ROZDZIAŁ 5
O
milę
Ryn
Tej
nocy siedziałam skulona w kącie kanapy, ubrana w krótkie spodenki, które
uszyłam z dżinsów, które miałam w liceum (więc były super wyblakłe, super
miękkie i super fajne). Na wierzchu miałam bardzo za dużą koszulkę z długim
rękawem w czarno-białe paski, która była oversize do włożenia na podkoszulkę,
spadała z ramion prawie do łokcia (ale rękawy były krótsze, aby to umożliwić).
Miałam
zasunięte rolety i włączony kanał kryminalny (by lepiej wystraszyć się tymi
wszystkimi cudownie przerażającymi, prawdziwymi kryminalistami, których będę
oglądać tej nocy).
Innymi
słowy, zadomowiłam się na niesamowity wieczór.
Byłam
głodna, więc powinnam pomyśleć o jedzeniu.
Ale
nie patrzyłam na telewizor.
Nie
otwierałam też Internetu i nie zamawiałam jedzenia.
Miałam
kolana przyciśnięte do piersi, stopy w poduszce, telefon przy twarzy, a to, co
robiłam, to przewijanie i ponowne odczytywanie dziwnie długiego tekstu, który
zebrałam w ciągu jednego dnia z Boone’em.
Teraz masz mój numer.
Zaprogramuj to.
A następnym razem, gdy zostaniesz
porwana…
Użyj go.
Przyjęłam.
Jesteś zaprogramowany i mój
pierwszy telefon
po moim następnym porwaniu.
Nie śmieszne.
Trochę śmieszne.
Hawk został raz porwany.
Możesz zapytać jego żonę Gwen, jak
się czuła, kiedy
dostała SMS-a z jego zdjęciem, jak zwisał z haka.
Jejć!
Tak.
Okej.
Poddaję się.
Porwania nie są śmieszne.
Potrafi być rozsądna.
Staram się nie być. Nie ma zabawy
w byciu rozsądnym.
Wspaniale.
Zwrócę uwagę, najpierw żartowałeś o
tym.
Ja byłem poważny.
Jejć! X2.
Co robisz?
Co?
Teraz?
Nie, w 2038 roku, kiedy cyborgi AI
przejmą kontrolę
nad Ziemią.
Tak, teraz.
Potrafi być sarkastyczny.
Ta obserwacja nie jest odpowiedzią
na
moje pytanie.
Jem lunch z mamą i
rzuca mi złe spojrzenia na pisanie
SMS-ów.
Przepraszam, pozwolę ci odejść.
Dzięki. Później.
Boone?
Tak?
Skończyłam lunch z mamą.
Niech zgadnę. Twoja szwagierka była
głównym tematem.
Nigdy się nie pobrali. Tylko żyli w
grzechu.
Ale tak. Angelica zdominowała
dyskusję.
Powiedziałaś o niej mamie?
Tak.
I?
Jest wkurzona.
Właściwa odpowiedź.
Jest trochę gorsze.
Założę się.
Brian dzwonił wczoraj rano. Wspiera
grę
Ang polegającą na odcinaniu mnie
od dzieci.
Kurwa, Rynie.
Tak. Ten czat telefoniczny był
naprawdę
nie śmieszny.
Przykro mi. To jest do bani. Ale
jeśli się nad tym zastanowisz,
nie było to nieoczekiwane.
Słyszałam. Myślę, że jak jesteś
uzależniony od
alkoholu *i*lub* samolubną suką.
Trudno się pozbyć dysfunkcji.
To mnie wkurza.
Zrobione, ale oni to przemyślą,
Ryn.
Nie będzie łatwo cię stracić.
Dzięki, Boone.
Są urocze.
Co?
Twoja bratanica i bratanek.
Widziałem, jak wchodziłaś
z nimi do szkoły. Są urocze.
Są najlepsi.
Imiona?
Portia i Jethro.
Jethro?
Zamknij się. To powraca.
Mówi kochająca ciotka.
Oczywiście.
Muszę iść. W sklepie.
Dobrze. Później.
I
to było to.
Chociaż
kiedy to przerwał, głęboko zakopałam swoje rozczarowanie, że nie jestem już zaangażowana
w rozmowę z nim.
Połączona
z nim.
To
nie było tak, że teksty przychodziły szybko i wściekle. Ta wymiana trwała
godziny.
Ale
jego ostatni był zdecydowanie zamknięciem.
Zastanawiałam
się, czy miał plany ze swoją drugą laską i nie chciał, żebym pisała, kiedy jest
z nią. Jeśli, powiedzmy, był w sklepie i kupował składniki potrzebne do
przygotowania jej kolacji, albo wysłała mu listę, z której ma przygotować dla
niego kolację.
Tak,
powiedział mi, że zabiera mnie tej nocy.
Ale
znowu go dostrzeliłam, więc nie zdziwiło mnie, że zrobił alternatywne plany.
Wyraźnie
był gotowy na tę sprawę z przyjaciółmi.
A
ja nie byłam.
Ale
nie miałam siły woli, żeby mu nie odpowiadać.
I
właśnie wtedy nie można było zaprzeczyć, że przewijałam telefon, przeżywając
naszą wymianę tekstów, jednocześnie mając nadzieję, że przyjdzie kolejny SMS.
Podskoczyłam
tak bardzo, że prawie upuściłam telefon, kiedy rozległo się pukanie do moich
drzwi.
Przeciągnęłam
się, żeby wygiąć się nad oparciem kanapy i spojrzeć przez drzwi w kierunku
moich frontowych drzwi, które miały owal ze szkła, przez który można było
zobaczyć długie ciało Boone’a.
„Co
do cholery?” – wyszeptałam, serce zaczęło mi bić mocnym rytmem w klatce
piersiowej, dłonie miałam dziwne, a moja skóra drżała.
Rozwinęłam
się, postawiłam stopy na podłodze i podeszłam do drzwi.
Odblokowałam
je, otworzyłam i zostałam zaatakowana jednym i zaraz drugim uderzeniem
pyszności, jakim był nie zniekształcony niczym widok Boone’a i zapach smażonego
kurczaka.
„Co
ty tu …?”
„Powiedziałem,
że jemy kolację.” – przerwał mi, by ogłosić - „Więc przyniosłem kolację.”
A
potem powlekłam się z powrotem, bo wpadał do środka.
Stałam
z jedną ręką na drzwiach, wpatrując się w drzwi do mojego salonu, za którymi
zniknął.
„Zamknij
to” - jego głos rozkazał, jak sądzę, z sąsiedztwa mojej kuchni.
Zamknęłam
drzwi, zaryglowałam je i pobiegłam do kuchni.
Przez
przestrzeń zobaczyłam, że rzeczywiście był w kuchni, stojąc przy wystającym
blacie, twarzą do jadalni.
Zatrzymałam
się po drugiej stronie.
„Uch…
Boone…”
„Pieczony
kurczak, sałatka makaronowa, sałatka ziemniaczana, sałatka Ambrozja[1] i nie
dawaj mi gówna z tego powodu. I tort, ponieważ ktokolwiek wpadł na pomysł, aby
położyć lukier na cholernie wielkim torcie, jest święty.”
Wydobywał
to wszystko z toreb King Soopers.
A
ja przetwarzałam fakt, że Boone lubił sałatkę Ambrozja i ogromne torty z lukrem
(i poważnie groził mi największy orgazm, jaki kiedykolwiek miałam, po uzyskaniu
tej wiedzy).
Jak
zawsze udało mi się opanować tę reakcję, odwróciłam wzrok od stołu dobroci,
który rozkładał na moim kontuarze i spojrzałam na niego.
„Boone,
ja…” - zaczęłam cicho.
Podniósł
głowę i zostałam skonfrontowana z całą tą zielenią, gdy jego oczy chwyciły
moje, zamknęłam usta, ale jego otworzył się, by mówić.
„Skończyłem
z nią wczoraj.”
Przyłożyłam
obie ręce do blatu.
„Jesteś
tylko ty” - zakończył.
Tylko
ja.
O
mój Boże.
O mój Boże!
„Boone”
- szepnęłam.
„Mała,
pragnę cię” - odszepnął - „A jeśli ten tort cię nie wygra, znajdę coś, co
zrobi. Więc zburz mur, Ryn, chcę wejść, wchodzę i zobaczymy, dokąd to się potoczy.”
„Lubiłeś
ją? - zapytałam.
Jego
twarz trochę stwardniała - „Nie brałem jej pod uwagę.”
„Tak,
jeśli w końcu poczujesz, że zrezygnowałeś z czegoś, a chciałeś tego nie robić”.
„Mała,
gdyby była kimś dla mnie, bylibyśmy na wyłączność. I to może brzmieć dla ciebie
szorstko, ale tak nie było. Nie znasz mnie, więc powiem, że nie jestem facetem,
który zdmuchnie kobiece uczucia gównem w stylu znała wynik. Oboje to robiliśmy. Powiedziała na
naszej drugiej randce, że nie szuka niczego poważnego. Właśnie źle się rozstała.
Uprzyjemniała sobie powrót. I nie dała żadnego znaku, że ze mną dokądkolwiek
zmierza, łącznie z tym, kiedy z nią zerwałem. Pocałowała mnie tylko w policzek
i powiedziała, że jeśli kiedykolwiek będę chciał coś, mam jej
numer.”
Podejrzewałam,
że moja twarz stwardniała na to, czy coś, bo mówił dalej.
„Tak
się nie stanie, Ryn. To był jej sposób na powiedzenie, że używała mnie
wystarczająco, by mnie znowu mieć, ale teraz, kiedy tego nie zrobi, nie ma żadnej
urazy.”
„Boone,
waham się, czy podzielić się tym z tobą, ale zakładam, że masz lustro, a jeśli
nie, w swoim życiu przechodziłeś obok jakiegoś, więc musisz wiedzieć, że nie
jest trudno na ciebie patrzeć.”
Ten
komentarz sprawił, że jego oczy zamigotały.
Ten
facet.
Wszystko
w nim było cholernie gorące.
Nawet
jego oczy migoczą.
Zignorowałam
to (lub próbowałam, powiem tylko, że przeszłam) i kontynuowałam.
„Chociaż
nie jesteś kobietą, więc pozwól, że podzielę się z tobą tym, jak kobieta myśli
o zerwaniu z facetem takim jak ty. Ona jest albo A…” - podniosłam rękę i
złapałam mały palec - „…obecnie jest przed tym domem, ponieważ cię prześladuje,
a kiedy wyjdziesz, włamie się i spróbuje mnie zamordować, albo B…” - chwyciłam
mój palec serdeczny - „…pracuje nad swoim czwartym tortem z wielką dupą, z każdym
kęsem nasiąkniętym łzami.”
Boone
zaczął chichotać.
Po
prostu wpatrywałam się w niego uważnie i uniosłam brwi.
Przestał
się śmiać, ale wciąż się uśmiechał, kiedy mówił - „Ryn, szczerze wobec Boga,
ona jest dobra. I znowu, żeby nie być szorstkim, ale jeśli nie jest i skłamała,
że nie
chce niczego poważnego
lub powstrzymuje mnie od rosnących
uczuć, to nie jestem pewien,
czy to mój problem. Ale mimo to lubię myśleć, że potrafię przyciągnąć ludzi, a
ona po prostu nie lubiła mnie aż tak, co, biorąc pod uwagę, że ja lubię ciebie,
zadziałało dla mnie.”
„Wydaje
się dość niezwykłą kobietą.”
„Nie
tylko mężczyźni potrafią oderwać się od emocji, aby znaleźć kogoś, z kim mogliby
spędzić czas i kto by dał im orgazm.”
Cóż,
to była prawda.
„Czy
byłeś jej Domem?”
Jego
wyraz twarzy złagodniał, w jego oczach pojawiła się fascynująca mieszanka
czułości i wyrzutu, i powiedział łagodnie - „Nie pytaj o takie gówno.”
Co
oznaczało, że był.
Spojrzałam
na swoje ręce.
„Ty
nie jesteś dziewicą, ja nie jestem prawiczkiem” - powiedział, a moja głowa
wróciła do góry - „Ty grałaś, ja grałem. Mogę zagwarantować, że nie grałaś tak,
jak ja, ale nie będę pytał o nikogo, kto cię miał, chyba że zrobili coś, co ci
się nie podobało, a czego będę musiał unikać.”
Ciekawość,
jak to zwykle bywa, wzięła górę nad mną.
„Nie
grałam tak, jak ty grałeś?” - zapytałam.
Potrząsnął
głową - „Po pierwsze, kiedy tam dotrzemy, a zabiorę nas tam po tym, jak się
lepiej poznamy, kochanie, nie wcześniej, ale na początku jesteśmy wanilią.
Chcę, żebyśmy to mieli, aby zbudować to, co mamy, a także zapoznać się ze
swoimi ciałami, zanim tam pojedziemy. I powiem tylko, że lubię wanilię, o ile
jest kreatywna, więc zawsze jest na stole. Ale będziemy to mieć na początku,
ponieważ będę musiał również odkryć twoje czułe punkty, abym mógł je
wykorzystać, gdy nadejdzie czas.”
Pewien
punkt był gorący ze względu na sposób, w jaki mówił.
„Poza
tym” - przesunął się, by zacząć otwierać i zamykać szafki - „…mógłbym ci kazać
nosić obrożę, kiedy będę miał ochotę zobaczyć, jak nosisz znak mojej własności,
ale nie dokopuję się do głębokiego końca sceny.”
Można
by pomyśleć, że to dziwne, ta głębia wymiany myśli o współżyciu seksualnym w
tym momencie.
Ale
to było naturalne.
To
było normalne.
To
wyczuwanie siebie, Dom i sub.
Bez
szczegółów, czego się spodziewać, by czerpało się radość.
Ale
dzielenie się praktykami, tym, co będzie, co się wydarzy, czego należy unikać,
co można zbadać, i cementowanie zrozumienia twardych granic było niezbędne,
zanim pojawiło się coś bardziej zaangażowanego.
To
powiedziawszy, trudno mi było nadążyć, gdy mówił o wykorzystaniu gorących
punktów i obronie mnie.
„Co
uważasz za głęboki koniec sceny?” - zapytałam.
Wyszedł
z szafki z talerzami, postawił je i zaczął otwierać i zamykać szuflady.
„Odgrywanie
ról. Bo będziemy grać. Będzie wiązanie i będzie lanie, zarobisz na to. Ale
żadnych batów ani takiego gówna. Nie lubię zadawać bólu. Zabawki będą wspólnie
uzgadniane, dopóki nie zrozumiesz tego, co ja lubię, ja dowiem się, co ty
lubisz, a wtedy mogą być jakieś niespodzianki.”
Położył
sztućce na talerzach i spojrzał prosto na mnie.
„Przeważnie,
Kathryn, mówię ci, co masz robić, a ty to robisz, albo związuję cię i bawię się
z tobą, dopóki nie będę gotów pozwolić ci dojść. Jeśli potrzebujesz głębiej,
lubię cię. Chcę ciebie. Nadal chcę zobaczyć, gdzie to może pójść. Ale teraz
mogę ci powiedzieć, że to mnie nie zniechęci. Więc będziesz musiała się nad tym
mocno zastanowić, kochanie.”
„Ja…”
- przełknęłam - „…nie potrzebuję nic głębszego niż to.”
Oparł
się w dłoniach o mój blat i powiedział łagodnie - „Wiesz o tym, żeby nie
ukrywać gówna, tak?”
Przytaknęłam.
„Muszę
tylko odpuścić, Boone. Nie do mnie należy mówić, co robisz, jak wiesz, ale nie
lubię bólu ani upokorzenia, i tylko raz zostałam wychłostana przez Złego Doma,
a powiedziałam się, że była to twarda granica.”
„Kovack”
- burknął, nie wymieniając już faktów w celu sortowania rzeczy, które dla
ludzi, którzy nas nie lubią, prawdopodobnie są szalone i sprośne.
Ale
dla ludzi takich jak my było to zasadnicze.
„Powiedziałam
o nim wielu znajomym, których znam z gier. Nie wiem, czy znajduje partnerów do
zabawy, ale ma reputację, a wiesz, że dbamy o własną.”
„To
nie wystarczy, ponieważ znajduje partnerów do zabawy, którzy mogą nie być w tym
życiu, więc może znaleźć jakąś waniliową laskę, która nie ma pojęcia, co ją uderzy,
a to oznacza, że naprawdę potrzebuje lekcji dokładnie dlaczego to nie jest w
porządku. I naprawdę to nie było w porządku, kiedy ci to zrobił.”
Nie
mogłam się z tym spierać, więc tego nie zrobiłam.
Boone
zauważył, że tego nie zrobię, dlatego zapytał - „Będziemy jeść?”
Przytaknęłam.
Jego
wyraz twarzy znów się zmienił, stał się poszukujący i…
Boże.
Słodki.
„Zrobimy
to?” - zapytał delikatnie.
„Wydaje
się, że nie dogadujemy się zbyt dobrze” - zauważyłam nerwowo.
„Nie
bardzo się staraliśmy” - zauważył.
Kiedy
nic nie powiedziałam, Boone zadał pytanie.
„Jesteś
przestraszona?”
Przerażona.
„Kiedy
nie jesteś apodyktyczny, inwazyjny i nie wtykasz nosa w sprawy, które nie są
twoją sprawą, wydajesz się całkiem niesamowity.”
Uśmiechnął
się małym uśmiechem, który czułam w mojej łechtaczce i poprawił mnie.
„Sprawy,
które nie były jeszcze moją sprawą, ale miały być.”
„Mm”
- wymamrotałam.
„Ryn,
wpuść mnie” - nalegał.
Spojrzałam
na tort w plastikowym pojemniku.
Miał
duże kule jasnych, lukrowych balonów i grubą lamówkę obramowania, tę samą grubą
lamówkę, a której układały się słowa, a cały lukier ozdobiony był cukierkowym
konfetti.
„Ryn,
patrz na mnie.”
Podniosłam
na niego wzrok.
„Nie
jestem twoim tatą ani twoim bratem. I nie jestem tymi facetami, którzy
traktowali cię jak gówno. Zdecydowanie nie jestem tym Domem, który zdradził
twoje zaufanie. Ale ja też nie jestem idealny i mam swoje duchy. Nie potrafię
przepowiedzieć przyszłości, ale obiecuję ci właśnie tutaj, święty pakt nad
wielkim tortem, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by cię nie skrzywdzić. Nie
przypadkowo. Nie z zaniedbania. Będziemy się komunikować i trzymać nawzajem swój
puls. Nie sądzę, że mądrze jest mówić o końcu, zanim jeszcze zaczniemy, ale
wyczuwam, że tego potrzebujesz. Więc ci to dam. Jeśli nam się nie uda, mała, po
prostu tak powinno być, nawet jeśli będzie ból. Po prostu nie jestem dla
ciebie, albo ty nie dla mnie. Ale to też nie będzie niespodzianką. Rozumiesz
mnie?”
„Święty
pakt nad wielkim tortem to wielka sprawa, Boone” – zażartowałam, ale straciło
to trochę na bezczelności w sposobie, w jaki drżały słowa.
Ale
Boone nie miał ochoty na żarty.
Wiedziałam
o tym, kiedy powiedział stanowczo - „Tak, Ryn, to prawda.”
Okej,
był poważny.
No
dobra, bardzo mnie do niego ciągnęło i nawet nie znając go dobrze, wiedziałam,
że go lubię.
Nawet
apodyktyczne, inwazyjne części, bo może uda mi się wrzucić trochę pieniędzy na
remont tego domu, jeśli nie płaciłabym za masaże Angeliki.
I
dał mi to.
„Czy
możemy zwolnić?” - zapytałam.
„Nie
przyjąłbym tego w żaden inny sposób.”
Wzięłam
drżący oddech.
Potem
powiedziałam - „Lubię białe mięso.”
Jego
uśmiech był…
To
było…
Boże.
O
wiele lepsze niż duży tort z lukrem.
„Kochanie,
udo jest tam, gdzie jest.”
Zrobiłam
minę choć nie umknęło mi to, gdybym zrobiła coś, czego nigdy w życiu nie
robiłam i upiekła dla nas kurczaka (choć mogłabym go kupić), nie musiałabym
walczyć o białe mięso.
To
już działało.
Co
przeraziło mnie jeszcze bardziej.
Rozerwał
torbę z kurczakiem i powiedział - „Wkop się”.
Oboje
wkopaliśmy się.
Dał
mi gówno, że nie mam piwa.
Dałam
mu gówno na temat tego, że nie byłam jasnowidzem w jego napojowych smakach ani
jego planach zaatakowania mojej prawdziwej nocy zbrodni, a następnie podzieliłam
się, że piłam dżin w koktajlach, zwykle wino, cydr, kiedy czułam się luzacko (czyli
zwyczajnie, i kiedy użyłam tego słowa, Boone zachichotał) i tequilę, kiedy
chciałam hardcore.
Podzielił
się - „Piję piwo… i piwo”.
Zaczęłam
się śmiać, a potem musiałam ciężej pracować nad utrzymaniem równowagi z
talerzem, ponieważ jego ramię zaczepiło wzdłuż mojego brzucha, mój bok był
przyciśnięty do jego przodu, a jego usta do mojej skroni, zanim dotknęły mojego
ucha, a on powiedział - „Widzisz, to już działa świetnie.”
Odwróciłam
głowę, złapałam jego wzrok i tak bardzo chciałam go pocałować, że swędziało
mnie całe ciało.
Wszystko,
o czym mogłam pomyśleć, żeby powiedzieć, to - „Tak”.
Uśmiechnął
się do mnie ciepłymi oczami, słodkim wyrazem twarzy, zanim uścisnął mnie i
puścił.
Byliśmy
w moim salonie, przed telewizorem, Boone w drugim rogu kanapy, zgięty, z nogami
wyciągniętymi przed nim, skrzyżowanymi w kostkach. Byłam z powrotem w swoim
kącie, z kolanami do góry, talerzem wciśniętym między uda i klatkę piersiową,
jego „piwo… i piwo”, słodkie słowa w moim uchu i ściskanie się skończyły, i świrowałam.
Nigdy
tak naprawdę nie denerwowałam się przy facetach.
Mój
tata mnie tego nauczył, ale nie w dobry sposób.
Zostawił
moją matkę, która była niesamowita, mojego brata i mnie, którzy też byliśmy
niesamowici, i po tym, jak przez lata miotał mnie emocjonalnie przez to i inne
gówno, które ciągnął, doszłam do wniosku, że każdy, kto wejdzie w moje życie,
może wziąć mnie taką, jak byłam, lub jak mój tata, mogli odejść.
To
nie było to.
To
był ktoś, kogo chciałam lepiej poznać.
To
był ktoś, kogo chciałam lubić.
To
było coś, co chciałam wypracować.
„Co
to do diabła jest?” – spytał Boone, a ja spojrzałam na niego, odrywając
chrupiącą skórkę z piersi kurczaka.
„Słucham?”
„W
TV.”
Odwróciłam
się do telewizora - „Sobotnia noc przed telewizyjną nirwaną. Maraton Spraw, Które Mnie Prześladują.”
Wpatrywał
się w telewizor.
Wpatrywałam
się w jego profil, nie wiedząc, na której części profilu się skupić, na jego
szczęce czy kości policzkowej.
Spojrzał
na mnie - „Kochanie, telewizyjna nirwana to mecz Rockies w sobotnią noc.”
„Możemy
przejść na baseball…” - zaproponowałam - „Jeśli chcesz mnie wepchnąć w
katatonię za dziesięć minut.”
Uśmiechnął
się do mnie i zapytał - „Więc jesteś zajęta prawdziwą zbrodnią?”
„Tak”
- powiedziałam, wkładając chrupiącą skórkę do ust.
Boone
patrzył, jak to robię, i znów się uśmiechnął, zanim sięgnął do mojego
poobijanego stolika do kawy, złapał pilota, wycelował w telewizor i wcisnął
pauzę.
Rzucił
pilota na siedzenie między nas i skręcił dalej w moją stronę.
Wziął
widelec sałatki z makaronem, zanim drażnił się - „Ten pokój mógłby być
ciemniejszy.”
No
dobrze.
To
był lepszy-czas, żeby-cię-poznać.
Fantastycznie.
Ponieważ
nagle doznałam wyjątkowego i niezbyt zabawnego uczucia, które, jak miałam
nadzieję, było interesujące.
Zastanowiłam
się, co mówi o mnie mój salon.
Moja
kanapa była ciemnofioletowa. Fotel był ceglastoczerwony. Ściany były w kolorze
głębokim pomarańczowo-czerwonym. Dywan na podłodze był fałszywy perski z
ciemnoniebieskim tłem i wzorami w kolorach czerwonym, pomarańczowym, różowym i
brzoskwiniowym.
A
moje rolety z ciemnego drewna były zamknięte.
„Lubię
ciemność” - mruknęłam.
„Mm”
- zanucił i włożył do ust sałatkę, która była tak daleka od prawdziwego
znaczenia sałatki, że była trochę zabawna.
Po
przełknięciu powiedział - „Wiesz, ile masz roślin? A może zgubiłaś się po liczbie
trzy tysiące?”
Walczyłam
z uśmiechem, kiedy odpowiedziałam - „Evie mówi, że niszczą Amazonkę, a to niszczenie
wyczerpuje światowy tlen, więc robię wszystko, aby dotlenić Denver.”
„Zobowiązany,
mała, już oddycham łatwiej” - wymamrotał i wrzucił do ust więcej makaronu.
„Czy
możesz mi powiedzieć, jak to jest, że nasz posiłek jest przesiąknięty
majonezem, tłuszczem i piankami, a ty masz ujemną tkankę tłuszczową?”
Przeżuł,
przełknął i odpowiedział - „Ciężko pracuję. Ciężko ćwiczę. I mocno się pieprzę.
Kalorie nie stanowią dla mnie problemu”.
Zmrużyłam
na niego oczy i oznajmiłam - „Wiesz, jeśli mamy działać wolno, będziesz musiał
nie być taki gorący.”
Wyglądał
na gotowego rozpłynięcia się w śmiechu, co wyglądało na nim dobrze (jak wszystko,
uch!) - „Jak mam to zrobić?”
„Nie
mówić o mocnym pieprzeniu, byłby to początek.”
„Rynnie,
mała, musisz wiedzieć, że opóźniona gratyfikacja jest najlepsza.”
Poważnie?
Wskazałam
na niego piersią z kurczaka przez kanapę - „To! Przestań to robić!”
Zaczął
chichotać.
Przewróciłam
oczami i skupiłam się na jedzeniu.
„Chcesz
porozmawiać o swoim bracie?” - zapytał.
Rany,
to było miłe.
Nadal.
„Nie,
dzisiaj nie wydarzyło się nic strasznego, ale koniec jest zaskakująco
obiecujący, więc nie chcę tego zepsuć”.
„W
porządku, kochanie” - mruknął.
„Masz
brata?” - zapytałam.
„Tak.
Dwóch.”
„Siostrę?”
Potrząsnął
głową.
„Jesteś
najstarszy? Najmłodszy?” - ciągnęłam to.
„Środkowy.”
„Zespół
średniego dziecka?”
„Nie.”
- potrząsnął głową - „Tata nazwał mnie Bobby.”
Nie
zrozumiałam tego.
„Nazwał
cię Bobby?”
„Tak.”
„Dlaczego?”
„Powiedział,
że jestem jak Bobby Kennedy, równie dobry lub lepszy niż ci, którzy pojawili
się przed lub po.”
Łał.
Pogrubienie.
A
może niefajne.
„Założę
się, że twoi bracia to uwielbiali” - wymamrotałam.
„Tacie
chodziło o rywalizację. Cały czas robił takie gówno, żeby nas wkurzyć, żebyśmy
się nawzajem polepszali, żeby się poprawić.”
Nie
byłam pewna, czy to zdrowe, chociaż obserwując, jak Boone o tym opowiada, nie
wydawał się spięty.
„Byłem
mózgiem” - ciągnął - „Późny rozkwit. Szybki wzrost nastąpił, gdy byłem w
drugiej klasie liceum, co było do bani. A potem cały czas byłem chuderlawy. W
sporcie zawsze byłem gówniany. Zarówno Cassidy, jak i Larson byli silni,
twardzi, wysocy od najmłodszych lat i po prostu stali się wyżsi. Dobrzy w
sportach. Byli też sprytni, chociaż nie lubili tego typu rzeczy, więc się nie
przykładali. Ale rzeczy, w których byli dobrzy, to rzeczy, które inne dzieci
uważały za fajne, więc mój tata próbował sprawić, żebym czuł się mniej przegrany,
robiąc takie rzeczy, jak nazywanie mnie Bobby. Cass i Lars tego nie
potrzebowali. Wszyscy myśleli, że są niesamowici.”
Łał
znowu.
To
było w pewnym sensie piękne.
„Więc
jak stałeś się tym, kim jesteś dzisiaj?” – zapytałam cicho.
„Kiedy
zacząłem rosnąć, Cass wziął mnie pod swoje skrzydła, nauczył mnie, jak ćwiczyć,
podnosić, korzystać z maszyn do ćwiczeń, pomógł mi się wypełnić. A Lars i ja
dużo graliśmy w koszykówkę.”
„Więc
masz zwartą rodzinę.”
„Wszyscy
są nadal w Pensylwanii, z wyjątkiem Larsa, który mieszka w Idaho. Ale tak. Mam
trzydzieści trzy lata, a Boże Narodzenie i Święto Dziękczynienia są nadal
święte. Gdybym nie zaciągnął tyłka do domu na nie, mama by mnie wyrzekła.”
„To
brzmi słodko” - powiedziałam.
Spojrzał
mi w oczy - „Tak jest.”
Wróciłam
do jedzenia, szczęśliwa, że to miał, zastanawiając się, jak by to było.
„Nie
każdy może mieć Ozziego i Harriet” - powiedział łagodnie.
Zwróciłam
na niego uwagę - „Brzmi jakbyś ty miał.”
„Miałem.
Moi rodzice czasami się kłócili, słyszeliśmy ich. Ale przezwyciężali to, czasami
to trochę potrwało, ale tak się było. Nie było wspaniale być chudym bratem
Sadlera. Ale mama i tata, a nawet Cass i Lars wykorzystywali moje mocne strony
w domu, więc miałem solidne podstawy, by nie odpaść. Wiem, że miałem szczęście,
mam szczęście. Słyszałem gówno. Widziałem
gówno. Gówno, którego nigdy nie miałem w domu lub gówno, przed którym chronili
mnie moi rodzice. Liczę te błogosławieństwa, Ryn. Ale to nie czyni kogoś, kto
nie ma tego wszystkiego gorszym.”
„Chyba
jestem trochę zazdrosna.”
„Tylko
zostałaś oślepiona przez jakiś brzydkie. Jest surowe. Jestem pewien, że było
dobrze.”
Można
tak powiedzieć o byciu zaślepioną.
To
się powtarza, odkąd skończyłam sześć lat.
Zgarnęłam
sałatkę ziemniaczaną.
Żułam
to, gdy Boone zapytał dziwnym głosem o niskiej barwie, której nie rozumiałam -
„Nie było nic dobrego?”
Spojrzałam
na niego i natychmiast zrozumiałam tę barwę.
Wydawał
się być w tym sensie zaintrygowany, że gdyby to we mnie pękło, byłby wkurzony.
Przełknęłam
sałatkę i powiedziałam mu - „Moja mama jest niesamowita.
Jest zabawna, silna i opiekuńcza. Myślę, że naprawdę ją polubisz.”
„Więc
jest taka jak ty.”
To
była najmilsza rzecz, jaką ktokolwiek mógł mi powiedzieć.
„Mam
nadzieję.”
Położył
widelec na talerzu, pochylił się, wyciągnął rękę i owinął go wokół mojej kostki.
Następnie
wyprostował moją nogę, kładąc piętę na swoim udzie, powtórzył to z drugą stopą
i w tym czasie uratowałam swój talerz, aby nie spadł mi z kolan.
Dopiero
wtedy usiadł z moimi stopami na kolanach i wrócił do jedzenia.
Ale
zrobił to, mówiąc - „Nie będziemy robić nic ciężkiego. Chcesz oglądać
telewizję?”
„Możemy
przejrzeć film”.
„Mogę
być prześladowany przez sprawę.”
Uśmiechnęłam
się do niego.
Jego
oczy zabłysły na mnie, po czym sięgnął pod moją łydkę po pilota i skierował go
na telewizor.
Kiedyś
lubiłam randki. Oczekiwanie. Wystrój się. Wybierz się gdzieś, gdzie jest zabawa
lub na dobre jedzenie.
Po
tym, jak dwa razy mocno się poparzyłam, zacząłem uważać to za nudne.
Po
prostu chciał się przespać.
W
połowie randki chciałam po prostu wrócić do domu.
Tak
więc we wszystkich moich wyobrażeniach na temat Boone’a nie brałam pod uwagę,
jak wyglądałaby z nim pierwsza randka.
Ale
naprawdę smaczne jedzenie, które nie było dla nas dobre, zjedzone na mojej
kanapie z nogami na jego kolanach podczas oglądania kanału kryminalnego, nie
byłoby brane pod uwagę.
Jak
dotąd była to najlepsza randka, jaką kiedykolwiek miałam.
Wyprzedziła
inne o milę.
No i słodko. Dziękuję ❤️
OdpowiedzUsuńDziekuje
OdpowiedzUsuńBoone jest mega uroczy! ❤ Dziękuję!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję
OdpowiedzUsuń