ROZDZIAŁ 19
Poznaj
Rodziców
Ryn
Był
piątek.
Dzień
zagłady.
Boone
właśnie odbierał rodziców z lotniska.
Zamierzał
ich zameldować w hotelu, a potem zabrać na drinka i trochę nadrobić zaległości,
tylko matka, ojciec i syn.
A
Mag miał podrzucić mnie na kolację z nimi za kilka godzin, po tym jak
zatrzymamy się u Boone’a, żebym mogła rozładować swoje rzeczy.
Byłam
w swojej sypialni, pakując torbę na weekend, a Pepper i Evie wylegiwały się na
moim łóżku z Juno.
Mag
był w moim salonie, unikając dalszego czasu dziewczyn jak zarazy.
Mimo
że Lottie i Mo zaoferowali, że pozwolą mi zostać z nimi na weekend, żeby Boone mógł
spędzić trochę czasu sam na sam ze swoimi rodzicami (a ja mogłabym zrobić sobie
przerwę), Boone zadekretował, że nie zmieniamy sposobu, w jaki spędzamy czas tylko
dlatego, że byli w pobliżu jego rodzice.
Spałam
w jego łóżku.
I
spędzaliśmy razem weekend (tylko przez większość czasu z jego rodzicami).
Mogłam
z tym walczyć. Wiedziałam, że Boone by się poddał. Wiedziałam, że nie chciał,
żebym czuła się nieswojo.
Ale
po tym konwoju na temat Jeb’a, nawet jeśli musiałam to zrobić w towarzystwie
jego rodziców, ważne było dla mnie trzymanie się blisko mojego faceta, aby
trzymać rękę na pulsie.
Boone
pogodził się z pewnymi sprawami, ale wiedziałam, po uświadomieniu sobie, jak
głęboko mój ojciec wpłynął na moje życie (a tego wcześniej nie wiedziałam), że zrozumienie
nie oznaczało, że jesteś poza tym.
Zwłaszcza
nie z „tym”, z czym miał do czynienia Boone.
Byłam
zdenerwowana, ponieważ Boone naprawdę kochał swoich rodziców, więc potrzebowałam,
żeby oni pokochali mnie.
Nie
byłam też w dobrym nastroju, ponieważ podczas jej codziennej rozmowy
telefonicznej powiedziałam też mojej mamie, że rodzice Boone’a przyjeżdżają do
miasta i że się z nimi spotykam.
Nic
nie powiedziała wprost, ale mogłam powiedzieć, że była zraniona, że mieszka w
Denver, i wyczuwała, że jest dla mnie ważny w taki sposób, że będzie ważny dla
niej, a jeszcze go nie poznała.
Jego
rodzice mieszkali w Pensylwanii i spotykałam się z nimi.
Szczerze
mówiąc, powinniśmy byli wymyślić, jak pozwolić mamie poznać Boone’a tak, by
było to dla niej bezpieczne.
Ale
byłam tak pogrążona w szczęśliwym oszołomieniu, że w końcu znalazłam
najlepszego faceta w historii, że, okej, nie mówiło to wiele o mnie jako córce,
ale nie przyszło mi to do głowy.
Więc
byłam zdenerwowana, że miałam spotkać się z rodzicami Boone’a, a potem było to
wszystko.
Miałam
już dużo rzeczy u Boone’a.
Ale
pakowałam się, bo właśnie przeciągnęłam tyłki moich dziewczyn (plus Mag’a, stąd
on w salonie - tak daleko od nas, jak tylko mógł) przez centrum handlowe
Flatiron Crossing w wirowym szale zakupów, gdzie wydałam o wiele za dużo
pieniędzy.
A
teraz – mimo że miałam dom, w który musiałam inwestować, hipotekę na ten dom,
czynsz, który płaciłam za mieszkanie, w którym nie spałam od tygodni, i pracę,
z której miałam przerwę (choć z wynagrodzeniem, ale Smithie nie mógł tego robić
w nieskończoność, ponieważ nie pozwolę mu na to, a ta akcja Bretta/Brudnego
gliniarza wyglądała na taką, której uporządkowanie potrwa długo) – cały strój,
w tym majtki, buty i torebki, kupiłam nowy na weekend Poznaj Rodziców.
I
byłam w rozsypce.
„Jesteś
w rozsypce” - oświadczyła Pepper.
Juno
zachichotała.
Nawiasem
mówiąc, Hattie odmówiła pójścia z nami.
Nawiasem
mówiąc, Hattie, jak donosiły dziewczyny, pojawiała się w pracy w samą porę,
żeby wstać i wyjść na scenę, a potem wkładała trochę ubrań i zaraz potem
startowała, ponieważ, nagle stała się bardzo zajęta.
Robieniem
czego, do cholery, żadna z nas nie wiedziała.
Nawet
jeśli o to pytałyśmy.
Wielokrotnie.
„A
co, jeśli mnie nie polubią?” – spytałam, składając nową parę trochę podartych,
obcisłych dżinsów (które pasowały do nowej pary płowych botków na wysokim
obcasie z odkrytymi palcami, obcisłej białej koszulki w prążki i bladoróżowego,
lekkiego, luźnego chłopięcego kardiganu).
„Będą
cię kochać” - powiedziała Evie.
„A
kogo to obchodzi, jeśli cię nie lubią?” - dodała Pepper - „Boone cię lubi.”
Takie
brzęczące było moje świrowanie, że nagle skierowałam się na Pepper i wrzasnęłam
- „Kogo obchodzi, czy mnie lubią? Mnie obchodzi!”
„Mała,
zrelaksuj się.”
To
pochodziło od drzwi, w których stał Mag.
„Dla
Evie i wszystkich kobiet, proszę, przyjmij to, że mężczyzna mówiący kobiecie,
żeby się odprężyła, prawie zawsze ma na nią odwrotny wpływ.” – pouczyłam go.
Jego
usta drgnęły, zignorował to, co powiedziałam i stwierdził - „Spotkałem rodziców
Boone’a kilka razy. Są pewni. Są śmiesznie dostosowani do siebie. Naprawdę lubią
swojego syna. I nie po to, żeby cię wystraszyć, czy coś, ale bardzo
przypominasz mi jego mamę.”
„Obrzydliwe”
- mruknęła Pepper.
„Danny”
- szepnęła natarczywie Evie.
„To
nie jest zła rzecz i zrozumiesz mnie, kiedy poznasz jego mamę” – powiedział mi
Mag i uśmiechnął się - „Więc oczywiście jego tata cię polubi.”
„Obrzydliwe”
- powtórzyła Pepper.
Juno
zachichotała.
Evie
przewróciła oczami.
„I
jego mama też” - dokończył Mag.
„To
ten jedyny” - przedstawiłam to Magowi.
„Załapałem”
- odparł Mag.
„Jestem
dla niego tą jedyną” - kontynuowałam.
„Całkowicie
to zrozumiałem, odkąd Boone podzielił się tym z nami prosto, kiedy rozwiercał
nam tyłki za bycie dla ciebie kutasami” - powiedział Mag.
Jezu.
Choć
też nie, bo… takie słodkie.
„Wciąż
jestem wkurzona na Danny’ego, że to robił” - Evie powiedziała Pepper.
„Rozumiem”
- powiedziała Pepper Evie.
„Nie
był dla mnie złośliwy” - powiedziałam do Evie - „Był po prostu odległy i
wspierał swojego chłopca.”
„Nadal
nie było fajnie” - odparła Evie.
„Nieważne”
- wtrącił się Mag - „Było minęło. Chcę przez to powiedzieć, że nawet jeśli
wydarzy się niemożliwe, a rodzina Boone’a cię nie lubi, Pepper ma rację, on cię lubi. Zobaczą to, więc jeśli nie
polubią, nigdy się nie dowiesz.”
Ale
poczułam, że krew odpływa mi z twarzy, kiedy zasugerował, że mogą mnie nie polubić.
I
prawdopodobnie dlatego Evie warknęła - „Danny!”
„Powiedziałam,
że to niemożliwe” - powiedział Mag do Evie.
„W
ogóle nie powinieneś o tym wspominać” - odpowiedziała Evie.
„W
porządku, musimy przestać o tym mówić” – oznajmiłam - „Muszę się skupić. Muszę
się spakować. Muszę medytować. Muszę strzelić kieliszek tequili. Muszę
przemyśleć mój strój na dzisiejszy wieczór. Potrzebuję Valium.”
„Twój
strój jest fantastyczny” - powiedziała Pepper, zsuwając się z mojego łóżka -
„Jeśli to zmienisz, jesteś szalona.”
