ROZDZIAŁ 9
Ryn
Załatw
to.
Słysząc,
jak Boone mamrocze sennie, chrapliwie - „Cholera”, wiedziałam, że dzwonek
mojego telefonu obudził nas oboje.
Wysunęłam
się z krzywizny jego ciała, kiedy przesunął się, by chwycić mój telefon.
Zanim
się odwróciłam, podparłam na łokciu, dostałam ładunek porannego, potarganego
Boone’a i radziłam sobie z reakcją na to, złapał moją komórkę i patrzył na
ekran.
Ale
widząc go tam, w moim łóżku, właśnie obudzonego i po wczorajszym wspaniałym
dniu (pomimo tego, że zaczęło się od wizyty dwóch prawdopodobnie brudnych gliniarzy
i zdobycia wiedzy, że moja przyjaciółka została zamordowana), zdałam sobie
sprawę, że byłam osobą, która na wszystko idzie.
Mogłabym
być rannym ptaszkiem.
Albo
mogłabym być rano sową (szczególnie, gdy ktoś budził mnie wcześnie telefonem po
tym, jak tańczyłam poprzedniej nocy).
Pracowałam
w nocy i przez większość czasu byłam w ruchu, ale to nie znaczyło, że byłam
nocnym markiem. Musiałam to udawać w pracy w niektóre noce, kiedy tego nie czułam.
Miałam
jednak wrażenie, że gdyby życie zaprowadziło mnie do miejsca, w którym
regularnie budziłabym się obok Boone’a, na pewno zostałabym rannym ptaszkiem.
Każdego
ranka budziłabym się jak skowronek.
A
także byłabym nocną sową, gdybym co noc zasypiała obok niego.
To
była moja myśl, zanim się odezwał i zdałam sobie sprawę, że może nie mam racji.
Ale
nie z powodu Boone’a.
Jak
miałam się dowiedzieć w oparciu o moje zwykłe podejrzenia.
Dowiedziałam
się tego, kiedy Boone zadeklarował, zwracając uwagę na mój telefon - „Nie czuję
się dobrze z tym, żebyś w poniedziałek rano miała wziąć jakieś gówno”.
Zanim
zdążyłam cokolwiek powiedzieć – tak, z moją komórką wciąż dzwoniącą w jego
dłoni – kontynuował - „Właściwie, po ostatnich kilku dniach, nie czuję, żebyś
miała złapać jakieś gówno przez cały ten tydzień”.
W
tym czasie otworzyłam usta, ale nie byłam w stanie ich użyć, zanim kontynuował
- „Cholernie szczerze powiem, że jeśli bym miał z tym coś wspólnego, teraz byś żyła
w strefie bez gówna.”
Strefa
bez gówna?
Dobra,
wróciłam do dobrego nastroju. Bo to było słodkie, opiekuńcze i zabawne. I to
wszystko mi się podobało.
Mój
telefon przestał dzwonić.
Spojrzałam
na niego - „Kto to był?”
„Twoja
niezupełnie-szwagierka.”
To
była niespodzianka. I prawdopodobnie nie dobra.
„Angelica?”
- zapytałam.
Boone
nie odpowiedział, bo mój telefon znów zaczął dzwonić.
„Ona”
- mruknął po spojrzeniu na to, a potem na mnie, zapytał - „Czy chcesz, żebym odebrał?”
Przez
chwilę nie mogłam myśleć.
Ponieważ
poza moją matką, która często była bezsilna, by zrobić to, co zawsze robiła,
gdyby mogła stanąć między mną a gównem życia, nikt nie stał między mną a gównem
życia.
Nie
byłam sama.
Jak
już wspomniałam, miałam mamę. Przyjaciół. Kiedy mój brat nie był napity lub nie
był na mnie wkurzony (bez powodu), miałam Briana.
Ale
w większości przypadków byłam sama.
I
do tego momentu godziłam się z tym. Mama mnie wzmocniła. Życie uczyniło mnie
silną. Oczywiście zabrałam się do rzeczy.
I
nie wyszło mi to źle.
Po
prostu, gdybyś mnie zapytała, powiedziałabym, że jestem dumna z tej części
mnie.
Do
tego momentu.
Och,
wciąż byłam dumna.
Ale
było coś znaczącego, obudziłam się obok Boone’a i zaproponował, że stanie
między mną a czymś, co z pewnością będzie ciosem w takiej czy innej formie.
To
było tak znaczące, że nie mogłam nawet mówić.
„Ryn”
- ponaglił, gdy nie odpowiedziałam.
Chciałam
zobaczyć, co powiedziałby Angelice, gdyby odebrał ten telefon.
Ale
dla mnie, kiedy Portia i Jethro byli na linii, a moja pozycja była niepewna,
jeśli chodzi o nich, więc nie mogłem przetestować tych wód.
„Wezmę
to” - wymamrotałam.
Przekazał
telefon, a ja odebrałam.
„Ang?”
- odpowiedziałam.
„Musisz
tu natychmiast przyjechać.”
Moje
serce ścisnęło się.
„Czy
coś jest nie tak z jednym z dzieci?” - zapytałam.
Boone
pochylił się bliżej.
„Tak,
coś jest nie tak” - oznajmiła Angelica - „Portia jest wrzodem na moim tyłku”.
Byłam
tak oszołomiona tym ogłoszeniem, odpowiedzialna za to, że Portia jest wrzodem w
czyimś tyłku, siedziałam nieruchomo i cicho, i patrzyłam na moją pościel
zakrywającą biodra Boone’a.
„Więc
przyjedziesz?” - zażądała.
„Ja…”
- zaczęłam.
„Mówi,
że nie zrobi nic, dopóki jej ciocia Ryn się tu nie pokaże.”
Moje
oczy powędrowały do Boone'a.
Uniósł
brwi.
„Przepraszam,
ona nie…?” - dalej nie dotarłam.
„Nie
umyje zębów. Nie ubierze się. Nawet nie wstanie z łóżka. Nie zrobi nic, dopóki się nie pokażesz” - poinformowała mnie Angelica - „Więc musisz tu
przyjechać, żeby ta mała suka wstała z łóżka i zabrała swój tyłek do szkoły.”
Okej.
W
porządku.
Jeden.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Zanim
zdążyłam dojść do dziesięciu, Boone ujął moją szczękę w swoją dłoń, a moje
skupienie, które zamgliło się z wściekłości, skupiło się na nim.
„Ryn”
- Angelica wgryzła mi się w ucho - „Jedziesz czy co?”
„Czy
właśnie nazwałaś swoją siedmioletnią córkę suką?” - zapytałam.
Opuszki
palców Boone’a wbiły się w moją skórę, zanim opuścił rękę.
„Zachowuje
się jak mała suka” - powiedziała Angelica.
„Okej,
nawet nie wiem od czego zacząć” - odpowiedziałam.
„Nie
potrzebuję kolejnego wykładu od ciebie, Ryn. Chcę tylko, żebyś tu przyjechała i
zabrała jej tyłek do szkoły. Potrzebuję odpocząć od jej postawy, którą
serwowała przez cały weekend.”
Ach.
Zaświtało.
Więc
powiedziałam - „Rozbijając to, co mówisz mi, że nieumiejętność bycia matką i niezdolność
do wyciągania własnej córki z łóżka i przygotowania jej do szkoły wkurza ciebie,
ponieważ przez cały weekend byłaś skonfrontowana z faktem, że dotąd nie byłaś
matką.”
„Pieprz
się, Ryn” - syknęła i rozłączyła się.
Zamknęłam
oczy i opuściłam rękę z telefonem na kolana.
„Widzę,
że ja powinienem był odebrać” - powiedział Boone, jego głos znów był chrapliwy,
ale nie było w nim snu.
Otworzyłam
oczy.
„Portia
nie chce wstać z łóżka, dopóki nie przyjadę” – powiedziałam mu.
„Innymi
słowy, jej córka tęskni za matką, którą zna od urodzenia, a Angelica tego tak
bardzo nie lubi.”
„Tak.”
„I
to ona postawiła się w takiej sytuacji.”
„Tak.”
„I
zamiast się tym zająć, dzwoni do ciebie jak zwykle, mimo że od lat jest na
ciebie gównem.”
Westchnęłam,
a potem powtórzyłam - „Tak.”
Jego
ton złagodniał, kiedy powiedział - „Ryn, kochanie, ona sama musi to rozwiązać”.
„Portia
musi iść do szkoły”.
„To
problem Angeliki.”
W
tym momencie gwałtownie wciągnęłam powietrze przez nos i wstrzymałam je.
Nie
byłam zła ani zirytowana.
Próbowałam
się wzmocnić, ponieważ miał rację.
Musiałam
stanąć na nogi, nie tylko dla siebie, ale także dla dzieci i, w pewnym sensie,
także dla Angeliki.
Już
miałam skinąć głową, kiedy mój telefon znów się odezwał.
Oboje
spojrzeliśmy na to i wiedziałam, że Boone przeczytał ekran, ponieważ chrząknął -
„uchu”.
Ale
nawet jeśli to wskazywało, że miał zamiar interweniować w tym momencie, byłam
tym, kim byłam.
To
było moje gówno.
Więc
odebrałam telefon.
„Brian,
posłuchaj…” - zaczęłam na powitanie.
I
znowu nie posunęłam się dalej.
„To
ty spowodowałeś ten bałagan, Ryn” - ugryzł mój brat - „Najmniej, co możesz zrobić,
to pomóc podczas przejścia.”
Pomoc
podczas przejścia?
Na
jakiej planecie żyli ci dwoje?
„Pozwól
mi to wyjaśnić” - powiedziałam - „Już mnie zabierają na przejażdżki przez
ciebie i Angelicę. Wyjaśniam to jasno. Wyciąłeś mnie z życia dzieci. A kiedy
dzieciom się to nie podoba, bo kochają swoją ciotkę, nie tylko obwiniasz mnie
za sytuację, którą stworzyłeś, ale jeszcze chcesz, żebym to ja ją wyprostowała?
Kiedy wy wszyscy powinniście
zrozumieć, że dzieci nie tylko powinny oczekiwać, że ich rodzice to wyprostują,
ale na one to zasługują?”
„Dlaczego
wiedziałem, że dzwonienie do ciebie to strata czasu?” - Brian zadał pytanie, na
które najwyraźniej nie chciał odpowiedzi.
Problem
polegał na tym, że niewyraźnie wypowiadał słowa.
Albo
jeszcze nie położył się spać, albo był tak walnięty, kiedy to robił, że obudził
się pijany.
„Nie
mogę uwierzyć, że rozrzuciłaś swoje gówno mamie i Brendzie” - ciągnął.
Nie
poinformowałam go, że to nie moje gówno, ale zamiast tego wzywałam Briana i
Angelicę do ogarnięcia ich gówna.
Powiedziałam
- „Nie rozmawiam z tobą w tym stanie”.
„Jestem
tylko w takim stanie, w jakim mnie umieściłaś” – odparł.
„Przepraszam,
czy wczoraj wieczorem miałam halucynacje? Czy zamiast tego byłam u ciebie,
wpychając ci whisky do gardła?”
„Ryn”
- szepnął Boone.
Skupiłam
się na nim.
„Rozłącz
się, mała” - ciągnął, dokładnie w chwili, gdy Brian powiedział - „Jesteś
kawałkiem pieprzonej roboty.”
Nie
rozłączyłam się.
Powiedziałam
mojemu bratu - „Mam ciągle jedyną nadzieję, Brian. Jedyna nadzieja dla ciebie i
twoich dzieci, a nawet Angeliki jest taka, że pewnego dnia usiądziesz przede
mną z kartką papieru, czytając mi o zadośćuczynieniu, które wyrządzasz w drodze
powrotnej do siebie i nie czujesz się zbytnio totalnym i całkowitym
dupkiem za to, że tak mnie potraktowałeś.”
I
tak.
Wtedy
się rozłączyłam.
Wyłączyłam
też telefon.
Nie
tylko dzwonek.
Telefon.
Chciałam
rzucić nim przez pokój.
Chciałam
też wyskoczyć z łóżka i krzyczeć na całe gardło.
Nie
wspominając już o wyskoczeniu z łóżka, ubraniu się i zaciągnięciu dupy do
Angeliki, żeby zaopiekować się Portią i Jethro.
Nic
z tego nie zrobiłam.
Po
prostu wpatrywałam się w czarny ekran mojego telefonu, nie mogąc nic zrobić,
aby poradzić sobie z przytłaczającą bezradnością, jaką czułam wobec ludzi,
których kochałam, którzy byli tak popieprzeni, że w tamtym momencie nie było
sposobu, aby ich od tego oderwać.
I
jak bardzo to wszystko bolało.
„Ryn.”
Nadal
wpatrywałam się w telefon.
„Kathryn,
kochanie, spójrz na mnie.”
Podniosłam
oczy na Boone’a.
„Więc
tak, jestem tą dziewczyną, której dajesz szansę, a która ma tyle bagażu i gówna
ciągnącego się na jej życie, że nie tylko zastanawiasz się, co do cholery było
z tobą nie tak, że dałeś jej szansę, zastanawiasz się nad przejściem do innego
państwa, aby uciec przed nią i wszystkimi jej śmieciami.”
„Nawet
nie blisko” – powiedział łagodnie.
Człowieku,
czy był tak dobrym facetem?
„Obwiniają
mnie o to wszystko” - powiedziałam mu.
„Oczywiście,
kochanie” - odpowiedział - „To ich sposób działania. Nie biorą na siebie
odpowiedzialności.”
Miał
rację.
„Portia
to dobry dzieciak” - powiedziałam mu - „Opiekuje się bratem. Nie jest typem
dzieciaka, który wpada w złość. Po prostu… to mnie przeraża, Boone, kiedy
pomyślę, co się tam dzieje, że zareagowała tak skrajnie na to, że mnie nie było
w pobliżu.”
„Może
powinnaś zadzwonić do mamy” - zasugerował.
„I
wciągnąć ją w ten bałagan?” - zapytałam.
„To
twoja decyzja, ale ona powinna wiedzieć lub może chcieć wiedzieć, co się dzieje,
lub może potrzebować wiedzieć, na wypadek, gdyby ją okłamywali, kiedy wezwą ją,
by pomogła.”
„Jedną
z rzeczy, o której wiem, jest to, że Brenda nie opiekowała się dziećmi w ten
weekend po tym, jak Angelica próbowała szybko coś wyciągnąć. Angelica była z
nimi przez cały weekend. I oczywiście nie poszło jej zbyt dobrze.”
„To
nie twój problem, Ryn.”
„To
moja bratanica i bratanek”.
Ujął
moją szczękę w obie ręce i wtulił twarz w moją - „To jest do bani. To trudne.
Nie rozumiem, jakie to trudne, ale rozumiem, że jest ci ciężko. To nadal nie
twój problem. Choć może to być trudne dla tych dzieci, muszą nauczyć się, jak
być rodziną, jakkolwiek to się stanie, a nie mogą tego zrobić, jeśli ty
ucierpisz dla nich finansowo, emocjonalnie i swoim czasem.”
I
wzięłam kolejny ostry wdech powietrza przez nos.
„Myślisz,
że są w niebezpieczeństwie?” - zapytał.
Ta
myśl nie przyszła mi do głowy. Przynajmniej nie w konwencjonalnym znaczeniu
słowa „niebezpieczeństwo”.
„Nie”
- odpowiedziałam - „Angelica ich kocha. Brian je uwielbia. Ale zaniedbanie jest
zaniedbaniem, Boone.”
„I
to właśnie próbujesz powstrzymać, mam rację?”
Gówno.
Miał
rację.
I
nie mogłam się powstrzymać, aby pobiec za każdym razem, gdy Angelica dzwoniła i
oszukiwała, namawiała lub wpadała w napad złości, żeby skłonić mnie do
odegrania swojej roli, kiedy ona nie miała ochoty.
To
nie było bycie matką.
To
prawda, że zaczynała jako młoda mama.
Ale
nie miała już tej wymówki.
Musiała
się uczyć, a robienie tego za nią nie pomagało.
Wiedziałam,
że Boone wiedział, że doszłam do tego wniosku, kiedy dotknął na chwilę mojego
czoła swoim, zanim odsunął się i opuścił ręce z mojej szczęki.
Oczywiście
miał rację również w czymś innym. Mama powinna wiedzieć, choćby dlatego, że w
końcu byłaby gotowa poradzić sobie z tą sytuacją, gdyby jedno lub drugie z nich
nie ją wezwało.
„Zadzwonię
do mamy” - mruknęłam.
„Dobrze,
pójdę zrobić kawę” - odparł Boone.
Nacisnęłam
przycisk, aby włączyć telefon, Boone pocałował mnie niezbyt długo (niestety),
po czym wstał z łóżka.
Nie
patrzyłam, jak mój telefon się uruchamia.
Patrzyłam
na tyłek Boone’a w bokserkach, kiedy wychodził z pokoju.
Na
szczęście nie miałam poczty głosowej ani nieodebranych połączeń w ciągu tych kilku
minut, w których mój telefon był wyłączony.
Niestety,
moja rozmowa z mamą została przerwana przed odebraniem lub pocztą głosową, co
oznaczało, że nie była dostępna.
A
to oznaczało, że rozmawiała przez telefon z kimś innym.
Wiedziałam
z kim.
Wyszłam
z łóżka i udałam się do łazienki, aby umyć zęby, gdy w mojej dłoni zadzwoniła
komórka.
Mama.
Odebrałam
telefon - „Hej.”
„To
nie twoja sprawa, Kathryn, i nie moja. Brenda zrobi, co musi, chociaż mogę cię
poinformować, że nie jest szczęśliwa z powodu zachowania Angeliki. Jeśli się załamie,
zobaczymy. Robiła to w przeszłości. Ale idziemy zjednoczonym frontem, rozumiesz
mnie?”
„Wygląda
na to, że miałaś taką samą pobudkę jak ja” - zauważyłam, wchodząc do mojej
maleńkiej łazienki.
„Powinniśmy
były wymyślić strategię” - stwierdziła - „Chociaż nie sądziłam, że Portia może się
postawić.”
Wzięłam
kolejny ostry wdech przez nos.
Mama
to usłyszała.
„Uważaj
na to, cukiereczku, dostaniesz zawrotów głowy” - ostrzegła cicho mama.
Wiedziała.
Miewałam
tak. Ten ostry oddech, który zwykle poprzedzał wstrzymywanie przeze mnie
oddechu, aby kontrolować coś, gdy życie wymykało się spod kontroli.
Raz
zemdlałam podczas rzadkiej wizyty u mojego ojca, a on rozpłakał się, narzekając
na to, że mama złoży jakieś dokumenty, co może oznaczać, że zabierze mu wypłatę
i nie będzie w stanie zapłacić swojej hipoteki.
Jeśli
pamięć mnie nie myliła, w tym czasie był właścicielem ponad dwustu metrów
kwadratowych domu w Littleton, w którym znajdował się stół bilardowy, jacuzzi,
barek, a w garażu znajdowały się odpicowane Ford Bronco i Corvette Stingray.
Więc nawet wtedy, kiedy miałam czternaście lat i słuchałam jego gówna,
wiedziałam, że nie ucierpi.
Ale
moja matka tak.
Brian
też.
I
ja.
Materialnie.
I
w innym znaczeniu.
„Racja,
mamo” - mruknęłam, wpatrując się w moją elektryczną szczoteczkę do zębów,
zastanawiając się, czy mogłabym nałożyć na nią pastę do zębów podczas rozmowy
telefonicznej z mamą, woląc myśleć o tym, a nie o innych rzeczach wypełniających
mój krótki i już nie-tak-świetny-dzień.
„Znajdę
czas, w którym będzie trochę spokojniej i pójdę porozmawiać z twoim bratem” –
zadeklarowała mama.
Fantastycznie.
„Mamo…”
- zaczęłam jej mówić, że nie jestem pewna, czy to taki super pomysł.
„Nie
z tobą, Kathryn. Zrzucił na ciebie odpowiedzialność za to, co stało się z jego
życiem. To nie w porządku. To niesprawiedliwe. I boli mnie, gdy to mówię, ale z
tego powodu myślę, że byłabyś przeszkodą, gdybyś tam była.”
I
znowu…
Potrzeba
płaczu.
Nie
wciągnęłam oddechu przez nos, bo na szczęście Boone pojawił się w drzwiach.
Oparł
gołe ramię o futrynę i przyglądał mi się łagodnymi oczami.
Nie
włożył dżinsów, co oznaczało, że wiele z niego było w zasięgu wzroku.
A
wszystko to było spektakularne.
Ale
taki był mój poranek, nawet to nie pomogło.
„Myślę,
że to dobry pomysł” - powiedziałam mamie, ale mój wzrok utkwił w twarzy Boone’a.
„Od
tego momentu musimy myśleć strategicznie” - powiedziała mama - „Więc dam ci
znać, kiedy to się stanie, co zamierzam powiedzieć, i chciałabym, żebyś była
dostępny w tym czasie, bym, kiedy to się skończy, mogła do ciebie podejść i ci
to przekazać.”
I być tam dla ciebie, ponieważ to
pójdzie prosto w gówno i będziesz musiała to na kogoś nałożyć.
„Brzmi
jak plan” - zgodziłam się.
„Nie
będę się tam ciągnąć, kochanie”.
„Dobrze
mamo.”
„W
porządku” - powiedziała - „A teraz prześpij się. Wiem, że tańczyłaś ostatniej
nocy. Martwię się, że nie wysypiasz się wystarczająco.”
Nie
ma mowy, żebym po tym wszystkim zasnęła.
„Zrobi.
Kocham cię mamo.”
„A
ja kocham ciebie. Wszystko będzie dobrze, Kathryn.” - Powiedziała ten ostatni
kawałek bardzo szybko, jakby próbowała mnie przekonać, że nie kłamie, a może
przekonać samą siebie. Jednak kiedy kontynuowała, nie kłamała. - „Tak, czy
inaczej.”
Pożegnaliśmy
się, położyłam telefon na krawędzi umywalki na cokole i skupiłam całą uwagę na
Boone.
Potem
to opowiedziałam.
„Dostała
telefon. Też nie idzie. Mówi, że jesteśmy zjednoczonym frontem. I wkrótce
spróbuje znaleźć dobry czas, by usiąść i porozmawiać z Brianem.”
„Czuję,
że to najgorszy możliwy czas, a najlepszy możliwy, biorąc pod uwagę, że twój
dzień jest gówniany i nie może być dużo gorzej, aby podzielić się z tobą czymś,
co prawdopodobnie wkurzy cię po maksymalnie.” – ogłosił.
Ocho.
Postanowiłam
nic nie mówić.
Nie
ruszył się ze swojego swobodnego-nie-swobodnego rozwalenia się przy framudze
drzwi, kiedy zauważył - „Wiesz, że sprawdziłem cię.”
„Taaaak”
- powiedziałam powoli to jedno słowo, przeciągając je.
„Cóż,
kiedy robię takie rzeczy, jestem dość dokładny.”
Zacisnęłam
usta.
To
było inwazyjne i będziemy musieli o tym porozmawiać.
Nie
można zaprzeczyć, że jego działania ujawniły coś, o czym musiałam wiedzieć,
nawet jeśli teraz był to bałagan, chociaż to nie była jego wina.
Ale
chociaż nie miałam nic do ukrycia, nawet gdybyśmy byli razem, a Boone sprawdzałby
mnie, to byłoby bardzo w porządku.
Jednak
teraz nie było czasu, aby o tym dyskutować.
„Wykładając
szybko, drenażem była twoja rodzina, więc na tym się skupiłem” - kontynuował.
Milczałam.
„Więc
ta linia zaprowadziła mnie prosto do twojego taty.”
Gówno.
„Boone”
To
wszystko, co powiedziałam, ponieważ w zależności od tego, co się dowiedział, to
było wszystko, co można było powiedzieć.
„Nie
ma różnicy dziewczyny czy chłopaki” – powiedział Boone - „Albo pokładasz
nadzieję w Bogu, że dorośniesz, będziesz jak twoja matka, jak ty, albo masz nadzieję,
że nie będziesz miała w życiu nic jak ona. Na szczęście dla mnie jestem taki
jak ty. Miałem tatę, na którym mogłem się wzorować i nadal mam. Twój brat nie
miał.”
„Słyszę
cię.”
„Nie
wiem, dokąd to prowadzi faceta, ponieważ tego nie mam. Po prostu wiem, że
istnieje duża szansa, że nie zabierze go to w dobre miejsce. Na przykład, może spierdolić
swoje życie, rodzinę, tak jak zrobił to jego ojciec, lub coś gdzieś po drodze,
prawdopodobnie przysiągł sobie, że nigdy tego nie zrobi, i na pewnym poziomie
wiedząc, że idzie w ślady swojego taty, topi to gówno w dnie butelki, ponieważ
nie może poradzić sobie z tym gigantycznym pojebaniem.”
„Myślę,
że alkoholizm to choroba, którą trzeba leczyć, Boone.”
„Zgadzam
się. Ale jest katalizator, który wyzwala potrzebę, by nie myśleć ani nie czuć,
a uzależniające zachowanie jest kontynuowane, Ryn. I nie możesz leczyć czegoś,
jeśli nie znasz przyczyny.”
Miał
niewątpliwie rację.
„Ile
wiesz o tacie?” - zapytałam.
„Wiem,
że do niego nie dzwonisz ani się z nim nie spotykasz, twój brat do niego nie
dzwoni ani się z nim nie widzi i nie ma go na drzewie telefonicznym Angeliki,
gdy ona potrzebuje nowego stroju.”
Hmmm.
Boone
szedł dalej.
„Wiem,
że miał wyroki za niepłacenie alimentów. Wiem, że wytoczył kontrargument,
twierdząc, że twoja matka wstrzymuje odwiedziny ciebie i twojego brata. I wiem,
że zarówno ty, jak i Brian zeznawaliście przed sędzią, że wtedy, kiedy rzekomo
mu odmawiano, po prostu się nie pojawiał.”
Cóż,
dokumenty sądowe były aktami publicznymi.
Więc
tak, to było niesamowite wiedzieć (nie), że gdzieś tam gówno mojego życia
rodzinnego było dostępne dla każdego.
A
jedną z osób, które je przeczytały, był Boone.
„I
wiem…” - kontynuował Boone - „…, że byłaś właścicielką tego domu, który chcesz
przywrócić prawie od roku i nie został on nawet w pełni zdemontowany. Gdyby mój
tata był tutaj, miał córkę i to byłoby coś, co chciałaby zrobić, a życie
przeszkadzałoby jej w tym, byłby tam w każdy weekend, wyciągał dywan zmoczony
kocimi sikami i ścinał kamień, by pasował do francuskich drzwi.
Miałam
wspaniałą mamę. Powinnam z tym skończyć. Wielu ludzi nie przejmowało się żadnym
z rodziców.
Ale
sposób, w jaki Boone opisał swojego tatę, sprawił, że tęskniłam za wspaniałym
tatą.
„Więc
bagaż, który noszę, jeszcze cię nie odstrasza?” - spytałam żałośnie.
„Mój
najlepszy przyjaciel z wojska wyszedł mniej więcej w tym samym czasie, co ja;
wrócił do domu do swojej żony i ośmiomiesięcznego dziecka, walczył w milczeniu
przez sześć miesięcy, nie mówiąc nikomu ni chuja, a potem rozwalił sobie mózg w
swoim pickupie w ich garażu.”
Całe
moje ciało zakołysało się w szoku i bólu na jego słowa.
„Kochanie”
- szepnęłam.
„Whitney,
jego żona, znalazła go.”
„O
mój Boże” - wydyszałam.
Nie
mogłam sobie wyobrazić.
Nie
chciałam sobie wyobrażać.
Nawet
nie chciałam tego wiedzieć, ale co więcej, wiedzieć, że Boone z tym żył.
„Jej
pierwszy telefon był do mnie. Dotarłem tam, zanim zrobiły to gliny.”
Widział
przyjaciela w takim stanie.
O
Boże.
„Boone”
„Chciałbym
zatrzymać kobietę w sposób, jaki jej się podobał, kiedy ją pieprzę. A nigdy
naprawdę nie mogłem odpuścić w łóżku, jeśli nie miałem kontroli. Ale to gówno
stało się nadbiegiem i pozostało takie po tym, jak zrobiłem to, co zrobiłem,
zobaczyłem to, co zobaczyłem i straciłem to, co straciłem w służbie, Kathryn.
Czasami będzie to naturalne, potrzeba połączenia się z tobą i dominacji, kiedy to
zrobimy. A czasami będzie to terapeutyczne, potrzeba kontroli i uwolnienia.”
Żadnej
groźby, że teraz zemdleję. Dostałam za dużo tlenu, ponieważ ciężko oddychałam, na
to, co na mnie wyłożył.
„Więc
co myślisz o tym bagażu?” - zapytał.
„Myślę,
że nasz poranek był zbyt ciężki, by stawić czoła dłużej bez kawy” –
odpowiedziałam.
„Nie
tego szukam, Słonko” - odpowiedział miękko.
Wiedziałam,
że nie.
Gówno!
Gdzie
z tym pójdę?
Zaczęłam
od - „Okej, przy tym wszystkim, co się dzieje, jestem pewna, że nie
przegapiłeś, że jestem dość silną osobą, Boone.”
„Twoje
gówno plus moje gówno równa się pieprzona masa gówna.”
Z
tym, co mi właśnie dał, widziałam, że się nie mylił.
„Jeśli
obiecasz, że się nie złamiesz, ja też tego nie zrobię” - powiedziałam mu.
„Nie
mogę obiecać, że się nie złamię.”
O
rany.
Poświęciłam
chwilę na przetworzenie tego, kiedy to przyjęłam.
Boone,
cały ta wysoka, umięśniona dobroć komandosa, ostrzegał mnie, że może się
złamać?
Nie
miałam pojęcia, jak sobie z tym poradzić, a moje następne słowa, mówiły, że nie
miałam pojęcia.
„Boone,
kochanie” - wyszeptałam.
„Robi
się realne i to szybko miedzy nami, Kathryn. Masz swoje gówno. Mam swoje. Ale
twoje jest zewnętrzne. Moje jest wewnętrzne. Jest to również zewnętrzne z
kumplami, którzy radzą sobie z takim samym obciążeniem jak ja, a po takiej stracie
Jeb’a jak mieliśmy, obiecałem, że będę tam dla nich, tak samo jak oni dla mnie.
I jestem temu oddany. Ty i ja podjęliśmy decyzję, aby dać nam szansę, więc nie
nosisz ciężaru myślenia, że przez twój bagaż wyjdę za drzwi, musisz wejść z
otwartymi oczami, ponieważ to ty możesz być tą, która będzie potrzebowała odejść.”
„Podobał
ci się mój wczorajszy strój” - przypomniałam mu.
„Tak”
- potwierdziłam.
„I
powiedziałeś mi” - kontynuowałam.
„Kochanie,
jestem dla ciebie dobrym chłopakiem i wiem, że spodoba ci się to, co zrobię ci
w łóżku. Ale komplementy dotyczące tego, jak się ubierasz, nie rozświetlą
ciemnych czasów.”
„Jak
może być ciemno?” – zapytałam z wahaniem.
„Znam
facetów, którzy mają gorzej, i przez większość czasu czuję, że mam na to
blokadę lub wentyl, aby odpuścić, jeśli ta blokada wydaje się ześlizgiwać. Ale
jeśli się poluzuje, to nie jest fantastyczna podróż przez światło.”
Z
trudem wyciągnęłam rękę - „Nie wiem, co chcesz, żebym powiedziała.”
„Ja
też nie. Po prostu wiem, że musisz wiedzieć, w co się pakujesz, więc jeśli to
nie wypali między nami, nie spieprzę tego od samego początku, ukrywając to
przed tobą.”
„Okej,
dobrze, mamy to. Jestem ze swoim gównem, ty jesteś ze swoim. To może nie być
uroczy początek, który prowadzi do wspólnego jeżdżenia na łyżwach i siedzenia
blisko w parku, wpatrując się sobie w oczy, trzymania rożków, podczas gdy lody
rozpływają się w naszych dłoniach i serdecznych wycieczek do schroniska, gdzie
dostajesz mi szczeniaka, a nad nim gra You've
Got the Love. Ale to właśnie mamy. Poza moją mamą nikt nawet nie
zaproponował, że stanie między mną a gównem życia, a zrobiłeś to niecałe pół
godziny temu. Zrobiłeś to bez wahania, proponując mi odebranie telefonu. Więc
myślę, że jedyne, co mam teraz do powiedzenia, to to, że to wezmę.”
Boone
po prostu stał tam, zwodniczo od niechcenia, oparty o futrynę.
Ale
jego oczy były na mnie gorące.
„Och,
i masz niesamowicie cudowne ciało. A tak na poważnie, jest wiele rzeczy, które
dziewczyna zniesie, jeśli tylko zaszczycisz jej drzwi choćby tylko swoimi wdziękami.”
- zakończyłam to wzruszeniem ramion.
Potem
krzyknęłam ze zdziwienia, kiedy podszedł do mnie, i na początku nie miałam
pojęcia, jak odpowiedzieć.
Wycofanie
się nie wchodziło w rachubę, ponieważ w tej małej łazience nie było dokąd
pójść.
Odkryłam,
że nie chcę nigdzie iść.
Chwycił
moją głowę w dłonie i jego usta mocno opadły na moje.
Pocałował
mnie mocniej.
Zrobił
to, popychając mnie do umywalki tak, że wbiła mi się w plecy.
Nie
obchodziło mnie to.
Ani
trochę.
Mniej
przejmowałam się, gdy majtki spływały mi po nogach, ponieważ je zsunął.
Nie.
Nie
obchodziło mnie to.
Ponieważ
dzięki temu wiedziałam, dokąd to zmierza.
Chciałam
też tam pojechać.
Znowu
- Nie.
Nie mogłam się doczekać,
kiedy tam dotrę.
I
miałam nadzieję, że dotrzemy tam szybko.
Co
oznaczało, że ucieszyłam się, kiedy podniósł mnie za tyłek i posadził na
krawędzi umywalki.
Wiedziałam,
że lepiej nie wyciągać jego fiuta, żeby żądać od niego, by dał mi to, czego
wtedy bardzo, naprawdę bardzo
potrzebowałam. I wiedziałam to, z jakim on był i jaka ja byłam.
Więc
przekazałam to, wbijając mu paznokcie w tyłek.
Uniósł
głowę, spojrzał mi w oczy, jego lśniły, prawie czarne z rozszerzeniem i
włączone, moja macica skurczyła się na ten widok i mruknął - „Tak?”
„Tak”
- odetchnęłam w odpowiedzi.
„Kochanie”
– warknął.
To
też zrozumiałam.
To
było pytanie.
Na
które szybko odpowiedziałam - „Biorę pigułki. Czysta. Ty?”
„Tak.”
Jego
ręka była między nami zaledwie sekundę, kiedy poczułam, jak szuka główką
swojego penisa.
Złapał,
a potem złapał mnie za nadgarstki, uniósł ręce, przełożył je do jednej ze
swoich dłoni, oparł się o mnie i przycisnął do lustra za mną.
Zrobił
to, wślizgując się do środka.
O…
Tak.
Zamknęłam
oczy i moja głowa opadła do tyłu, uderzając o szkło.
Boże,
czułam go dobrze. Idealne dopasowanie. To ciało tak blisko. Tak ciepło. Jego
zapach. Jego uścisk na mnie.
Jego
wolna ręka otoczyła mnie i wtedy zdałam sobie sprawę, że się nie porusza.
Otworzyłam
oczy i wyprostowałam głowę.
„Boone…”
Urwałam
z powodu wyrazu jego twarzy.
Wystarczy
powiedzieć, że nigdy nie zapomnę wyrazu jego niewiarygodnie pięknej twarzy.
Powiedział
mi, kilka chwil wcześniej, że powiedziałam właściwą rzecz.
Bardzo
właściwą rzecz.
A
to dla niego wiele znaczyło.
Niezwykle
wiele.
W
tym samym czasie to, gdzie był teraz, połączony ze mną, oznaczało to samo.
„Spieprzyłem,
nie wkładając pracy, żeby cię wygrać.” - powiedział - „Znowu spieprzyłem, spotykając
inną kobietę, kiedy powinienem być z tobą. Spieprzyłem to, bo nie chciałem,
żeby nasz pierwszy raz był na umywalce w łazience. Ale w sumie, z tym wszystkim,
z tym jak wyglądasz teraz i jak teraz cię czuję, z tym, co mi przed chwilą
powiedziałaś, to też wezmę.”
Wygięłam
plecy w łuk, by wcisnąć przód w jego klatkę piersiową.
Pochylił
głowę i pocałował mnie.
Może
zaczęło się szybko, ale potem od razu się ze mną kochał.
Na
umywalce w łazience.
Powoli,
słodko, dużo całowania, dużo kontaktu wzrokowego, dużo dotykania mnie i
robienia tego z pełną czcią.
Szybciej,
głębiej, ale słodziej i więcej pocałunków, kontaktu wzrokowego, a teraz
chwytania (on, robi to na moim tyłku jedną ręką, a drugą palcami wokół moich
nadgarstków).
I
wtedy wiedziałam, gdzie jest, po spojrzeniu w jego oczy, jeszcze zanim jego
ręka odsunęła się od mojego pośladka i weszła między nas.
Z
kciukiem na mojej łechtaczce chciał, żebym tam dotarła.
Więc
oddałam mu się, a on mnie tam zabrał.
O
tak.
Poszłam
tam z westchnieniem i pełnym dreszczem, a kiedy dotarłam do miejsca, w które
mnie zabrał, nigdy nie chciałam wyjeżdżać.
Obserwował
mój orgazm.
Potem
zabrał tam siebie.
Obserwowałam
jego.
Łał.
Zawsze
uważałam, że jest piękny.
Ale
to?
To
było piękne.
Miałam
sporo doświadczenia z seksem, ale nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek robiłam
to na umywalce w łazience.
I
nigdy za milion lat nie podejrzewałabym, że zrobienie tak tego będzie
najgłębszym i najbardziej intymnym doświadczeniem, jakie kiedykolwiek przeżyłam
w moim życiu, w taki sposób, że ta chwila najprawdopodobniej będzie trwała
przez resztę. Ale tak się stało z Boone’em i ze mną.
Całował
mnie delikatnie i wślizgiwał się i wysuwał, zanim wsunął się, zakończył
całowanie i złapał moje powoli otwierające się oczy.
Podobało
mi się to wszystko. Wliczając w to fakt, że trzymał mnie tam, gdzie byłam, nie
puścił moich nadgarstków, nawet gdy doszliśmy do delikatnych części „po”.
„Najlepszy
gust muzyczny, kochanie” - mruknął.
„C-co?”
- wypchnęłam.
„You've Got the Love. Nigdy nie
zastanawiałem się, jaki utwór byłby tłem do na-rożkach-lodach-w-parku. Ale ten
jest na miejscu.”
Czy
nadal był we mnie po naszym pierwszym razie i…
Drażnił się ze mną?
„Jeździsz
na łyżwach?” - zapytałam.
„Pensylwania
to nie Minnesota, ale nie byliśmy ostatni na hokejowych stawkach.”
„Hokej?”
„Często
skopano mi tyłek, kiedy byłem chudym skurwielem. Więc kiedy się wypełniłem i
wróciłem na lód, czułem się cholernie dobrze, pukając tych facetów w tyłki.”
Uśmiechnęłam
się do niego.
Odwzajemnił
uśmiech.
Potem
zauważyłam - „Myślę, że świetnie sobie poradziliśmy z tym powolnym działaniem.
Co to jest? Czekaliśmy całe półtora dnia zanim w to weszliśmy? Rządzimy.”
Zaśmiał
się na to, to było absurdalnie niesamowite widzieć to w tym samym czasie, ale
to zniknęło i puścił moje nadgarstki, aby mógł złapać moją twarz obiema rękami.
„Nie
pozwól mi tego spieprzyć” - wyszeptał z jakiegoś powodu, jego oczy skierowane
były na moje usta.
„Nie
pozwól mi tego spieprzyć” - odszepnęłam.
Jego
spojrzenie podniosło się do moich oczu.
„Umowa.”
Bardzo dziękuje.
OdpowiedzUsuńCudowne ❤️ dziękuję ślicznie ❤️
OdpowiedzUsuńUroczo ❤ Dziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuń