EPILOG
Mój
bohater
Boone
siedział na trawie z podniesionymi kolanami, z łokciami na nich, trzymając luźno
w dłoni puszkę między nogami i patrząc na Ryn i dzieci biegające po podwórku
jej odnawianego domu.
Zaczęło
się od Frisbee.
Ale
dziesięć minut temu frisbee przeleciało przez tylne ogrodzenie i nikt nie
poszedł po nie, więc nie miał pojęcia, co teraz robią.
„Nie
mogę uwierzyć, że nie byłem przy niej przez to gówno” - powiedział jej brat,
który siedział obok Boone’a w tej samej pozycji z wygiętymi kolanami, patrząc
na swoją siostrę i dzieci.
Boone
właśnie opowiedział Brianowi o Ryn, Cisco, zabitych i o tym, jak nadal muszą
opiekować się swoją dziewczyną.
To
było dużo dla faceta, który był trzeźwy przez całe trzy tygodnie.
Ale
sądząc po dźwięku jego głosu, Boone podejrzewał, że to nie doprowadzi go z
powrotem do butelki.
Brzmiał,
jakby miał teraz więcej niż dwa bardzo ważne powody, by mocno się trzymać.
Zawsze.
Dobrze,
że w końcu to zobaczył.
„Nie
kop się za bardzo w tyłek, nic nie mogłeś zrobić” – powiedział mu Boone.
Wiedział,
że Brian był zwrócony do niego, kiedy zapytał - „Czy mama wie o tych martwych
facetach?”
Spojrzał
na brata Ryn i wzruszył ramionami - „Nie wiem. Po prostu wiedz, że jeśli nie,
to nie ja jej powiem.”
Oczy
Briana powędrowały z powrotem do siostry - „Jeśli ona to przed nią ukrywa, a ty
byś to zrobił, Ryn dobrałaby ci się do tyłka.”
„Mhm”
- mruknął Boone na znak zgody.
Chociaż
miała już jego tyłek, tylko w lepszy sposób.
Zapadła
cisza, gdy patrzyli, jak Portia, teraz o wiele zdrowsza, ale wciąż z niedowagą,
omal nie trafia głową w ziemię, ale Ryn złapała ją w pasie, podciągnęła i śmiały
się w niekontrolowany sposób.
Z
czego, Boone nie miał pojęcia.
Ale,
kurwa, jego kobieta była piękna, kiedy tak się śmiała.
I
właśnie takie będzie jego życie.
Troje
dzieci (ewentualnie).
I
Kathryn.
Wciąż
rozdzierało go to, że Jeb był w takim złym stanie, że nie widział tej
przyszłości dla siebie.
Ale
Boone tak.
Widział
ją wyraźnie.
A
jeśli jego tata miał rację, że Bóg jest wszędzie, to Jeb wiedział, że Boone
będzie to miał.
I
to naprawiło coś w Boone, bo wiedział, że Jeb’owi bardzo by się to spodobało.
Minęło
zaledwie kilka tygodni od sceny przed Angelicą.
Zagroziła,
że pozwie ich o opiekę nad dzieckiem, chociaż nikt nie wiedział, jak to zrobi,
ponieważ nadal nie miała prawdziwej pracy, a ponieważ nie miała też dzieci, nie
miała od nikogo pomocy finansowej.
Łącznie
z Brianem.
A
Brian chodził na wieczorne mityngi i robił to codziennie.
Boone
wiedział o tym, ponieważ on i Ryn często mieli dzieci, kiedy to robił.
„Powinniśmy
porozmawiać o szpitalu.”
Boone
odwrócił się do Briana i stwierdził - „Mówiłem ci, że to już za nami. Nie
potrzebuję tego.”
Brian
zwrócił się do niego - „Wiem, że to sprawi, że zabrzmię jak samolubny pojeb,
ale fajnie, że nie potrzebujesz. Cieszę się z tego. Wiele mówi o tobie i o
mężczyźnie, którym będziesz dla mojej siostry. Ale ja tego potrzebuję.”
Boone
się zamknął.
„Ona
miała rację.”
„Słucham?”
- zapytał Boone.
„Ryn.
Miała rację co do Angie. Wiedziałem o tym, zanim to wszystko z tobą wyszło, gdy
przyłapałem ją na wyciąganiu swojego gówna.” - Wypuścił powietrze i nie
przerywał - „Kiedy zaszła w ciążę, była zachwycona. Ja byłem przerażony.
Wiedziałem to w chwili, gdy zaczęła mieć poranne mdłości, na pewno kiedy
zaczęła to pokazywać, wszystko zaczęło być widać i wszystko stało się prawdziwe.
Jak mieliśmy Portię, chciała tylko zrzucić ją na mamę, Brendę, Ryn i coś
zrobić. Wyrwać się z przyjaciółmi. Weekendy w Vegas. Po prostu coś. To znaczy,
mamy noworodka, ja wtedy ledwo zarabiałem, a ona chce pojechać do Vegas?”
Brian
wyglądał na przerażonego i zdumionego dokładnie tak, jak właśnie czuł się Boone.
Tak.
Jezu.
Boone
nic nie powiedział.
„Zjebałem,
stary, zapłodniłem ją. Znowu spieprzyłem, znowu to zrobiłem. Myślałem, że
bierze pigułki. Nie.”
Myślał,
że bierze pigułki, ale nie?
Jezu.
Brian
szedł dalej.
„Zabierz ich z drogi powiedziała. Ja na
to Uh, czy nie powinniśmy o tym
rozmawiać? Ona na to Chcę dwoje.
Teraz będziemy mieli dwoje. A potem skończymy. I powiedziała to,
przysięgając, że się pieprzy, jakby mogła po prostu wypchnąć Jethro i jej praca
się skończyła.”
„Kurwa,
kolego” - powiedział cicho Boone.
„Tak.
A ja postanowiłem, że nie będę moim tatą. Nie zamierzałem zachowywać się tak,
jakbym nie założył rodziny, dopóki mi to nie odpowiadało, albo przypomniałem
sobie, że istnieją. Miałem tam zostać. Miałem się nimi opiekować. Ale żeby to
zrobić, potrzebowałem trochę… pomocy, aby przejść przez to.”
Brian
wypuścił kolejny oddech.
Boone
milczał.
„Pomocy”
– mruknął Brian, potrząsnął głową i kontynuował - „Więc wiedziałem, zanim Ryn
się dowiedziała. I byłem zakłopotany. Wstydziłem się za Angie. Wstydziłem za siebie.
Martwiłem się o moje dzieci. Martwiłem się, dokąd to wszystko zmierza.
Martwiłem się, że Ang nie dorosła. Martwiłem się o każdą pieprzoną rzecz,
stary. Złapałem za alkohol, aby poczuć się lepiej, przez około minutę. Ale czułem
się lepiej. Chociaż wtedy potrzebowałem więcej alkoholu. Spirala. Błędne koło.
Ciągły bicz. Najlepszy sposób na uśmierzenie bólu karku? Tak, zgadłeś. Więcej
alkoholu.”
Umilkł.
Boone
nie wypełnił ciszy.
„Zrzuciłem
to na Ryn” - szepnął - „Mogłaby to znieść, moja siostra. Mocna jak stal, nasza
Kathryn. Tak byłem popieprzony, że, jak Ryn się domyśliła, wściekałem się na
nią za to, że to rozgryzła.”
„Musisz
jej to powiedzieć” – powiedział Boone.
Brian
spojrzał na niego - „Wiesz, kurwa, że nie ma mowy, żeby ona pozwoliła mi to sobie
wyłożyć, stary. Jeśli to mnie by bolało, żebym pozbył się bólu, będzie się
zachowywać, jakby wszystko było spoko. Zadba o to, żeby tak to zrobić, bym tego
nie czuł.”
Tak.
Boone
o tym wiedział.
„W
takim razie musisz sprawić, żeby słuchała, Brian, bo musisz jej to dać, a ona
musi to usłyszeć. Musi także nauczyć się, że nie może powstrzymać bólu
wszystkich. Zaufaj mi, zrób to, a zrobisz jej przysługę.”
Wzrok
Briana powędrował z powrotem na siostrę.
Trochę
to zajęło.
Ale
potem powiedział - „Znajdę czas”.
„Wiesz
to od niej, ale powiem to tylko po to, byś wiedział to też ode mnie, jesteśmy w
tym z tobą, Brian. Twoja trzeźwość. Opieka nad tymi dziećmi. Potrzebujesz nas,
jesteśmy.”
To
znów zwróciło na niego uwagę Briana - „Wy dwoje to coś nowego”.
„Kocham
twoją siostrę, ona kocha te dzieciaki, a ty masz kawałek jej duszy. Więc jest w
środku, Brian. I ja też.”
Brian
spojrzał na niego, po czym potrząsnął głową, jego usta wykrzywiły się.
„Naprawdę
nie chciałem cię lubić, ponieważ jesteś zabójczy z cholernymi ripostami i
jesteś zbyt przystojny. Sprawia, że mężczyzna czuje się nieswojo, kiedy jego
siostra ma sobie równego. Potrzebuje brzydkiego faceta, który będzie czcił
ziemię, po której chodzi.”
„Cóż,
będziesz musiał znosić dobrze wyglądającego faceta, który to robi.”
Głowa
Briana drgnęła.
Potem
wybuchnął śmiechem.
Boone
uśmiechnął się do niego i pociągnął łyk z puszki, patrząc na Ryn. Stała po
drugiej stronie podwórka, z rękami na biodrach nad tymi obciętymi szortami,
które tak bardzo lubił, uśmiechając się do nich.
Jethro
skręcił w ich stronę, krzycząc - „Co jest śmieszne, tatusiu?”
„Boone
jest zabawny, dzieciaku” - powiedział Brian, odkładając na bok napój i
sięgając, by złapać syna, a kiedy go miał, zaczął go łaskotać.
Jethro
wrzasnął ze śmiechu, chociaż tak bardzo się wiercił, że jego ojciec ledwo mógł
znaleźć oparcie.
Potem
Boone nagle musiał odrzucić swoją puszkę napoju i złapać siedmiolatkę, zanim by
wylądowała na jego jądrach i przez tydzień uniemożliwiłaby mu załatwianie spraw
z jej ciotką.
Kiedy
już usadowiła się na jego kolanach, Portia zwróciła na niego niebieskie oczy
takie jak Ryn i zapytała - „Czy możemy dostać dziś wieczorem twój makaronu z
serem, Booney?”
Stał
się „Booney’em” za drugim razem, gdy się spotkali.
To
był pierwszy raz, kiedy Brian przyprowadził dzieciaki, żeby mógł iść na mityng,
a Boone zrobił im swój zapiekany makaron z serem. Kiedy dowiedział się, że
Portia była kokietką.
Wziąłby
każdą dziewczynę z tymi niebieskimi oczami, która z nim flirtowała, więc,
chociaż zamierzał zrobić hamburgery, powiedział - „Tak”.
„Jupi!”
- krzyczała.
„Ale
teraz musimy iść do sklepu spożywczego, a robi się późno, więc powinniśmy jechać”
- zadekretował, podnosząc się, kołysząc ją razem z nim, a potem pod pachą,
podczas gdy ona piszczała.
„Kto
jedzie z tatusiem, a kto ze mną i… Booney’em?” – zapytała Ryn, kiedy do nich
podeszła.
Boone
spojrzał na nią.
Wysłała
mu całuska w powietrzu.
Całkowicie
dostanie za to lanie.
„Ja!”
- krzyczała Portia, zwisając mu pod pachą, gdy Boone odprowadzał ich do
francuskich drzwi.
„Ja!”
– wrzasnął Jethro, pędząc naprzód, by otworzyć drzwi.
„Nikt
nie chce spędzać czasu z tatą?” – zapytał Brian.
„Ja!
Zostanę z tobą, tato!” - krzyknęła Portia spod ramienia Boone’a.
„Ja
też!” - krzyknął Jethro.
Brian
wygrał, dzieciaki wsiadły do jego dwuosobowego pickupa, podczas gdy Boone i Ryn
wsiedli do Chargera Boone’a.
„Nie
będziemy spędzać z nimi tyle czasu w nieskończoność, Boone” - powiedziała Ryn,
gdy byli w drodze - „Wiem, że lubisz, by nasze niedziele, były dniami wolnymi,
ale…”
„Kochanie,
powiedziałem słowo?” - przerwał jej pytanie.
„Nie.”
„Więc
okej.”
Zamknęła
się.
Prowadził.
Nic
nie powiedziała.
On
też.
„Wszystko
w porządku, Rynnie.”
„Tak
jest, Boone. Wszystko w porządku” – powiedziała głosem, który sprawił, że
spojrzał w jej stronę.
Jej
twarz była łagodna.
„Mała?”
- zawołał.
Spojrzała
na niego.
Kiedy
musiał spojrzeć na drogę, przysunęła się do niego, przeciągając się i całując w
bok jego szyi.
Zanim
wróciła na swoje miejsce, szepnęła mu do ucha - „Kocham cię”.
Jego
palce zacisnęły się tak mocno na kierownicy, że aż cud, że nie pozostawiły
trwałego odcisku.
Po
tym wszystkim, co się wydarzyło, nigdy tego nie powiedziała.
On
też nie.
„…Booney”
- dokończyła.
A
Boone nie miał szansy, by odpowiedzieć na te słowa.
Ponieważ
wybuchnął śmiechem.
*****
Tej
nocy Ryn była naga, pierś przy piersi na nim w ich łóżku i odliczała.
„Mama
ma poniedziałek i czwartek. Brenda ma środę, piątek i następną niedzielę.
Wchodzimy, kiedy mam wolne w Smithie’s, we wtorek i sobotę.”
„Okej”
- mruknął, myśląc, że nie pieprzył jej wystarczająco mocno, skoro była taka nakręcona,
ponieważ on doszedł mocno i jeszcze nie wyzdrowiał.
„Jesteś
pewien?” - przyglądała mu się uważnie.
„Tak.”
„Okej”
- powiedziała. Następnie - „Myślę, że w moje dni mam zamiar zapytać Briana, czy
mogę zabrać ich z letnich półkolonii, by mogli spędzać ze mną czas w domu,
kiedy będziemy pracowali. Myślę, że Chaos by ich pokochał.”
Wiedział,
że Chaos ich pokocha. W tym klubie chodziło tylko o rodzinę i jeśli ktokolwiek
miałby co do tego wątpliwości, odrobina historii o tym, jak wystawiali swoje
tyłki na szalę i krwawili, przekonałaby go.
Ale
nie zwracał na to zbyt wiele uwagi.
Uderzyło
go, dlaczego Ryn była tak nakręcona.
Była
w swoim żywiole.
Odzyskała
dzieci.
Odzyskała
brata.
W
jej domu trwały prace.
Ona
była szczęśliwa.
To
była Ryn.
Kurwa.
Ciężka
praca i dbanie o swoich, to właśnie było to dla jego dziewczyny.
Kurwa.
„Ja
też cię kocham, Rynnie” - wyszeptał.
Powoli
mrugnęła.
Potem
zapytała - „Co?”
Obrócił
ich tak, że był na górze, zbliżył do niej w twarz i powiedział - „Rozśmieszałaś
mnie, zanim zdążyłem ci to powiedzieć w samochodzie. Więc mówię to teraz.” -
Przysunął twarz bliżej - „Kocham cię, Kathryn Rose Jansen. Najlepsza kobieta,
jaką kiedykolwiek spotkałem. Najlepsza córka, jaką kiedykolwiek widziałem.
Najlepsza siostra, jaka mogłaby być. Najlepsza ciocia na świecie.” -
Uśmiechnął. – „I zdecydowanie najlepsze ruchanko, jakie kiedykolwiek miałem.”
Był
cholernie zadowolony z siebie, że odwzajemnił przysługę, kiedy patrzył, jak wybucha
śmiechem.
Uśmiechał
się do niej, kiedy wróciła do siebie i chwyciła go za głowę obiema rękami.
„Kocham
to. Jesteśmy wylewni, ale jesteśmy żartobliwie
wylewni” – oświadczyła.
„Coś
nie tak z wylewnością?” - zapytał.
„Tylko
jeśli nie jest sztywna. Jestem twardą laską. Mam reputację do utrzymania.”
Teraz
on się z tego śmiał.
Pocałował
ją, robiąc to, a kiedy podniósł głowę, powiedział jej - „Najlepiej zdobądź dla
mnie plakietkę.”
Wyglądała
na zdezorientowaną.
I
tak.
Nawet
to było dla niej gorące.
„Twoją
co?”
„Moją
plakietkę, mała. Jak Mag i Evie zaczęli być razem, dała mu plakietkę. Miała
jego nazwisko i mówiła Chłopak numer
jeden. Była na jego stanowisku w pracy obok nowej, który mu teraz kupiła. Narzeczony numer jeden.”
Zaczęła
się śmiać.
Właściwie
chichotać.
To
było urocze.
I
było też gorące.
„Teraz
to jest wylewne” – stwierdziła.
To
było całkowicie.
Stała
się poważna i szepnęła - „O czym rozmawialiście z Brianem?”
On
też spoważniał - „Mała, nie pytaj o to.”
„Boone…”
„Miał
mi do przekazania kilka prawd, Ryn, i pozwoliłem mu to zrobić. Będzie miał
trochę dla ciebie i będziesz musiała mu na to pozwolić.”
Nie
była gotowa pozwolić temu kłamać, mógł stwierdzić po wyrazie jej twarzy, jak
również po tym, jak jej usta zaczęły się otwierać.
Więc
dał jej więcej - „Jeśli masz jakiekolwiek obawy, czy on i ja przeszliśmy przez
to gówno co było w szpitalu, czy faktycznie wykonuje pracę, aby naprawić to, co
dla niego coś znaczy, tylko powiem, możesz pozwolić temu odejść”.
Zamknęła
usta.
Boone
mówił dalej.
„Możesz
też przestać mnie pytać, czy w porządku, że mamy dzieci. Portia i Jethro są
świetni. Lubię przebywać z nimi. Bardziej lubię patrzeć na ciebie jak jesteś z
nimi. Może jednak przede wszystkim to, że ich posiadanie oznacza że twój brat
ma jedną rzecz mniej, o którą musi się martwić, gdy zbiera swoje gówno do kupy,
więc oznacza to, że masz brata z powrotem. Więc powiem ci, co jemu
powiedziałem. Wchodzę w to. Czekam na to, czego od nas potrzebuje. Czekam na
to, czego ty ode mnie potrzebujesz. Jestem gotowy na to, czego te dzieci
potrzebują, aby mogły mieć trochę zdrowego życia. I zakończę to mówiąc, to nie
jest poświęcenie, bo znowu lubię Portię i Jethro. Oni są wspaniali.”
Jej
oczy zrobiły się trochę wilgotne, ale jego Ryn, z jakiegokolwiek powodu (i
musiał pozwolić jej być tą, kim była, ale tylko wtedy, gdy jej to nie
krzywdziło), jeśli to jej nie zmogło, pracowała, by powstrzymać wodociągi.
Więc
się tym zajęła.
Mimo
to, kiedy to zrobiła, miała wyraz twarzy, którego nie mógł rozszyfrować.
Chociaż
wiedział, że mu się to podoba.
Ale
to sprawiło, że wyszeptał - „Co?”
Jej
wyraz twarzy złagodniał i odszepnęła - „Nic”.
Potem
uniosła głowę, odepchnęła stopę, położyła go na plecy, a wszystko to całując go.
Czas
sprawdzić, czy uda mu się wypracować z niej to nakręcenie.
Boone
włożył w to wysiłek.
I
w końcu mu się udało.
*****
To
było w następny piątek, kiedy Boone był przy swoim stanowisku pracy, a Elvira,
kierownik biura Hawka, wyszła ze swojego biura, krzycząc - „Przesyłka!”
Wszyscy
mężczyźni na swoich stanowiskach (chociaż było ich tylko trzech: Boone, Zane i
Auggie) patrzyli na nią, gdy wspinała się po schodach z boku, trzymając coś w
dłoni.
Boone
nie musiał patrzeć na innych facetów, żeby wiedzieć, że wszyscy są tacy jak on,
zakłopotani, ponieważ żaden z nich nigdy nie dostał żadnej przesyłki w biurze.
Ale
dopiero kiedy zauważył, co trzyma w dłoni i, że jest w drodze do niego, zaczął
się śmiać.
„To
się ciągle zdarza…” – powiedziała, w połowie drogi do niego – „…będę musiała sobie
załatwić własną. Taką, który by głosiła „Pogromczyni” lub „Diva Długiego
Cierpienia” lub taką, którą bym mogła odwrócić w odpowiednich momentach, która
mówiłaby: „Zabierz swoją alfę z mojego biura, nie możesz mi się tu wcinać”.
Mówiąc
to, puknęła aluminiową tabliczką w jego biurko. Była to niebieska plakietka z
wygrawerowanymi białymi literami.
„Jestem
szczęśliwa z twojego powodu…” - stwierdziła - „…ale zdziwiona Ryn, bo to jest tak
banalne.”
Odsunęła
się.
Boone
z uśmiechem wpatrywał się w tabliczkę.
Ponieważ
głosiła:
BOONE
ANDREW SADLER
„MÓJ
BOHATER”
#####
Nowela „
Spinner Marzeń” (cz.3 serii Drużyna Marzeń)
na https://monique-romans-12.blogspot.com/
zapraszam
do czytania innych książek tej autorki
w moim
tłumaczeniu na:
jeśli lubisz moje tłumaczenia, dowolne
dotacje na:
https://www.paypal.com/paypalme/Monique1b?country.x=PL&locale.x=pl_PL
Bardzo dziękuje.
OdpowiedzUsuńI miała rację, to jej bohater. Dziękuję ❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńO kurcze, dziękuję. Nie mogę doczekać już doczekać drugiej części Colorado mountain
OdpowiedzUsuńDziękuję za całośc tłumaczenia :) Historia rewelacja. Czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękne tłumaczenie ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na więcej!
Dziękuję
OdpowiedzUsuńCudownie się czytało. Bardzo dziękuję:)
OdpowiedzUsuń