Juno
pobiegła z nią i podeszła do mnie - „Zawsze wyglądasz super ładnie, Rinz.”
Dobrze.
Cóż,
proszę bardzo. Nie wszystko było lepsze. Ale było mi trochę lepiej.
Uśmiechnęłam
się do niej - „Dziękuje kochanie.”
„Wychodzimy”
- oznajmiła Pepper, biorąc Juno za rękę - „Powiedziałabym, że powal ich, ale
już wiem, że to zrobisz” - powiedziała do mnie.
Mrugnęła
do mnie. Juno pomachała mi. I wystartowały.
„Przeżyjesz?”
– zapytał Mag, gdy zniknęły.
„Jeśli
nie przestaniesz być mądralą, powiem Boone’owi, że byłeś dla mnie złośliwy” -
odpowiedziałam.
Mag
zaczął się śmiać, a potem wrócił do salonu.
Nie
wystraszył się tak, jak myślałam.
Odnotowałam
to.
„Pomogę
ci się spakować” - zaproponowała Evie, po czym ona też zsunęła się z łóżka.
Pomogła
mi się spakować. Potem była ze mną, gdy poprawiałam makijaż (nie za dużo, ale
zdecydowanie się starałam), ułożyła mi włosy w luźne loki, założyłam siebie
podarte obcisłe dżinsy, które miały długość do kostek, zwieńczyłam je kremową
bluzką, której rękawy rozszerzały się w dzwonek, smukłym naszyjnikiem, który
znajdował się u podstawy mojej szyi i sandałami z paskami w kolorze cielistym.
Kiedy
skończyłam, nadszedł czas.
Więc
pojechaliśmy do Boone’a.
A
kiedy zostawiliśmy moją torbę, Evie i Mag zabrali mnie do centrum, do Jax Fish
House.
Po
podniesieniu mnie na duchu, Evie została w samochodzie, gdy Mag mnie wypuścił.
A
kiedy zaprowadził mnie do drzwi i zlokalizował Boone’a, pochylił głowę i powiedział
mi do ucha - „Będzie świetnie, Ryn”.
Spojrzałam
na niego.
Uśmiechnął
się do mnie.
„Hej”
- przywitał się Boone, który najwyraźniej również nas zobaczył i spotkał się ze
mną przy drzwiach.
Mój
facet. Taki wspaniały facet.
Spojrzałam
na niego. Uśmiechnął się do mnie. Dobra, teraz było mi lepiej.
„Spadam.
Bawcie się dobrze. Powiedz swoim rodzicom, że przesyłam cześć” - powiedział
Mag.
„Zrobi
się. Później” - odparł Boone, wziął mnie za rękę i zapytał - „Gotowa?”
Nie
byłam.
Przytaknęłam.
Ścisnął
moją rękę, jego oczy błyszczały, więc wiedziałam, że wiedział, że absolutnie
nie jestem gotowa.
Potem
zaprowadził mnie do swoich rodziców. Prawie upadłam na twarz, kiedy to zrobił.
Nie
dlatego, że tata Boone’a wstawał z krzesła, uśmiechając się przyjaznym uśmiechem,
który wydawał się tak szczery, że, gdyby nie był, zabrałby Robertowi De Niro
pieniądze za rolę. A także był wysokim, szczupłym, bardzo atrakcyjnym
mężczyzną.
Nie.
Ponieważ
mama Boone’a wyglądała jak żona Ralpha Laurena, młodsza, ale nie mniej cudowna.
Widziałam
film dokumentalny o Ralphie i jego żona była po siedemdziesiątce, ale wyglądała
jak starzejąca się, delikatnie czterdziestopięcioletnia kobieta, która
wyglądała bardziej na trzydzieści pięć lat. Pani Lauren była łagodna, słodka i
otwarcie uwielbiała swojego męża. Oznaczyłam to jako cel (kiedy bym znalazła
faceta) i do tej pory całkowicie o tym zapomniałam.
Teraz
sobie przypomniałam.
I
może nigdy nie będę mówiła łagodnie (ani nie chciałabym, to po prostu to nie
byłam ja), ale miałam nadzieję, że jestem słodka (tylko moja wersja), mogę
otwarcie adorować mojego mężczyznę i mieć ponadczasową urodę matki Boone’a aż
do dnia śmierci.
To
znaczy, musiała być po pięćdziesiątce i wyglądać jak starzejąca się
trzydziestopięciolatka, która wyglądała na dwadzieścia pięć.
Przypomniałam
ją Magowi?
Jak
słodkie to było?
„Tato,
to jest Ryn” - przedstawił Boone, kiedy dotarliśmy do stołu - „Rynnie, to mój
tata, Porter.”
„Ryn,
naprawdę miło cię poznać” -
powiedział Porter Sadler, ujmując moją dłoń w ciepły uścisk.
Okej,
nacisk na „naprawdę” był dobry.
„Ciebie
też” - odpowiedziałam.
Jego
mama wstała i również się do mnie uśmiechała z wyciągniętą ręką.
„Ryn”
- powiedziała, kiedy ją wzięłam - „Jestem Anne-Marie. Miło mi cię poznać.”
„Ciebie
również” - odpowiedziałam.
Puściła
mnie.
Boone
i jego tata wpadli na siebie, gdy obaj próbowali wyciągnąć moje krzesło. Jaki
ojciec taki syn. Wymienili uśmiechy i Porter się cofnął.
Usiadłam
przy kwadratowym stole. Siedzieliśmy na przemian: chłopak, dziewczyna, chłopak,
dziewczyna, co oznaczało, że siedziałam twarzą do Anne-Marie.
Boone
wsunął mnie pod stół, a ja ponownie szybko przeskanowałam jego rodziców, żeby
się upewnić, że widzę to, co widzę, i od razu zauważyłam, że Boone ma ciało
ojca oraz włosy i oczy matki.
Po
raz pierwszy zastanawiałam się, jak wyglądali jego bracia.
„Czy
to Mag był przy drzwiach?” - zapytała jego mama.
„Tak,
nie mógł zostać. Mówi cześć” - odpowiedział Boone.
„Evie
była w samochodzie, moja przyjaciółka, jego dziewczyna” – wyjaśniłam - „Byliśmy
na zakupach. Myślę, że był gotów wrócić do domu.”
„Ach”
– mruknęła Anne-Marie, wyraźnie mając doświadczenie z mężczyznami i zakupami. A
potem spytała - „Twoja przyjaciółka to dziewczyna Maga?”
Nie
chciałam wdawać się w całą sprawę ze swataniem Lottie, biorąc pod uwagę, że mogło
to prowadzić do całej sprawy, że jestem striptizerką. Na szczęście Boone miał
gotową odpowiedź.
„Mamy
wspólnych przyjaciół” - powiedział.
„Ach”
- powtórzyła Anne-Marie.
„A
więc, Boone mówił nam, że odnawiasz dom” - wtrącił Porter.
„Tak”
- potwierdziłam, podnosząc leżące przede mną menu, żeby coś zrobić rękami, ale
nie przestudiowałam go.
„Chcielibyśmy
to zobaczyć, gdy tu jesteśmy” - zauważyła Anne-Marie.
Uśmiechnęłam
się do niej - „Byłoby świetnie.”
Odwzajemniła
uśmiech.
Pojawił
się kelner i zapytał, czy mam ochotę na drinka.
„Gin
z tonikiem” - rozkazałam - „Hendricks jest proszę.”
„Dziewczyna,
która zna swój gin” - stwierdził Porter z aprobatą.
„Naprawdę
nie znam swojego ginu” - przyznałam - „Po prostu wiem, że lubię Hendricksa
lepiej niż Bombaj, Tanqueray czy Beefeater.”
„Ma
na myśli dziewczynę, która lubi gin, więc będzie miał z kim go wypić” -
powiedziała Anne-Marie, co oznaczało, że martini przed nią było wódką.
„A
jeśli lubi Hendricksa bardziej niż inne, zna swój gin” - zapewnił Porter.
Anne-Marie
pokręciła głową w geście, słyszę mężczyzn
i ich pretensjonalne wyobrażenia na temat gestu do gorzałki.
Uśmiechnęłam
się do niej.
„Po
tym, jak złożę zamówienie na drinka, zechce pani, zamówić przekąski?” -zapytał
kelner.
Spojrzałam
na menu.
Sadler’owie
zamówili ostrygi.
Zorientowałam
się, czego chcę do posiłku, a ostrygi nie miały w tym udziału, odkąd raz
spróbowałam, a one poruszył się w moich ustach i skończyłam z ostrygami na
zawsze.
Następnie
odłożyłam menu na bok.
„To
bardzo ładny top” - zauważyła Anne-Marie.
„Dzięki,
a ty jesteś po prostu bardzo ładna” – odpowiedziałam. – „Przypominasz mi żonę
Ralpha Laurena. Choć oczywiście jesteś młodsza.”
Uniosła
brwi - „Ricky Lauren?”
„Widziałaś
ją?”
Jej
twarz się rozgrzała i była jeszcze bardziej oszałamiająca - „Tak, i to niezły
komplement, dziękuję.”
„Zastanawiam
się, czy wie, że patrzy w cholerne lustro na siebie o trzydzieści lat starszą i
komplementuje własne odbicie?” - spytał Porter Boone’a.
Boone
zaczął się śmiać.
Anne-Marie
warknęła - „Porter!”
„Kochanie,
ona ma niebieskie oczy, ty masz zielone i trzydzieści lat za nią. Nie jest
ślepa” - odparł Porter. Odwrócił się do mnie i mrugnął - „My, mężczyźni Sadler’ów,
mamy określony typ.”
Teraz
to ja zaczęłam się śmiać.
„Porter!”
- Anne-Marie znów warknęła.
„Co?”
- zapytał ją.
„Nie
mówisz o wieku kobiety… nigdy i nie
mówisz dziewczynie swojego syna, że wygląda jak jego matka” – zauważyła.
„Znowu
nie jest ślepa” – zauważył w
odpowiedzi Porter.
„O
mój Boże, co ona o nas myśli?” - Anne-Marie zapytała sufit.
Uderzyło
mnie wtedy, że oni też mogą być zdenerwowani.
„Myślę,
że twój mąż jest zabawny i myślę, że to niesamowity komplement, że ktokolwiek
powiedziałby, że wyglądam jak ty” - powiedziałam jej. A kiedy zwróciła na mnie
uwagę, dokończyłam - „I to nie jest pusty komplement, bo naprawdę lubię twojego syna i naprawdę
chcę, żebyś mnie lubiła. Jesteś po prostu oszałamiająca.”
Jej
twarz znów się rozgrzała i miałam wrażenie, że to nie dlatego, że powiedziałam
jej, że jest oszałamiająca.
Dobra,
więc może nie będzie tak źle, jak myślałam.
Może
to będzie niesamowite. Gdybyśmy mogli omijać tę sprawę ze striptizem. Przynajmniej
przez chwilę. Na przykład tak długo, jak zajęłoby mi uruchomienie mojego
biznesu odnawiania domów i nie będę się już rozbierała.
Porter
odchrząknął.
Boone
ścisnął moje udo.
Porter
dał nam przerwę, mówiąc o szansach Phillies w tym sezonie (brzmieli ponuro).
Potem Boone i on pokłócili się o to, że Boone jest teraz fanem Rockies, co
Porter najwyraźniej uznał za niepokojący przejaw nielojalności. Boone
najwyraźniej się z tym nie zgodził. Podano mi drinka, podano ostrygi i wszyscy
zamówiliśmy dania główne.
Po
tym, jak kelnerka odeszła, zanim wsunęła delikatnie ostrygę do ust, swobodnie,
jak chcesz, Anne-Marie zauważyła - „Więc Boone mówi nam, że tańczysz w klubie
dla dżentelmenów?”
O
cholera.
Boone
się spiął.
Moje
ciało napięło się tak, że myślałam, że pęknie na pół.
„Annie”
- warknął Porter.
„Jak
powiedziałam wcześniej, jeśli uważa, że musi się tego wstydzić, nie wiem
dlaczego” - powiedziała krótko Anne-Marie do męża - „I musi wiedzieć, jak się z
tym czujemy i mieć to za sobą.”
Spojrzała
na mnie. A potem to rozłożyła.
„Kiedy
byłam młoda i byłam na studiach, myślałam, że całą pracę wykonało pokolenie
mojej mamy. Spalili staniki, bla, bla, bla.” - zatoczyła swoją teraz pustą muszlą
ostrygi - „Potem podczas pierwszej pracy, jaką miałam, mój szef nazywał mnie słoneczko. Przez cały czas, kiedy tam
byłam, nawet na spotkaniach, mówił Słoneczko
zwróciła nam na to uwagę. Albo: Słoneczko
znalazła to w streszczeniu… To było upokarzające”.
„O
mój Boże, założę się” - odpowiedziałam.
„Pracowałam
dla prawnika. Byłam asystentką prawną” – poinformowała mnie - „Poprosiłam go,
żeby przestał. A on powiedział mi, żebym przestała być taka wrażliwa. Że to był
komplement. Miałam słoneczne usposobienie. Próbowałam wyjaśnić, że to nie było
komplementem i ponownie poprosiłam go, aby się powstrzymał. Nie był zadowolony,
że mówiłam mu, jak ma się zachowywać, nawet jeśli to, co mu mówiłam, dotyczyło
tego, jak chciałam, żeby się do mnie zwracano. W ciągu miesiąca zostałam
zwolniona. Ale wcześniej było jasne, że zostałam napiętnowana jako rozrabiaka.
Aby pozostać zatrudnioną, następnym razem, gdy coś takiego zdarzyło się w innej
pracy, a tak się stało, trzymałam język za zębami.”
To
było najgorsze.
„Tak
mi przykro” - powiedziałam z uczuciem, bo tak całkowicie to czułam.
„Chodzi
mi o to, Ryn, że kobieta, która osądza kobietę na podstawie decyzji, jakie
podejmuje na temat jej życia, w ogóle nie jest kobietą. Nawet jeśli dorastałaś
przez całe życie, chcąc być tancerką egzotyczną, to byłby twój wybór i w
chwili, gdy kobieta sprawia, że inna kobieta źle się czuje z jej wyborami lub,
co gorsza, próbuje je odebrać, przegrywamy.”
„Czy
jesteśmy w stanie wojny?” - spytał konwersacyjnie Porter.
„Nie
z tobą, jesteś oświecony” - odpowiedziała beztrosko Anne-Marie.
„No
cóż, dzięki Bogu” - mruknął Porter, sięgając po piwo.
„Cieszę
się, że rozumiesz” - powiedziałam do Anne-Marie.
Ale
Porter odpowiedział - „Jeśli chodzi o moją żonę, kochanie, nie ma nic do rozumienia.”
O
Boże.
To
było świetne! Ponieważ rodzice Boone’a, zwłaszcza jego mama (ale także jego
tata), byli absolutnie wspaniali.
Uśmiechnęłam
się do niego, a potem do niej. Odwzajemnili uśmiech.
Potem
twarz Anne-Marie stała się surowa, gdy wycelowała ją w syna - „A teraz możesz
się po prostu zrelaksować”.
„Przypomnę
ci, że prosiłem cię, abyś nie poruszała tego z Ryn” – odpowiedział bardzo
nieszczęśliwy.
Ocho.
„A
prosiłeś o to, ponieważ była wyraźnie zakłopotana, a ja chciałam uspokoić jej
umysł” – odpaliła Anne-Marie.
„Wciąż,
prosiłem cię, żebyś pozwoliła jej to poruszyć i nie sądziłem, że proszę o zbyt
wiele” - odparł Boone.
Anne-Marie
wyglądała na nieco zawstydzoną.
Ale
tylko nieco.
„Synu,
czy twoja matka kiedykolwiek zrobiła, o co prosiłeś?” - Porter zauważył i
spojrzał na mnie - „W ten sposób jestem oświecony. Ona mnie przekabaca.”
„Nie
przekabacam” - oświadczyła zgryźliwie Anne-Marie.
„Czy
jemy ostrygi?” - zapytał.
„Tak”
- odpowiedziała.
„Czy
Boone i ja lubimy ostrygi?” - popchnął.
„Lubisz
je trochę” - pociągnęła nosem.
„Wolałbym
koktajl z krewetek” - powiedział - „Ale ostrygi to twoje ulubione danie.”
„Nie
jesteśmy bez środków do życia, Porter Sadler.” - rzuciła po stole dłonią o
długich paznokciach elegancko wypolerowanych i idealnie zaokrąglonych - „Jeśli
chcesz koktajl z krewetek, zamów go.”
Wyglądał
na przerażonego i nie wahał się wyjaśnić dlaczego.
„Kobieto,
nie jesz owoców morza w stanie śródlądowym. Jedynym powodem, dla którego
jesteśmy w tej restauracji, jest to, że to twoja ulubiona restauracja w Denver
i zawsze tu przyjeżdżamy, kiedy widzimy Boone’a.”
Zwróciła
na mnie oczy - „To jego zasada. Żadnych owoców morza w stanach śródlądowych.
Jakby samoloty nie zostały wynalezione. I chłodnictwo.”
„To
nie jest twarda i szybka zasada” - powiedział mi szybko Porter, jakby nie chciał,
żebym myślała, że jest szalony - „Jemy to w domu, a nie mamy dostępu do morza.”
„Rzadko”
- mruknęła Anne-Marie.
Zwróciłam
się do Boone’a i oświadczyłam - „Kocham twoich rodziców.”
Boone
spojrzał mi w oczy.
Potem
pochylił się w moją stronę, złapał mnie za szyję, pociągnął w swoją stronę i,
ze swoją przystojną twarzą w mojej, wybuchnął śmiechem.
*****
Na
nasze ćwiczenie wyglądało tak, że, kiedy Boone i ja szliśmy razem do jego loftu,
on wchodził pierwszy, a ja stałam w drzwiach. Włączał światła, żeby upewnić się,
że w ciemności nie czają się źli faceci i wchodziłam do środka, kiedy dawał mi
pozwolenie.
I
to właśnie robiliśmy tego wieczoru po kolacji z jego rodzicami, a następnie
pojechaniu do El Chapultepec, aby posłuchać jazzu, zanim Porter zauważył zmianę
czasu i ogłosił, że jest „popieprzony”.
Chociaż
wyglądał, jakby mógł stawić czoła nocy, ale to Anne-Marie udawała, że nie
słabnie.
Rano
mieli przyjechać Uberem, żeby napić się kawy i zjeść pączki, żeby do nas dołączyć
na późny brunch w Racines, po tym, jak pokażemy im dom.
A
potem, w drodze do domu, namówiłam Boone’a, żeby pozwolił mi przygotować im
jutro wieczorem moją lasagne. Coś, o czym go zapewniłam, że to przepis mojej
mamy, nauczyła mnie, jak ją przyrządzać i była to jedyna rzecz w moim
kulinarnym repertuarze, którą mogłam obiecać, że była pyszna.
Nie
mogłam się doczekać.
Wszystkiego.
„Jest
spoko, mała” - zawołał Boone.
Weszłam,
odwróciłam się, zamknęłam drzwi, zablokowałam je i zrobiłam to, mówiąc - „Mam
nadzieję, że zaczniemy się kłócić jak twoi rodzice. Są zabawni.”
Kiedy
się odwróciłam, prawie krzyknęłam, ponieważ Boone był blisko, czego się nie
spodziewałam i mnie przestraszył.
Nie
bałam się więcej, kiedy ręce Boone’a powędrowały prosto do mojego tyłka, zostałam
przesunięta i szłam do tyłu, a Boone szedł do przodu i mówił.
„Nie
miałem okazji powiedzieć ci, że podobają mi się te dżinsy” – mruknął, ściskając
mój tyłek.
„Dobrze
wiedzieć” - mruknęłam, przesuwając ręce w górę jego klatki piersiowej.
„A
twoja koszulka jest zajebista” - ciągnął.
„Rękawy
były denerwujące. Wchodzą w drogę, kiedy jesz.”
Tył
moich nóg uderzył w łóżko, a potem bluzka zniknęła.
Cóż,
to rozwiązało ten problem, nie żebym miała jeść coś innego jeszcze tej nocy.
Miałam
jednak nadzieję, że Boone będzie.
„Powiedziałem
ci, że cię pokochają” - szepnął.
„Nie
wspomniałeś, że ja ich pokocham” - odszepnęłam.
Uśmiechnął
się do mnie.
Potem
pochylił głowę i pocałował mnie, gdy wpadł na mnie i wylądowaliśmy na łóżku.
I
przekonałam się, że Boone jeszcze nie skończył jeść tej nocy.
Ale
nie tylko on miał coś w ustach.
Spotkanie z teściami 😁 o masakra, dzięki Bogu im wyszło. Ciekawe jest to, że Ryn przypomina teściową 😁 zabawne to stanowczo jest. 😁 Dziękuję ❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje.
OdpowiedzUsuńAle milusi rodzice! 😍😍😍😍😍 Dziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję ☺️
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuń