - szepnęłam.

„Tak” - westchnął.

„Porozmawiamy o tym później” - powiedziałam.

„Tak” - powtórzył.

„Powiem tylko, zanim to zakończymy, że wiem, że nie będę w stanie tego odebrać. Ten ból. Gniew. Nigdy nie straciłam nikogo bliskiego, ale miałam przyjaciółkę, która miała dziewczynkę, która nagle zachorowała i nie przeżyła, a moja przyjaciółka nadal nie jest taka sama. Smutek nie jest czymś do pokonania lub zapomnienia go. Chodzi o dostosowanie swojego życia do tego. Więc jestem tutaj, aby ci w tym pomóc lub po prostu…” - wzruszyłam ramionami na łóżku - „…wysłuchać.”

Boone wpatrywał się we mnie i robił to tak długo, że zaczęło mnie to przerażać.

„A może uda ci się to przezwyciężyć” - powiedziałam szybko - „Może…”

„Cicho, Rynnie” - szepnął.

Zamknęłam usta.

„Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób” - powiedział mi.

„Och” - odparłam głupio.

„Myślałem, że pewnego dnia po prostu zrozumiem to, co zrobił, a zrozumienie sprawi, że wszystko będzie dobrze w mojej głowie. Albo obudzę się i przejdę nad tym, i będzie to po prostu kolejna rzecz, która wydarzyła się w życiu.”

„Cóż, nie mam osobistego doświadczenia, Boone, ale nie sądzę, żeby tak się działo”.

„Tak” - mruknął, wyraźnie wstrząśnięty objawieniem, do którego go doprowadziłam.

Zastanawiałam się, czy nie powiedzieć tego, co chciałam powiedzieć dalej, ale ponieważ byliśmy tutaj, a Boone nie zamykał tego, zdecydowałam się na to.

„I nie chcę zagłębiać się w filozofię samobójstwa, ale tylko Jeb wiedział, gdzie jest. I mam nadzieję, że przynajmniej uda ci się przezwyciężyć gniew, jaki masz na niego za to, co zrobił, nawet jeśli jest to złość na system, który go zawiódł.”

Na te słowa, nagle przewrócił się na plecy, zabierając mnie ze sobą, żebym wiedziała, że ​​nie był zdenerwowany tym, co powiedziałam. A wiedziałam o tym lepiej po tym, jak mocno mnie trzymał.

„Boone” - sapnęłam, podnosząc głowę, żeby na niego spojrzeć.

Poluzował trochę nacisk.

Ledwo to poczułam, kiedy zobaczyłam to, co było w jego zielonych oczach.

Tak, tego ranka prowadziłam mojego mężczyznę do wielu objawień.

„Tylko Jeb wiedział, gdzie jest” - powiedział cicho.

„Tak” - potwierdziłem.

„Nienawidzę tego, że był w tym miejscu” - powiedział mi.

Na ton jego głosu poczułam łzy, z którymi nie próbowałam walczyć, więc zwilżyły mi oczy i podniosłam rękę, by pogłaskać jego szczękę.

„Ja też tego nienawidzę, a nawet go nie znałam.”

„Kochałby cię, Rynnie. Kochałby cię po prostu dla ciebie, ale także dla mnie.”

Kochałam, że tak myślał.

Łza spadła i spłynęła po moim policzku - „Cieszę się.”

Boone podniósł rękę i kciukiem otarł wilgoć.

Potem skupił się na moich oczach, a nie na moim policzku, i przyznał - „Mam te naprawdę gówniane myśli, przez które czuję się jak totalny kutas, o tym, jak samolubny jest ktoś, który to robi, widząc to, co pozostawił i nie rozumiejąc, dlaczego nie rozumiem. Ryn nigdy nie przyszło mi do głowy, gdzie on był. Nie tam, gdzie nas zostawił. Ale gdzie on był. Ani razu nie pomyślałem o moim przyjacielu, który cierpiał”.

Zacisnęłam usta i kiwnęłam głową.

„I to naprawdę o tym, że mój przyjaciel cierpiał w sposób, aż musiał to zakończyć, i nienawidzę tego, że był w tak wielkim bólu, i chciałbym, aby był inny sposób, by mógł znaleźć wyjście z tego, ale to nie był mój wybór, jak sobie z tym poradził.”

Znowu skinęłam głową.

„Więc, nawet jeśli obiecuję ci, że moi rodzice nie są, myślę, że w tym przypadku ja byłem osądzający.”

„Nie” - odparłam - „Po prostu byłeś w żałobie.”

Jego oczy zabłysły, zanim objął moją twarz obiema rękami i powiedział nieznośnie słodko - „Dziękuję, kochanie”.

Posłałam mu drżący uśmiech.

Dla pocieszenia musiałam zdjąć dłonie z jego szczęki, kiedy jego przycisnął moją twarz do siebie i mocno przycisnął usta do moich.

Kiedy delikatnie mnie odepchnął, zapytał - „Dobrze będzie wydostać się z ciężkich tematów?”

„Tylko jeśli ty chcesz.”

„Tak.”

Znowu skinęłam głową.

Boone wykonał kolejny skok, tym razem po to, by wytoczyć nas z łóżka.

Trzymaliśmy się za ręce, kiedy prowadził mnie do łazienki.

I tam załadował mi szczoteczkę do zębów.

 


 

10 komentarzy: